31.10.2018

Rozdział 10


Aniela od dłuższego czasu przewracała się w łóżku z boku na bok. Teoretycznie powinna spróbować wykorzystać jak najwięcej czasu na sen, bo była naprawdę wykończona po ostatnich dwóch miesiącach pobytu w Hogwarcie. Ciągłe treningi, zajęcia z Huncwotami i spotkania z samym Dumbledorem mocno dały jej w kości. Z drugiej jednak strony ten weekend zapowiadał się niezwykle ciekawie. Dzisiaj miała wybrać się do Hogsmeade, miasteczka, które jest zamieszkiwane tylko i wyłącznie przez czarodziei. Już raz tam była, w tę pamiętną noc, kiedy po raz pierwszy przekroczyła próg Hogwartu. Jednak wszystko to działo się pod osłoną ciemności, sklepy, o których tyle już słyszała od Ro i Lily były pozamykane, a na ulicy nie było żywego ducha. Teraz te wyjście miało być zupełnie inne. Miała na własne oczy zobaczyć wszystkie te magiczne rzeczy i przedmioty, a także spróbować kremowego piwa, o którym tyle już słyszała. 
Drugim powodem, który nie dawał jej spać były wydarzenia zaplanowane na niedzielny wieczór. Wtedy to w zamku miał odbyć się bal z okazji Nocy Duchów. Dziewczyny już od kilkunastu dni chodziły podekscytowane i co jakiś czas wspominały o tym co założą, jak się uczeszą i z kim idą. Anieli też powoli zaczął się udzielać ten nastrój. Początkowo myślała, że nie będzie miała z kim pójść, w końcu jest tutaj nowa i nie liczyła, że ktoś ją zaprosi. Zdziwiła się więc ogromnie, gdy w zeszły piątek podszedł do niej jeden ze starszych Gryfonów – Benio Fenwick - i zapytał się, czy nie chciała by mu towarzyszyć. Zgodziła się bez wahania. 
Nie mogąc się już dłużej wiercić w łóżku postanowiła się podnieść. Powoli rozsunęła kotary swojego łózka i na palcach podeszła do niewielkiej toaletki. Najciszej jak się dało odsunęła krzesło i usiadła przed lustrem. Sięgnęła po szczotkę i zaczęła rozczesywać swoje długie blond włosy. Gdy skończyła, rozejrzała się po dormitorium, ale dziewczyny były jeszcze pogrążone we śnie. Szybko więc zarzuciła na siebie ubrania i zeszła na śniadanie. 
Mimo tak wczesnej pory, przy stole Gryfonów siedziało już kilka osób. Podobnie było przy innych stołach. Aniela jednak nie znała, żadnego z zebranych tu uczniów, więc usiadła samotnie i nałożyła sobie na talerz solidną porcję jajecznicy i grzanek. Pochłonęła je w milczeniu i resztę czasu pozostałą jej do wyjścia do Hogsmeade postanowiła wykorzystać na napisanie listu do Zofii. Wspięła się więc szybko po schodach prowadzących do sowiarni i już po kilku minutach znalazła się na szczycie wieży zachodniej. Usiadła na podłodze niedaleko wejścia do pomieszczenia i wyjęła z kieszeni pergamin i pióro. Zastanowiła się chwilę, po czym przy akompaniamencie dochodzących zza ściany pohukiwań zaczęła pisać list. 
Kochana Zofio,
U mnie wszystko w porządku. Coraz lepiej się tutaj czuję, pamiętasz jak na początku roku pisałam Ci, że boję się, że będę sama jak palec i nie znajdę znajomych, bo w końcu jestem tu nowa? No, to to już nieaktualne. Te dziewczyny z mojego dormitorium są naprawdę przesympatyczne i spędzamy ze sobą coraz więcej czasu. Czasami mam wrażenie, że znamy się dłużej niż tylko te dwa miesiące. Dzisiaj na przykład wybieramy się wspólnie do Hogsmeade. To taka magiczna miejscowość, w której podobno jest całe mnóstwo wspaniałych sklepów i miejsc. Po tym jak wyglądają sklepy u nas w Polsce nie mogę sobie jakoś wyobrazić półek uginających się od towaru i smakołyków we wszystkich smakach, jakie można sobie tylko wymarzyć (mam nadzieję, że się nie zawiodę).
Co do szkoły, to jakoś sobie radzę, chociaż czasami zadają dużo prac domowych, a do tego jeszcze kapitan drużyny wyciska z nas siódme poty na treningach. Tylko…, wiem że to głupie, ale czasami mam wrażenie, że wszyscy dookoła zdają sobie sprawę z tego, że nie umiem tak dobrze czarować jak oni, i że coś jest ze mną nie tak. Szczególnie kiedy mam te dodatkowe zajęcia z Huncwotami. Oni są bardzo mili i pomocni, ale boję się, że w końcu wezmą mnie za kretynkę. Szczególnie taki jeden, Remus. Od początku jest do mnie wrogo nastawiony i nie mogę się z nim dogadać. Chociaż bardzo fachowo podchodzi do zadania powierzonego mu przez profesor McGonagall i bardzo dużo się od niego nauczyłam. 
Wiesz ciociu, trochę martwi mnie to, że ciągle nie przysłałaś mi żadnego listu od Leny. Na pewno nie przeoczyłaś niczego w skrzynce? Pamiętam, że jest w szkole z internatem i w ogóle, ale przecież przesyłałaś jej list na samym początku września. Przez te dwa miesiące mogła coś napisać… Wiem, wiem, zaraz napiszesz, że to pewnie dlatego, że w tym roku ma egzaminy końcowe, które zadecydują o jej przyszłości i ja to rozumiem, ale mimo wszystko się martwię. Nie słyszałaś czy przypadkiem nic się jej nie stało, albo czy nie jest chora (mam nadzieję, że nie). 
Napisz mi proszę w następnym liście co słychać u Ciebie i Marcina, i jak się mają sprawy między Wami, bo mam nadzieję, że jakoś się mają. 
Ściskam Cię cieplutko,

Aniela

P.S. Uściskaj ode mnie Marcina!
***
Huncwoci przedzierali się przez tłum spacerujący po głównej ulicy Hogsmeade. W pewnym momencie postanowili się rozdzielić. Remus z Peterem poszli do sklepu Scrivenshafta, natomiast James i Syriusz postanowili udać się do Miodowego Królestwa by uzupełnić zapasy. W końcu zbliżały się jego siedemnaste urodziny, a to oznaczało tylko jedno: impreza! 
Syriusz przekroczył drzwi sklepu i jego nozdrza uderzył zapach wszystkich słodkości, które można tu kupić. Rozważali z Potterem ile pudełek czekoladowych żab kupić, gdy drzwi sklepu się otworzyły i weszły przez nie trzy roześmiane dziewczyny.
- Ej, Evans… – Syriusz nadepnął na stopę Rogacza i pociągnął go w stronę regału. 
– O co ci chodzi do cholery?! – James syknął w jego stronę kuląc się za regałem. 
– Zamknij się i obserwuj! – Black szepnął mu w odpowiedzi i wskazał głową w stronę Lily i jej towarzyszek: Rose Watson i Anieli Weles. Po czym spojrzał na przyjaciela, ale ten wyglądał jakby kompletnie nie miał pojęcia o co chodzi. Przytknął sobie palec do ust i wyjrzał delikatnie zza regału nie spuszczając oczu z blondynki, wiedział że Rogacz zrozumie ten gest. 
Pudełko czekoladowych żab zasłaniało mi widok, więc przesunął je delikatnie. Przyglądał się uważnie dziewczynie, ale przez harmider panujący w sklepie nie mógł usłyszeć co takiego mówi. Widział tylko wyraz zachwytu na jej twarzy. Miał dziwne wrażenie, że to spotkanie nieco pomoże im w przybliżeniu się do prawdy o nowej Gryfonce. Podrapał się po głowie i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej kilka srebrnych sykli, puste papierki po musach-świstusach i gumowe ucho. Stuknął w nie różdżką i wypowiedział cicho zaklęcie, potem przystawił je sobie do ucha, pokręcił chwilę gałką i teraz z całego szumu wyłapywał już słowa dziewczyny:
– … o kurczę! Waniliowe, czekoladowe, palone masło, różany z nutą wanilii… ­– Syriusz słyszał jak podekscytowana dziewczyna czyta po kolei wszystkie smaki czekolad. Zauważył jak szybko przechodzi do kolejnego regału. Podkręcił dźwięk na gumouchu i przysłuchiwał się dalej dziewczynie ­– kulki powodujące lewitację? Nie wiedziałam, że tak naprawdę można. O kurczę, ale czad!
Widział jak Ro i Lily patrzą na nią z rozbawieniem i coś jej odpowiadają. Nie mógł jednak dosłyszeć co mówią, bo częstotliwość swojego gumowego ucha miał ustawioną na Anielę. Dalej przyglądał się jak blondynka biega po sklepie i co chwila bierze do ręki, któryś ze smakołyków, a potem wręcz pieje z zachwytem. Dziewczyna teraz podbiegła w ich stronę, więc popchnął Jamesa w głąb sklepu i sam mocniej przycisnął się do regału. Nie obeszło się bez oburzonego syknięcia ze strony Pottera, ale Black przystawił tylko palec do ust i  dalej obserwował uważnie jak blondynka bierze do ręki jedną z czekoladowych żab, rozpakowuje ją szybko i upuszcza z przerażeniem kartę z wizerunkiem kogoś sławnego, po czym zaczyna się perliście śmiać. Ten śmiech wyjątkowo przypadł Syriuszowi do gustu. Widział jeszcze jak Nel zachwyca się fasolkami wszystkich smaków i krzywi na coś, co powiedziały jej dziewczyny. Sam przypomniał sobie jak kiedyś trafił na fasolkę o smaku kociej karmi. Wzdrygnął się na to wspomnienie. Przyglądał się jak dziewczyny wybierają kilka różnych rodzajów smakołyków, po czym wszystkie podchodzą do kasy i wychodzą obładowane torbami pełnymi słodyczy. Odczekał chwilę, aż znikną za drzwiami, po czym ciągnąc za sobą Jamesa wyszli z kryjówki za regałami. 
– Stary! Pojebało cię?! – James popatrzył na niego z wyrzutem i zaczął ściągać pajęczynę ze swojego płaszcza. – Co to do cholery miało znaczyć?
– Weles… – Black wyszeptał mu w odpowiedzi i zaczął otrzepywać się z kurzu. Obydwoje z Jamesem wyglądali jakby spędzili co najmniej pół dnia na czyszczeniu Izby Pamięci bez użycia różdżek, ale to jedne słowo wystarczyło by skutecznie zamknąć usta Pottera. Czuł, że ten chce mu zadać jakieś pytanie ale wystarczyło, że na niego spojrzał i chłopak zamilkł. Szybko zrobili niezbędne zakupy i ruszyli do Pubu pod Trzema Miotłami, gdzie mieli spotkać się z Remusem i Peterem. Mieli nadzieję, że chłopaki już na nich czekają. 
***
Od kilkunastu minut siedzieli z Peterem w Pubie pod Trzema Miotłami. W powietrzu unosił się słodki zapach kremowego piwa, a z każdej strony dochodził ich gwar rozmów. Z dużą dozą prawdopodobieństwa Remus mógł stwierdzić, że aktualnie to jedno z najbardziej zatłoczonych miejsc w całej Wielkiej Brytanii. Z pewnością sprzyjała temu niezbyt zachęcająca aura za oknem. Cały dzień mżyło, a od dobrych kilkudziesięciu minut dodatkowo wiał silny wiatr, więc uczniowie po zrobieniu zakupów przychodzili tutaj całymi chmarami, by nieco się rozgrzać przed powrotem do zamku. W tłumie ludzie nie zabrakło też nauczycieli. Remus wypatrzył już profesor McGonagall popijającą drobnymi łyczkami piwo kremowe i z uwagą przysłuchującą się czemuś, co właśnie opowiadała jej profesor Sprout. Również profesor Flitwick wydawał się zainteresowany opowieścią, bo co jakiś czas potrząsał energicznie głową. W drugim końcu pomieszczenia wypatrzył Hagrida, który z całym impetem uderzył swoją wielką łapą w stół, za pewne tłumacząc coś swoim towarzyszom, których jednak nie mogli z Peterem rozpoznać, bo byli do nich zwróceni plecami.
Wodząc palcem po kancie kufla przeniósł wzrok w stronę drzwi oczekując, że lada moment pojawi się w nich Syriusz z Jamesem. Drzwi co chwila otwierały się i zamykały, wprawiając w drgania niewielki, zielono-złoty dzwoneczek zawieszony tuż nad futryną. Dopiero po dobrych kilku minutach, przy bodajże pięćdziesiątym otworzeniu drzwi, ujrzał w nich znajomą twarz w okularach. Na zewnątrz musiało wiać jeszcze silniej, niż gdy schowali się tutaj z Peterem, bo czupryna Jamesa, o ile to możliwe, była potargana bardziej niż zazwyczaj. Zaraz za Rogaczem do pomieszczenia wtarabanił się wyraźnie czymś przejęty Syriusz. Lupin widział jak uważnie sondują wzrokiem pomieszczenie i w końcu zauważają machającego do nich ręką Petera. Podeszli do nich, zostawili mokre szaty na oparciach krzeseł i pognali do baru by zamówić kolejną kolejkę piwa kremowego.
– Z tą dziewczyną na bank jest coś dziwnego! – Syriusz uderzył dwoma kuflami pełnymi kremowego piwa o blat stołu, rozpryskując przy okazji parę kropel trunku na wszystko dookoła. Opadł szybko na wolne krzesło i kontynuował. – Mówię wam, to nie jest normalne…
– Co nie jest normalne, Syriuszu? – Remus cały czas zachowywał spokój na twarzy, chociaż widok min jakie towarzyszą dwójce właśnie przybyłych Huncwotów sprawiały, że totalnie nie miał pojęcia o co chodzi. Na twarzy Blacka malowało się zacięcie, oczy utkwił w jednym punkcie i wyglądał jakby starał się zebrać wszystkie myśli do kupy i nadać im sensownych kształtów. James zaś wyglądał na wkurzonego, zdziwionego i zmęczonego zarazem. Co i rusz zerkał w stronę Łapy i naprzemiennie kręcił głową w z politowaniem, i wysyłał mu groźne spojrzenia.  ­– Dlaczego jesteście cali w kurzu?
– Bo wyobraź sobie, że ten kretyn… – Remus obserwował jak James cedzi przez zęby, patrząc gniewnie na Łapę – wpakował mnie za regał z czekoladowymi żabami, o mało nie rozwalając przy tym pół Miodowego Królestwa, bo zachciało mu się podsłuchać rozmowę kilku dziewczyn…
– Co? ­– O mało co nie zakrztusił się kremowym piwem, ale Peter w porę klepnął go otwartą dłonią w plecy. Cała ta sytuacja wydawała mu się absurdalna. Spojrzał jeszcze raz na chłopaków. James był dalej wściekły, siedział teraz z rękami założonymi na piersiach i prychał pogardliwie, Syriusz tylko wzruszył niepewnie ramionami jakby zdawał się mówić „no co?”, a Peter miał tak samo zdziwioną minę jak on. – Chłopaki, nic z tego nie rozumiem… 
– Gdybym go nie wepchnął za regał, to znowu wyskoczyłby z tym swoim „Evans, umówisz się ze mną?” i niczego byśmy się nie dowiedzieli… – odburknął w odpowiedzi Syriusz.
– Kretyn… – mruknął znów James i przejechał palcami po włosach. 
Remus pociągnął kolejny łyk kremowego piwa. Spodziewał się, że zaraz usłyszy jakaś historię o Anieli. Ostatnie dwa, może trzy tygodnie nie rozmawiali o niej prawie w ogóle, liczył po cichu, że chłopaki zapomnieli już o tym wszystkim i nie będą drążyć dalej tematu.
– A czego według ciebie się dowiedzieliśmy? – James warknął poirytowany w stronę Syriusza.
– Gdybyś nie patrzył tylko na Evans, to też byś zobaczył, że przyszła z Weles! ­ – Syriusz fuknął w stronę przyjaciela, a ten według Remusa delikatnie się zarumienił. Jednak słowa, które właśnie wypowiedział spowodowały, że reszta Huncwotów wyraźnie się ożywiła i zainteresowała rozmową. Wszyscy instynktownie przysunęli się do Blacka i nachylili nad stołem odsuwając na bok już w połowie puste kufle z piwem. Lupin z ledwie zauważalnym westchnieniem zrobił to samo. Peter dodatkowo oparł się rękami o blat stolika. Teraz cała czwórka niemal stykała się głowami, a Syriusz kontynuował swoją opowieść. – Otóż, panna Weles przyszła do Miodowego Królestwa z Lily i Ro i jakoś poczułem, że może, gdy się schowamy dowiemy się czegoś ciekawego, w końcu ostatnio jej temat jakby przycichł. 
– Na szczęście… - pomyślał Remus, ale w porę ugryzł się w język i nie powiedział tego na głos
– Świetny pomysł… – mruknął ponownie James, ściągając z rękawa swojej bluzki nitkę pajęczyny. 
– Więc wepchnąłem Jamesa za regał ze słodyczami i sam schowałem się obok niego – Syriusz sprawiał wrażenie, jakby nie słyszał tego co przed chwilą powiedział jego najlepszy przyjaciel. – I okej, może nie usłyszałem nic wartościowego, ale… Ale kurczę, jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś się tak zachwycał słodyczami…
– I co w tym dziwnego? – zapytał racjonalnie do tej pory cichy Peter.
– No… –  Syriusz na moment wyprostował się i rozejrzał uważnie po pomieszczeniu. Goście pubu byli jednak zbyt pochłonięci swoimi sprawami, by mogli zwrócić na nich jakąkolwiek uwagę. – Ona biegała jak szalona od jednego regału do drugiego i zachowywała się jakby to wszystko widziała pierwszy raz na oczy. 
– Może widziała? Jest tam naprawdę dużo słodyczy, których nie ma nigdzie indziej. Mam Ci przypomnieć jak ty wyglądałaś przy pierwszej wizycie w Hogsmeade?
– Tak, to jest możliwe, ale nie o to mi chodzi... – Syriusz pokręcił przecząco głową – Chodzi mi o sposób w jaki się tym zachwycała. Nie mam na myśli tego, że zachwycała się mnogością smaków czy ilością. Raczej o to jak zachwycała się wszystkimi magicznymi rzeczami, jakby… jakby po raz pierwszy miała styczność z magią… Zastanówcie się chwilę. 
Przy ich stoliku na chwilę zapanowała cisza. Każdy z nich pogrążył się we własnych rozmyślaniach, przerywanych tylko dźwiękiem dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami wejściowymi do pubu i wybuchami gromkiego śmiechu przy sąsiednich stolikach.  
– Masz rację! – James krzyknął nieco za głośno i kilka osób obróciło się w ich stronę z zaciekawieniem. 
– Ciii…. – wszyscy syknęli niemal równocześnie, znów pochylając się nad stolikiem.
– Syriusz ma rację… – James zawiesił nieco głos i pociągnął spory łyk kremowego piwa, reszta poszła w ślad za nim. – To wszystko jest naprawdę dziwne. Nie macie czasem wrażenia, że ona zachowuje się jakby była z innego świata.
– Co masz na myśli? – Remus spojrzał na niego pytająco. Wszyscy jak na komendę przybliżyli się do siebie jeszcze bardziej. 
– No nie wiem… Ten zachwyt nad słodyczami i magią, braki w nieraz podstawowej wiedzy na temat zaklęć – Rogacz ściszył głos do ledwie słyszalnego szeptu, ale Remus przyznał mu w duchu rację, bo też to zaobserwował. – Przekręcanie nazw… Pamiętacie jak wam kiedyś opowiadałem jak nazwała świstokliki? 
– Klikoświsty – podsunął mu Peter wyraźnie podniecony całą tą rozmową. 
– Właśnie. Do tego ta prośba McGonagall by jej pomagać, zachwyt w oczach Slughorna, te dziwne pobyty u Dumbledore’a w nocy. To wszystko się po prostu kupy nie trzyma…
– Jeszcze to, że pojawiała się na mapie jakoś w maju, a zajęcia w Hogwartcie zaczęła dopiero we wrześniu… – Remus przełknął głośno ślinę słysząc zdanie wypowiedziane przez Syriusza. Znał ich doskonale, ale mimo to miał cichą nadzieję, że chłopaki już o tym zapomnieli i nie wrócą do tego tematu. – Myślałem, że może to jakiś nieznany nam duch, albo że nasz niezawodny Luniaczek, bez obrazy oczywiście, coś skopał przy robieniu mapy, ale teraz myślę, że to niemożliwe. Że ma to jakieś racjonalne wyjaśnienie. 
– Remusie, masz jakiś pomysł? – Lupin wyraźnie się zmieszał. Od początku miał przypuszczenia dlaczego widzi ją na mapie, mimo że nie ma jej namacalnie przed nimi. Wtedy kiedy ją spotkali po raz pierwszy bał się jednak, że jego przypuszczenia okażą się niewłaściwe, i że to faktycznie błąd mapy. Poza tym nie znali jej i skoro ona sama nie chciała się przed nimi ujawnić, to on nie zamierzał jej do tego zmuszać. Nie wiedział jakie konsekwencje dla niej, jak i dla nich, mogło to za sobą pociągnąć, tym bardziej, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, że to ich rówieśniczka. Nie był też przekonany co do tego, co mu wówczas przyszło do głowy. 
Później spędził wiele godzin na szukaniu informacji i sprawdzaniu różnych wariantów. Zaczął od tego, że rzucał na siebie zaklęcie niewidzialności i sprawdzał czy jest dalej widoczny na mapie. Następnie  narzucał na siebie pelerynę Jamesa i również obserwował czy na mapie dalej widzi kropkę podpisaną swoim imieniem. Przeczuwał, że w obu wariantach powinien się widzieć, w końcu sam tworzył tę mapę, ale czuł, że musi to sprawdzić nim podzieli się ostatecznie z chłopakami swoimi przypuszczeniami. Kiedy sprawdził już wszystkie możliwe opcje zaczął zastanawiać się nad tą najbardziej prawdopodobną. Początkowo przypuszczał, że Nel słysząc jak się zbliżają rzuciła na siebie zaklęcie kameleona albo niewidzialności, ale gdy już ją poznał zrozumiał, że to mało prawdopodobna wersja. Aniela nie była złą czarownicą, ale miała bardzo duże braki w edukacji, więc raczej nie zrobiłaby tego tak szybko i bezbłędnie za każdym razem jak ją spotykali. Poza tym, tym co ostatecznie przesądziło o porzuceniu tej teorii, był fakt, że chociażby podczas pobytu u Slughorna musiałaby rzucić te zaklęcia niewerbalnie, a dopiero teraz, na szóstym roku zaczynali się tego uczyć. 
Drugą najbardziej prawdopodobną wersją była ta, że Aniela po prostu zarzuciła na siebie pelerynę niewidkę, ale do tej pory wydawało mu się, że tylko James jest w posiadaniu takowej. Potem spędził kilka długich godzin w bibliotece i poszperał trochę w różnych źródłach. Dowiedział się, że istnieje jeszcze kilka egzemplarzy, i że na każdą pelerynę można rzucić zaklęcia oślepiające lub zwodzące, tak że na jakiś czas staje się on peleryną-niewidką, jednak szybko traci swoje właściwości. Ten pomysł też jednak odrzucił, bo był niemal pewien, że Aniela nie ma aż takich magicznych zdolności by co i rusz rzucać tak złożone zaklęcia. Jedyną możliwością było więc to, że ktoś dał jej magiczny płaszcz. Było to o tyle prawdopodobne, że po raz pierwszy spotkali się też w jednym z tajemnych przejść, więc ten kto ją tym obdarował z pewnością nie chciał by przypadkowy uczeń się z nią spotkał. A z kilkuletniego pobytu w Hogwarcie zorientował się, że niewiele osób o nich wie. Pozostało tylko pytanie, kto mógł jej dać pelerynę-niewidkę. 
Chciał podzielić się swoimi przypuszczeniami z chłopakami od razu po wakacjach, ale wtedy okazało się, że Aniela zaczyna z nimi naukę w Hogwarcie, a potem z niewiadomych sobie powodów stwierdził, że nie jest to aż takie ważne. 
– Remusie? – James trącił go delikatnie w ramię. Omiótł szybkim spojrzeniem pomieszczenie. Zobaczył, że jego przyjaciele wpatrują się w niego z napięciem, że pub jest dużo bardziej zatłoczony niż gdy przyszli tu z Peterem. W jednym z kątów lokalu madame Rosmerta romansowała z jakimś starszym facetem. 
– Hmmm?
– Pytaliśmy czy masz jakiś pomysł. – Chłopaki wpatrywali się w niego z wyraźnym oczekiwaniem. Wziął do ręki kufel kremowego piwa, ale po chwili odstawił go z powrotem na blat stolika. Wiedział, że musi im to powiedzieć. Był pewien, że jeśli sam tego nie zrobi, oni prędzej czy później odkryją prawdę i mogą mieć o to do niego żal. Podjął już decyzję.
– Peleryna-nie… – nie skończył mówić, bo Peter z całej siły nadepnął mu na stopę i ruchem głowy wskazał na drzwi. Wszyscy spojrzeli w kierunek wskazanym przez Glizdka. W drzwiach stała Lily, Ro, Alicja i właśnie Aniela. Ro wskazała w ich stronę palcem i śmiejąc się ruszyły w ich kierunku. Remus szybko wyszeptał w stronę Huncwotów – później dokończymy.
Ledwo skończył to mówić, a dziewczyny podeszły do ich stolika i zapytały czy mogą się przysiąść. Pokiwali więc głowami i usiedli ciaśniej przy stoliku. James zaprosił gestem Evans, by ta usiadła koło niego i ku zdziwieniu wszystkich, rudowłosa od razu na to przystała. 
***
Cały wypad do Hogsmeade Aniela zaliczała do udanych, dawno nie bawiła się tak dobrze. Wszystkie sklepy i cudowności, które w nich znalazła wywoływały zachwyt na jej twarzy. Dziewczyny opowiadały jej wcześniej dużo o tym miejscu, ale mimo wszystko nie spodziewała się, że to może być aż tak wspaniałe, i że w tym mieście panuje naprawdę magiczny klimat. Dodatkowo kremowe piwo, którym raczyli się przez ostatnie kilkadziesiąt minut w Pubie pod Trzema Miotłami było wyśmienite. Jedyne co ją nieco martwiło, to nieodparte wrażenie, że gdy Huncwoci zobaczyli ją w drzwiach lokalu od razu zamilkli. Miała dziwne przypuszczenie, że chwilę wcześniej ją obgadywali i nie podobało jej się to. Czuła, że ma to związek z ich wcześniejszym dochodzeniem na temat tego, kim tak naprawdę jest. Zaczęła się zastanawiać czy nie zrobiła czegoś głupiego, albo czy nie palnęła jakiejś gafy. Niemiłe uczucie potęgował fakt, że Remus cały czas siedział przy stoliku z założonymi rękami i co jakiś czas uważnie się jej przyglądał. Starał się robić to dyskretnie, ale Weles czuła na sobie jego wzrok. Reszta chłopaków rozmawiała z dziewczynami, James kokietował Lily, która sprawiała wrażenie, jakby jej się to podobało, Syriusz z Peterem i Rose rozprawiali najpierw o ostatnich rozgrywkach w quidditchu, potem o jakimś artykule z Proroka Codziennego (ten tytuł nic jej nie mówił, ale domyśliła się, że to rodzaj gazety dla czarodziejów), a Lupin przez większość czasu milczał. Postanowiła jednak, że nie będzie sobie psuła humoru i dobrego dnia jego zachowaniem, i starała się nie zwracać na niego uwagi, tylko włączała do rozmów toczących się przy stoliku. 
Gdy na dworze zaczął zapadać zmrok wszyscy zgodnie stwierdzili, że to najwyższa pora wracać do zamku. W dobrych humorach opuścili Pub pod Trzema Miotłami, machając na pożegnanie do Madame Rosmerty, która sprzątała ze stolików puste kufle po kremowym piwie i kieliszki po cherry. Na zewnątrz siąpił delikatny deszcz, a srebrny księżyc powoli przebijał się przez chmury. Idąc podzielili się na małe grupki. Ich pochód rozpoczynał Syriusz z Jamsem, zaraz za nimi szedł Peter z Remusem pogrążeni w rozmowie o magicznych stworzeniach, na samym końcu szła Nel z dziewczynami, które teraz plotkowały o kreacjach, jakie włożą na jutrzejszy bal. Szli spokojnie już niemal pustą ulicą Główną, gdy idący z przodu Syriusz przystanął i zatrzymał ruchem ręki idącego obok Jamesa. Zaraz za nim wszyscy instynktownie stanęli. Rozmowy ucichły. Black wskazał im coś, co znajdywało się przed nimi, ale Aniela nie mogła tego dostrzec. Starała się wytężyć wzrok, ale to dalej niewiele dawało. 
– Zostańcie tutaj! – szepnął do nich Syriusz – Sprawdzimy to!
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej różdżkę, a potem szybkim krokiem ruszył przed siebie. W ślad za nim od razu ruszyła pozostała trójka Huncwotów. 
– Uważaj na siebie, Lily. – James rzucił już w biegu. 
Weles nie miała pojęcia co się dzieje, spojrzała na towarzyszące jej koleżanki, ale i one sprawiały wrażenie, jakby nie rozumiały co się właśnie wydarzyło. Ani myślała posłuchać chłopaków i sterczeć tutaj. Nie chciała jednak zostawiać dziewczyn samych. 
– Zostajemy? – Zapytała je mając nadzieję, że odpowiedzą przecząco. Szczelniej opatuliła się płaszczem. Dziewczyny wahały się tylko ułamek sekundy. 
– Nie, chodźmy! – dziewczyny szepnęły równocześnie i cała trójka ruszyła powoli za Huncwotami.
– Widziałyście to co Syriusz? – Aniela spytała przyspieszając kroku. Spojrzała w stronę przyjaciółek, ale te tylko pokręciły przecząco głowami. Starały się dogonić chłopaków.
Dopiero po kilkunastu metrach blondynka zaczęła zauważać jakieś kształty. Kilka osób w ciemnych płaszczach, z kapturami na głowach stało w czymś na kształt okręgu, a między nimi coś fruwało. Widziała też jak w stronę tamtego zbiegowiska biegnie czwórka chłopaków. Im bliżej nich były, tym wyraźniej Aniela słyszała złowrogie śmiechy zakapturzonych osób. I jeden przerażony głos, który piskliwym głosem powtarzał ciągle: „puśćcie mnie, zostawcie!”. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać jak to możliwe, że Syriusz wypatrzył ich z takiej odległości. 
– Szybciej! – krzyknęła do nich Lily i wyprzedziła ją i Ro. Nel też pognała co sił. Już prawie ich dogoniły. 
– Mówiliśmy wam, żebyście zostały! – warknął do nich wkurzony Syriusz, gdy dziewczyny się z nimi zrównały. – Wracajcie…
– Co do kurwy, nędzy! – James urwał w pół zdania.
Teraz Aniela też to zobaczyła. Osiem, może dziewięć osób stało tworząc krąg i wymachiwało różdżkami. Nad nimi przelatywał jakiś drobny dzieciak, nie mógł być wyżej niż w trzeciej klasie. Ruchami różdżek przerzucali go do siebie, tak jakby grali w piłkę. Raz wisiał do góry nogami, potem wykręcali nim salto. Co jakiś czas, ktoś też kierował w niego swoją różdżkę i oblewał go strumieniem wody. Wokół leżały porozrzucane słodycze z Miodowego Królestwa i jakieś inne przedmioty. Ci w kapturach co i rusz wybuchali szyderczym śmiechem, a dzieciak płakał głośno. W Anieli krew się zagotowała. Cholera, to do tego ma służyć magia?!  - przemknęło jej przez myśl. Miała ochotę rzucić się na nich, i pobić ich gołymi pięściami. Niech no tylko dowie się, kto za tym stoi. 
– Expelliarmus! – ryknęli równocześnie Huncwoci. Dwie różdżki pofrunęły w ich stronę, a chłopaki zręcznie je złapali. Ci, którzy utrzymali swoje różdżki wyglądali na zdziwionych i wściekłych zarazem. 
– Co za frajerzy przerywają nam zabawę? – rzucił ktoś z kręgu. 
Ten niespodziewany atak ze strony Gryfonów i brak koncentracji ludzi w płaszczach sprawił, że chłopak zaczął spadać w dół. Mało brakowało a uderzył by z impetem w ziemię. 
– Wingardium leviosa!  - Lily zachowała przytomność umysłu i ryknęła dając krok naprzód. Chłopak był jednak zbyt ciężki by sama mogła go utrzymać. 
– Molliare! – Ro również zdała sobie sprawę z tego, co zaraz może się wydarzyć i zmiękczyła powierzchnię, na którą prawdopodobnie opadłby chłopak. 
– Wingardium leviosa !– Anieli wróciła przytomność umysłu i skierowała różdżkę w stronę chłopaka. Teraz razem z Lily miały już nad nim kontrolę i wylądowały nim w stosie miękkich poduszek. We trzy szybko podbiegły do niego. Dzieciak był przerażony, mokry i trząsł się z zimna. Jego szata kleiła się do niego, a z włosy spływały mu stróżki wody. Ci zwyrodnialcy musieli się nad nim znęcać już od dłuższego czasu. 
– Proszę, proszę, wielcy panowie Huncwoci, naczelni obrońcy szlam z Hogwartu! – jakiś męski głos ryknął za ich plecami. W Anieli ponownie się zagotowało, już podnosiła się by coś zrobić, ale Lily chwyciła ją za rękę. Uspokojenie chłopaka i doprowadzenie go do porządku było w tym momencie ważniejsze. 
– Nie waż się tak mówić! – wyraźny krzyk Jamesa przeszył powietrze. Aniela odwróciła głowę by spojrzeć w tamtą stronę, zarówno Huncwoci, jak i ci w kapturach stali w pełnej gotowości. Demoniczny śmiech potoczył się po zebranych jako odpowiedź na słowa Pottera. 
Teraz uformowały się dwie wyraźne grupy. Jedną tworzyli Peter, James, Remus i Syriusz, druga zaś składała się z samych postaci w kapturach. Aniela policzyła ich szybko. Było to osiem osób. Nie potrafiła ich rozpoznać po głosie, ani po posturze. W powietrzu czuć było atmosferę napięcia. Dziewczyny pomogły chłopakowi się uspokoić, po czym rzuciły na niego zaklęcie osuszające. Evans wyczarowała koc, którym szczelnie okryły trzęsącego się z zimna chłopaka. Ro odeszła z nim kawałek dalej, tak żeby nie był już w zasięgu tamtej grupki, a Lily i Nel w tym czasie zaczęły zbierać porozrzucane dookoła rzeczy. Po chwili Ro dołączyła do nich i rzuciła Reparo na torbę chłopaka, do której zaczęły wrzucać wszystkie zebrane przedmioty.
– Protego! 
­– Drętwota! 
– Protego!
Nagle nad ich głowami zaczęły przelatywać różne zaklęcia. Nel widziała tylko jak przerażony chłopak ucieka w stronę drogi prowadzącej do Hogwartu, a dziewczyny poderwały się z miejsca i dołączyły do chłopaków. 
– Expulso! – zielony promień powędrował w stronę Anieli, ale ta zrobiła szybki unik, dzięki czemu zaklęcie chybiło i uderzyło w stojące nieopodal drzewo odłamując jedną z jego gałęzi, która z cichym łoskotem upadła na ziemię.
– Pertificus totalus – rzuciła w odpowiedzi Aniela, występując krok do przodu, a promień zaklęcia ugodził jedną z zakapturzonych postaci. Jej nogi i ręce złożyły się razem wzdłuż ciała, po czym upadł twarzą na ziemię niczym kłoda. 
 ­– Rictusempra!
– Impedimenta!
– Drętwota!
– Protego!
Formuły zaklęć mieszały się w powietrzu. Teraz nie było już wiadomo kto, co rzucił. Człowiek, który wcześniej został sparaliżowany przez Anielę teraz podniósł się i dołączył do walczących. Ta dwójka, która na samym początku została pozbawiona różdżek, gdy tylko zaczął się pojedynek czmychnęła w stronę drogi prowadzącej do Wrzeszczącej Chaty. Dzięki temu Gryfoni mieli dwuoosobową przewagę. Dookoła zrobiło się już ciemno, a panujący mrok rozświetlały tylko promienie wychodzące z różdżek. 
– Expulso! – znów krzyknął, któryś z Gryfonów. Jeden z ich przeciwników zdążył zrobić unik, ale zaklęcie odbiło się od drzewa i ugodziło w inną postać w kapturze. Jego siła odrzuciła ją na kilka stóp, przy okazji zsuwając kaptur z głowy. Gryfoni byli zbyt pochłonięci walką by zwrócić na to uwagę, a człowiek ten szybko zaciągnął kaptur na głowę, zaśmiał się i rzucił kolejnym zaklęciem. Aniela jednak zamarła. Łuna zaklęcia oświetliła na chwilę twarz tamtej postaci. Weles nie wierzyła własnym oczom i starała się wmówić sobie, że to przecież niemożliwe. W końcu te brunatne, kręcone włosy rozpoznałaby wszędzie. Słyszała kolejne zaklęcia rzucane z obu stron, ale zdawały się one do niej nie docierać. 
– Expulso! – ktoś wycelował zaklęcie w jej stronę, jednak blondyna tego nie zauważyła, dalej stała jak zamurowana.
– Uważaj! – Remus kątem oka zobaczył pędzący ku niej promień zaklęcia i rzucił się w jej stronę. Odepchnął ją mocno, a ona zrobiła kilka kroków w tył i upadła. Czar ugodził w Remusa z taką siłą, że odrzucił go o kilka stóp do tyłu. Chłopak uderzył o gruby konar jednego z przydrożnych drzew i osunął się bezwładnie na ziemie.
– Remusie! – padło na raz z kilku gardeł.

11 komentarzy:

  1. Jeżu! Wreszcie mam czas, żeby na spokojnie (jeszcze raz) przeczytać w całości rozdział... No i skomentować.
    Cieszy mnie to, że Aniela zaprzyjaźnia się z dziewczynami z dormitorium, ale chciałabym być bardziej świadkiem rozwoju ich relacji. Brakuje mi trochę mniejszych, zwyczajnych scenek, gdzie więzy się zacieśniają, ale też z drugiej strony wiem, jak ciężko Ci było się zabrać do tego, dlatego staram się nie być bardzo oburzona :P Ale jak coś, to mam nadzieję, że następnym razem będzie (jak to nazywam) opis robienia cementu, który zwiąże przyjaźń :P
    Jestem bardzo ciekawa, co to za bal wymyśliłaś z okazji Nocy Duchów i tu pochwalę, bo od razu pomyślałam, że z jakimś Huncwotem pójdzie, a tu ktoś inny.
    Ej, w końcu jak ona nazywa Zofię? Zofia, czy ciocia? Bo ogólnie przeważa Zofia, a w liście w pewnym momencie jest ciocia i nie wiem, czy to przez nieuwagę, czy co?
    Jest i scena z perspektywy kogoś innego! Aż podskoczyłam z radości, jak się okazało, że to Syriusz.
    I o jejku... Jak ja lubię, jak Syriusz nie jest przedstawiany jako arogancki nastolatek, który widzi czubek własnego nosa i nie obchodzą go inni, tylko on i jego kumple.
    Cieszę się, że tak kopie w życiu Anieli ;P Chociaż... Może coś z tego będzie? Serio, jak opisujesz jakieś jej relację z innymi, to cały czas mam ochotę, żeby ona z tym kimś była sparowana. I teraz jest to Syriusz. :P
    Ależ się oni na nią uwzięli, chociaż tak swoją drogą, to się nie dziwię, bo też bym była ciekawska, ale u nich to powoli obsesja :P
    O matko, i to jak Syriusz opieprza Jamesa... Ale mu dokucza z powodu Lily. Tak notabene, to mam nadzieję, że będzie więcej czegoś z Lily i Jamesem :D
    Swoją drogą z Blacka całkiem niezły obserwator. I chciałabym bardzo, żeby w miarę szybko odkryli cały fenomen Anielki :D
    Remus też niezły research zrobił, więc czuję, że gdyby podzielił się z chłopakami tym, co ustalił, to może wszystko poszłoby szybciej :D
    Hmm... Ta "zabawa" dzieciakiem, to okrutne. Tak rozumiem jeszcze poderwać kogoś, ale takie odbijanie sobie, polewanie wodą... Przykre.
    Fajnie, że rzucili się na pomoc, chociaż spodziewałam się może wykorzystania innych zaklęć (u Anieli rozumiem jeszcze, bo słaba, ale taka Lily czy Ro, jednak umiały więcej).
    A James to taki kochany jest, że to normalnie folia bąbelkowa tej sceny <3
    Scena tej potyczki taka chaotyczna, ale z perspektywy Anieli, więc się nie dziwię. I nawet to się cieszę, bo to dla niej będzie cenna lekcja, że takie rzeczy się dzieją, bo sądzę, że nie była tego świadoma :)
    OOOOO
    O mój Jeżu... Remus to mógł Protego, a nie siebie rzucić. Nosz kurde. Niby mądry, ale głupio to rozegrał, chociaż doceniam to poświęcenie.
    Jestem ciekawa, kto to kurde pod tym kapturem i chyba przewertuje wczesniejsze rozdziały. Jak na coś wpadnę, to napiszę.
    No i żeby z Remusem było ok.
    Aaa... Czy te osoby były ze Slytherinu, czy inne domy?

    Dobra zmykam, jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy to napiszę.
    Pozdrawiam!
    I cieszę się, że udało Ci się tyle, w tak krótkim czasie napisać!
    Buziaki!
    :*
    SBlackLady
    http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pół dnia czekałam na Twój komentarz, więc cieszę się, że już jest :)

    To teraz po kolei:
    - co do scen jak się cementuje, to jakoś tak, nie pomyślałam xD. Ale masz rację, chyba muszę zacząć to opisywać, bo skupiłam się na tym, że potrzebuję tych nazwijmy to ważnych scen, a zapomniałam o innych.
    Bal mam nadzieję, że w ciągu dwóch tygodni stworzę, ale wiesz jak to ze mną jest teraz, więc kto wie, może od razu będzie razem z Wigilią :D
    Syriusz najbardziej pasował mi do opisu tej sceny, i cieszę się, że zauważyłaś to jak dobrym i wnikliwym obserwatorem jest. I jak opieprzał Jamesa. Bo wiesz, on to by generalnie chciał, żeby James się wreszcie ogarnął i zrobił z Lily wóz albo przewóz, a nie tak bawił się w ciuciubabkę. Aniela na pewno jest dla nich wszystkich nowością, więc każdy próbuje ją poznać i ona ich, może coś z tego będzie może nie.
    Co do tego jak nazywa Zofię - znają się dosyć krótko i chwilę później zostały już rodzielone, poza tym różnica wieku między nimi jest niewielka, więc Anieli ciężko się przemóc by mówić na nią ciociu, stara się, ale nie zawsze jej to wychodzi, zresztą, tamta też tego nie oczekuje. Traktują się jak rodzina, ale bardziej są w relacji przyjaciółka niż ciotka-bratanica.
    James jest kochany i słodki i nie chciałby, żeby Lily się coś stało, taki małymi gestami stara się jej pokazać, że to nie tylko szczeniackie zaloty, ale naprawdę mu zależy.
    Co do zaklęć, to przeszukałam wszystkie jakie przyszły mi do głowy, a dotyczyły walki i jakoś więcej ciekawych nie znalazłam. Poza tym oni też nie do końca wiedzieli z kim mają do czynienia, więc nie chcieli za bardzo szarżować.
    Remus no cóż... on zawsze dba o innych, i mógł rzucić Protego, ale to wydawało mu się właściwsze. To był ułamek sekundy i nie pomyślał o tym. A czy będzie z nim wszystko, ok? Okaże się w następnym rozdziale.

    Nie tylko w Slytherinie są czarne owce ;)

    Mam nadzieję, że do przeczytania niedługo.

    Ślę uściski,

    Panna Czarownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że do przeczytania niedługo. Chciałabym więcej wszystkich, więcej Jamesa i Lily (to przede wszystkim).
      Oby udało Ci się ogarnąć to wszystko i kup wreszcie klawiaturę do tabletu. Czuję, że między zajęciami dużo mogłabyś zdziałać :)
      Co jeszcze wcześniej mniej więcej wiedziałam, gdzie to zmierza, tak teraz nie wiem i ciekawość mnie zżera. :D
      Powodzenia z pisaniem kolejnych i do szybkiego! :D :*

      SBlackLady

      Usuń
  3. Po pierwsze bardzo, bardzo dziękuję za wersję mobilną! Teraz nareszcie wygodnie się czyta, duże literki, obraz się nie przesuwa, tekst nie wyjeżdża. Naprawdę super, że o tym pamiętałaś ❤ Po drugie Ciebie również muszę przeprosić za takie długie opóźnienie w komentowaniu - zawsze czytam na bieżąco, tylko często mam problem zeznalezieniem dodatkowej pół godzinki na sklecenie jakiejś opinii.

    Rozdział ogólnie bardzo przyjemny, wyjścia do Hogsmeade zawsze dobrze się kojarzą. Nie dziwię się, że Aniela reagowała tak na te wszystkie słodycze. Dla kogoś pochodzącego ze świata mugoli są naprawdę niesamowite. Cieszy mnie czujność i zdolności dedukcyjne Syriusza. To oznacza, że huncwockie umysły nie zapadły w sen zimowy i już niedługo zaczną odkrywać coraz więcej interesujących faktów. Oczywiście sympatycznym akcentem sceny w pubie Pod Trzema Miotłami było bardzo miłe w stosunku do Jamesa zachowanie Lily. Remus znów ma tajemnice przed najlepszymi przyjaciółmi, nie podoba mi się to. Dobrze, że przyszedł moment, w którym przyznaje się do szpiegowania Anieli. No i końcową akcja... dla mnie jeśli chodzi o opowiadania z ery Huncwotów zawsze zadziwiające było to, że Hogsmeade za każdym razem jest napadane przez Śmierciożerców juniorów. Każde dosłownie wyjście kończy się tak samo. A przecież to wioska zamieszkana przez dorosłych czarodziejów, są tam prawie wszyscy nauczyciele, siódmoklasiści... a nikogo nigdy nie ma na ulicy, zakapturzone postaci latają wokół atakując wszystko, co się rusza i nikt dorosły na to nie reaguje. Zawsze muszą powstrzymywać ich 15-letnie dzieciaki i dopiero kiedy opanują sytuację (na tyle ile są to w stanie zrobić dzieci), po 10 minutach pojawia się pierwszy dorosły w polu widzenia. I druga rzecz - tym młodym ślizgonom zawsze wszystko uchodzi na sucho. Mam nadzieję, że u Ciebie tak nie będzie i Dumbledore postąpi tak, jak postąpić należy, czyli wywali sprawców zdarzenia ze szkoły na zbity pysk i wystawi wilczy bilet. Błagam, niech nie będzie tak, że znów uda im się uciec... Aniela natomiast zachowała się super. Jestem pod wrażeniem, takie małe obycie z magią, braki w elementarnej wiedzy, a dała radę podczas walki. Naprawdę szacun. Ciekawi mnie bardzo, kogo ona zobaczyła pod tym kapturem, nie każ mi długo czekać na odpowiedź na tę zagadkę! Mam nadzieję, że Remus szybko z tego wyjdzie, czymkolwiek teraz dostał.

    Fajna notka, czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam serdecznie ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, doskonale rozumiem to opóźnienie w komentowaniu, ja też tak często mam. Napięty grafik, egzaminy, zaliczonka, rzeczy do zrobienia tak wiele, a czasu tak niewiele.
      Muszę przyznać, że z wersją mobilną trochę walczyłam, bo nie mogłam sobie z nią poradzić za bardzo, ale wreszcie się udało! :)


      Umysły huncwockie nie zapadły w sen zimowy, teraz chyba powoli nadchodzi czas, gdy wszystkie będą pracować na jak najwyższych obrotach. Remus i jego tajemnice mają swoje pewne uzasadnienie, i jak widzisz, źle się on z tym czuje, ale to przychodzi trochę machinalnie, nie potrafi sobie sam z tym do końca poradzić. Będzie się starał odkrywać jak najwięcej kart, ale jak mu to wyjdzie przekonamy się już niedługo.

      W ogóle myślę, że powoli zbliżamy się do momentu, gdy coraz więcej będzie się wyjaśniać, zarówno jeśli chodzi o Nel jak i stosunki między resztą paczki. Zamierzam coraz więcej skupiać się na innych bohaterach. Tylko jak już pewnie wspomniałam, czas to coś czego mi bardzo brakuje.
      Co do wyjścia do Hogsmeade doskonale rozumiem co masz na myśli, ale z drugiej strony, żeby jakoś zaangażować innych w to i pokazać, że coś faktycznie się dzieje to miasteczko jest do tego najlepszym miejscem. Jest tu dużo dorosłych czarodziejów, ale myślę, że w te wyjątkowe dni, kiedy tak tłumnie przybywają tu uczniowie Hogwartu oni jednak wolą pozostać w domach i odpocząć, a nauczyciele, no cóż... Ci też chcą trochę odpocząć, każdy wraca do zamku kiedy chce, więc dużo łatwiej się jakoś zorganizować. Przynajmniej ja to sobie tak tłumaczę.
      Co do tego czy zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje, to się jeszcze okaże. Te postacie były zakapturzone, więc Huncwocie i dziewczyny nie mieli jak ich wszystkich rozpoznać, część uciekła, a czy kogoś złapali? Zobaczymy w następnym rozdziale.


      To kogo zobaczyła Aniela okaże się już w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że pojawi się w tym, a już najpóźniej w przyszłym tygodniu.


      Pozdrawiam cieplutko i ślę uściski,

      Panna Czarownica

      Usuń
  4. Cześć! Jestem tu nowa! :D
    Kiedyś blogosfera była moim życiem... Po pewnym czasie niestety straciłam do niej serce aż pewnego dnia stwierdziłam, że miło byłoby powrócić. Tak więc szukałam i szukałam jakichś aktywnych blogów, natrafiłam na spis opowiadań, w którym znalazłam właśnie Twoje! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę :) :D
    Przyznaję bez bicia, przeczytałam tylko najnowszy rozdział, ale bardzo mi się on spodobał. Masz lekki styl, który czyta się bardzo przyjemnie. Rozdział był dość długi, a jednak nie męczyłam się. Nawet jakbyś napisała jeszcze kilka linijek, nie narzekałabym :D Bardzo lubię czasy Huncwotów, podoba mi się nutka polskości, jaką dodałaś do swojego fanfiction <3 To czyni je wyjątkowym, nigdy z takim się nie spotkałam.
    Podoba mi się też, że Twoje opowiadanie nie składa się z samych dialogów, ale ma barwne opisy, to ogromny plus :)
    Z pewnością w wolnej chwili zagłębię się w resztę rozdziałów, a tymczasem życzę powodzenia w pisaniu kolejnego!
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że do zobaczenia pod innymi postami :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, nawet nie wiesz jak mi miło, że tu trafiłaś <3

    Miałam bardzo podobne odczucia co do całej blogosfery,, kiedyś spędzałam długie godziny pochłaniając namiętnie przeróżne opowiadania (głównie z czasów Huncwotów), tam też poznałam moją super przyjaciółkę, jednak potem to porzuciłam na długie lata, aż przypomniałam sobie, że właśnie owa przyjaciółka ciągle tworzy i dzięki niej poznałam blogowanie na nowo. Ona też namówiła mnie do stworzenia czegoś swojego i o to jestem!
    Bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa i ciepłe przyjęcie tego rozdziału. Akurat w pisaniu dialogów nie czuję się zbyt dobrze, więc staram się nadrabiać to opisami, także cieszę się, że Ci się podobały. Nuta polskości jest czymś co zawsze chciałam jakoś wpleść w opowiadanie, i będzie się co jakiś czas mniej lub bardziej tutaj przejawiać.
    Gdybyś miała jakieś pytania co do wcześniejszych rozdziałów, to pisz śmiało, zawsze z chęcią odpowiem.

    Również mam nadzieję, że do zobaczenia pod innymi rozdziałami (kolejny powinien się pojawić najpóźniej do końca listopada).

    Pozdrawiam cieplutko i ślę uściski w te mroźne dni,

    Panna Czarownica <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie skomentować ten rozdział raz jeszcze, bo teraz przeczytałam go ponownie, już mając w głowie całą fabułę :) Wiele daje znajomość treści.

      Zacznę od tego, iż bardzo się cieszę, że Aniela coraz lepiej odnajduje się w Hogwarcie.
      Co do jej reakcji na wszelkie uroki Hogsmeade... Też bym tak zareagowała :D Kiedyś (mam nadzieję) tak zareaguję, gdy już nie będę biednym studentem i udam się do Warner Bross :D Będę piszczeć z zachwytu, skakać w miejscu jak piłeczka, brać wszystko do rąk i płakać z nadmiaru emocji :P
      Ale wracając do rozdziału...
      Nic dziwnego, że jej zachowanie wzbudziło u Syriusza jakieś przemyślenia. Jednak w innych krajach też są przecież magiczne sklepy, a w samym Londynie jest jeszcze Pokątna, więc jednak to jej zachowanie było trochę dziwne.
      Nie potrafię rozgryźć Remusa. Niby się interesował Anielą, potem interesował się nią w tajemnicy. Potem niby miał nadzieję, że jej temat ucichł, ale jakby wciąż nie potrafił jej zaakceptować? Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa, czy zmieni się jego stosunek do dziewczyny i jeśli tak, to w jakim kierunku.
      Ostatnia scena była drastyczna. Może nie na tyle, by zmrozić mi krew w żyłach, ale wciąż wywołała we mnie wiele negatywnych emocji i obawę o to, co nastąpi.
      Mam nadzieję, że Remusowi nic poważniejszego się nie stało. No i liczę na to, że jego bohaterski czyn wobec Nel przełamie pierwsze lody :)

      No i jeden rozdzialik mi został! :O Dziś lub jutro jeszcze przeczytam :D
      A tymczasem serdecznie pozdrawiam!
      Buziaczki! :*

      Usuń
    2. PS Mam nadzieję, że Zofia barwnie opisze, co u niej i Marcina, bo jestem tego naprawdę bardzo ciekawa!!!
      PPS Teraz także i ja jestem ciekawa, co u Leny!
      PPPS Staram się sobie przypomnieć, kto miał takie kręcone włoski i nie potrafię i naprawdę jestem też ciekawa tego, kogo Aniela rozpoznała. Czyżby ten chłopak z Polski? (Boziu, skleroza mnie dopada...)

      Usuń
  6. Ty już kończysz nadrabiać, a ja jeszcze ani jednej literki nie postawiłam ani jednej literki w nowym rozdziale. A miałam tyle przez święta napisać :(


    Zdecydowanie znając fabułę lepiej się czyta, tym bardziej się cieszę, że dałaś mi szansę i postanowiłaś poczytać od początku. Przyznam się, że Aniela i jej reakcja na Hogsmeade jest inspirowana trochę moją osobą i moimi reakcjami na każdy zdobyty górski szczyt. Może nie skaczę wtedy jak szalona, bo wiadomo, że to niebezpieczne, ale poziom zachwytu jest podobny. Huncowci są bardzo dobrymi obserwatorami, więc Syriusz od razu zauważył, że jej zachowanie nie jest naturalne, bo jak słusznie zauważyłaś, niezależnie od tego gdzie dorastała i do jakiej szkoły chodziła z pewnością powinna mieć już do czynienia z podobnymi miejscami. Jeszcze chwila i chłopaki zaczną układać po kolei elementy układanki i może coś im z tego wyjdzie.
    Super, że nie potrafisz rozgryźć Remusa, bo on sam siebie do końca nie potrafi rozgryźć. Przy Anieli staje się zupełnie innym człowiekiem. Już w którymś komentarzu pisałam, że to trochę dlatego, że na swój głupi sposób stara się ją chronić, bo nie wie jaką tajemnice skrywa, a boi się, że to może być coś podobnego do jej tajemnicy, a jednocześnie chyba nie potrafi zaakceptować tego, że robi coś obok chłopaków, że ma przed nimi tajemnice. Od razu zdradzę, że jego bohaterski czyn przełoży się na poprawę relacji między nimi, ale jak bardzo i jak szybko to cóż... Sama nie jestem pewna :P

    Miałam problem z opisaniem sceny walki, bo z jednej strony miała być groźna, ale z drugiej to jednak jeszcze dzieciaki/nastolatkowie, więc nie walczą jakoś super dobrze, mam nadzieję, że udało mi się to zbilansować.


    Co do Zofii i Marcina. To szykuję parę rozdziałów tylko o nich jako bonus do akcji, pierwszy prawdopodobnie w lutym (mam na nich plan i to kwestia wygospodarowania czasu, a dopiero po egzaminach będę luźniejsza).


    Do zobaczenia pod następnym postem.


    Ślę uściski,

    Panna Czarownica

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic