21.07.2019

Rozdział 14

Aniela szczelniej opatuliła się szalikiem. Mimo że w Anglii zima nigdy nie była specjalnie sroga, to powoli czuć już było zbliżające się święta. Wiatr hulał dookoła. Chmury zasłaniały już niemal całe niebo zwiastując rychłe opady śniegu. Błonia Hogwartu były niemal puste, jednak to jej nie przeszkadzało. Musiała wyjść i pooddychać świeżym powietrzem i przenalizować ostatnią rozmowę z Dumbledore’em. Strażnica Myśli miała pomóc rozwiązać im zagadkę magicznych mocy Anieli, a tymczasem dziewczyna miała jeszcze więcej znaków zapytania niż przed rozmową. O ile w ogóle to było możliwe.
Przeszła kolejne kilka kroków, aż znalazła się nad skrajem Zakazanego Lasu. Zaczęła powoli iść wzdłuż niego i przypominać sobie rozmowę z dyrektorem.
– Strażnica Myśli pomoże nam rozwiązać twoją tajemnicę – Dumbledore powiedział to i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
– Strażnica Myśli? – Nigdy wcześniej nie słyszała takiego określenia. Spojrzała pytająco na dyrektora, ale ten wydawał się być zbyt zamyślony by usłyszeć jej pytanie. Odczekała jeszcze chwilę i zaczęła znowu ­– Co to takiego?
– Taaak… tak jak już mówiłem Strażnica Myśli nie jest uniwersalnym określeniem i nazwą tego miejsca. W dawnych wierzeniach nazywano je niekiedy Grotą Wspomnień, ale niezależnie od tego jaką nazwę przyjmiemy, to miejsce niezwykłe, gdzie aż gęsto od prawdziwej, starej magii.
Rozdziawiła usta ze zdziwienia. Próbowała sobie przypomnieć czy może Wroński nie wspominał jej o podobnym miejscu, czy nie czytała czegoś o tym w legendach, których całe stosy przejrzała w podhalańskim mieszkaniu Zofii, jednak w jej głowie panowała pustka. Poruszyła się niepewnie na krześle, a mężczyzna zaczął mówić dalej.
– Widzisz Anielo, podczas naszej wizyty w Ministerstwie Magii usłyszałaś warunki jakie muszą mieć miejsce, by ktoś w tak późnym wieku, posiadł tak wielką magiczną moc.
– Tak, pamiętam… – w myślach odtworzyła tamtą sytuację, aż dziwne, że od tamtego czasu minęło zaledwie kilka miesięcy. W końcu, aż tyle w jej życiu się zmieniło. Założyła za ucho niesforny kosmyk włosów, który opadał jej na czoło i zaczęła mówić. – Ktoś z zerowymi albo bardzo znikomymi umiejętnościami magicznymi musi bezwarunkowo oddać swoje serce komuś innemu.
– Zgadza się. I taka sytuacja miała miejsce w twoim przypadku. Przed trafieniem do sierocińca zdarzały ci się drobne magiczne sytuacje. Potrafiłaś przesunąć niewielki przedmiot, zmienić natężenie światła, a w sytuacji bardzo silnych emocji udało ci się nawet przefarbować zabawkę. Pamiętasz? – Dumbledore spojrzał na nią ciepło.
– Pamiętam, wtedy strasznie się bałam widząc jak Stefan nagle staje się różowo-zielony. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Ale za chwilę znów zaczęła się wiercić na krześle. Bardzo nie lubiła siedzieć w takich momentach, jednak spokój i opanowanie dyrektora sprawiały, że nie potrafiła się podnieść. – Ale dalej nie rozumiem. Co ma do tego ta cała Strażnica.
– Spokojnie, po kolei. Długo analizowałem twój przypadek i z twoich opowieści, a także wspomnień, do których dałaś mi dostęp wynika, że od zawsze towarzyszyła ci magiczna aura. Zbyt słaba byś mogła dostać list do którejś ze szkół magicznych, ale zbyt silna by móc zaklasyfikować cię jako charłaka. Z resztą z tego co nam do tej poryw wiadomo, nie miałaś żadnych magicznych przodków, więc nie mogłabyś być charłakiem. Jednak twoja aura jak już wspomniałem była bardzo niewielka, gdy targały tobą silne emocje nieco się zwiększała, nigdy na tyle by iskierka z twoim nazwiskiem zabłysnęła w Departamencie Czarodziejów w Ministerstwie Magii. Twoje umiejętności z tamtego okresu nie pozwoliłyby ci zgłębiać tajników magii. Były zaledwie mglistym cieniem prawdziwej magicznej siły. A przynajmniej na to wyglądało. – Aniela pokiwała ze zrozumieniem głową – Pamiętasz drugi warunek?
Wysiliła się próbując sobie przypomnieć. Po chwili na jej policzki wstąpił delikatny rumieniec. I skinęła nieznacznie. Z wyrazu twarzy Dumbledore’a odczytała, że oczekuje, aż powie to na głos.
– Pamiętam, że pan coś wspominał, że osoba taka musi być odważna, prawa i dobra – spuściła wzrok zawstydzona. I zaczęła intensywnie wpatrywać się w swoje paznokcie. Po chwili znów przemówiła – ale ja wcale taka nie jestem…
– Mylisz się Anielo. Trzeba naprawdę ogromnej odwagi by poświęcić siebie i pokazać swoja inność, żeby uratować cudze życie. – Spojrzała wtedy na niego pytająco. Totalnie nie miała pojęcia o co może mu chodzić. Przecież nigdy nie poświęciła swojej osoby by uratować komuś życie. Dyrektor widząc zdziwienie na jej twarzy uśmiechnął się w ten swój nauczycielski sposób i zaczął wymieniać – Twoja wycieczka w góry z ciotką? Czy nie wtedy, ryzykując wszystko, zatrzymałaś kamienie by ją ocalić?
– Tak, ale przecież….
– A ten chłopiec, którego w ostatniej chwili odepchnęłaś spod pędzącego samochodu?
– Ale przecież…
– A starsza pani, której robiąc te wszystkie mugolskie triki przywróciłaś krążenie?
– No tak, ale… – teraz była już cała czerwona. – Przecież to nic takiego… Zresztą, skąd pan o tym wie?
– Widzisz my czarodzieje też mamy swoje sztuczki. – Puścił jej oczko i poprawił okulary połówki zsuwające mu się z nosa. – Jak widzisz spełniasz oba kryteria. Zgadzasz się ze mną?
Zastanowiła się przez chwilę rozważając dokładnie wszystkie wypowiedziane przez nich słowa. Po namyśle pokiwała na znak zgody. Chciała wstać, ale Dumbledore pokręcił delikatnie głową, więc usiadła znów na krzesełku.
– Jak pamiętasz, powiedziałem wtedy, że legendy mówią o trzech warunkach – zawiesił na chwilę głos dając jej czas na przemyślenie. Pokiwała głową przypominając sobie jego słowa. – Wtedy jednak nie wiedziałem, jakie jest to trzecie kryterium. Te kilka miesięcy starałem się zgłębić tę tajemnicę. I wydaję mi się, że jestem już coraz bliżej. Odpowiedź może nam przynieść właśnie Strażnica Myśli.
Powoli doszła do chatki gajowego. Widząc palące się u niego światło zastanowiła się co też może takiego robić i jaki on jest. Dziewczyny mówiły, że jest bardzo sympatyczny i czasami do niego przychodziły w odwiedziny, jednak ona nie miała nigdy do tego odwagi. Znała go tylko z widzenia, gdy dostrzegała jego wysoką sylwetkę na szkolnym korytarzu czy podczas drogi na lekcje zielarstwa. Zawsze wydawał jej się życzliwy, i mimo że nie miała jeszcze tak naprawdę okazji z nim porozmawiać to pewnie by się ucieszył na jej widok. Postanowiła jednak zakręcić znów wzdłuż Zakazanego Lasu, bo natrętne myśli na  temat jej samej nie dawały jej spokoju. Chmury na niebie robiły się coraz cięższe. Na jej dłoń spadła pierwsza kropla deszczu, jednak wcale nie zamierzała jeszcze wracać do Zamku. Ponownie wróciła myślami do spotkania sprzed kilku dni.
Mężczyzna podniósł się z krzesła i podszedł do przeszklonej gabloty, która kilka chwil temu tak bardzo ją zainteresowała. Otworzył delikatnie drzwiczki i gestem ręki dał jej znak, by podeszła. Ona czym prędzej podniosła się z miejsca i stanęła tuż obok dyrektora, który dotknął palcami starożytnych run, wyrytych na kamiennej misie i zaczął mówić.
– To niezwykłe naczynie to Myślodsiewnia. Kiedyś już mówiłem ci, że gdy w głowie czarodzieja kłębi się za dużo myśli można je odsiać i obejrzeć później. Myślę, że najlepiej będzie jeśli obejrzysz to ze mną.
To mówiąc dotknął różdżką do swojej skroni. Wyglądało to jakby wyciągał z niej grubą, srebrną nić, podobną do tej, którą wydobył z siebie podczas pierwszej wizyty w jej domu. Następnie zwisającą nić strzepnął nad kamienną misą. Wypełniła się ona wówczas srebrzystą substancją, która zaczęła się unosić i wyglądała jak zaczarowana mgła, jednak po kilku sekundach opadła. Aniela zajrzała z zaciekawieniem do środka i zobaczyła, że myślodsiewnia jest teraz wypełniona płynem o delikatnej niebieskiej poświacie.
– Oglądanie myśli i ich odsiewanie to bardzo zaawansowana i tajemnicza magia. Trzeba uważać, które wspomnienia się odkładała, bo mogą one zostać wykorzystane przeciwko nam. Pamiętaj, wspomnienia to jedna z najcenniejszych rzeczy, jaką może dysponować człowiek, ale też jedna z największych broni. Dbaj o nie i nie pozwól by trafiły w niepowołane ręce.
Ponownie pokiwała głową. Patrzyła jak zaczarowana w naczynie. Chciała w nim coś dostrzec, jednak widziała tylko spokojną taflę wypełniającego je płynu.
– Żeby móc obejrzeć wspomnienie trzeba poruszyć substancję znajdującą się wewnątrz myślodsiewni. – Słysząc te słowa wyciągnęła przed siebie dłoń, jednak dyrektor chwycił delikatnie jej nadgarstek. Cofnęła więc ją speszona i słuchała dalej. – Będąc we wspomnieniu jesteśmy tylko biernymi obserwatorami. Będziesz widzieć mnie, a ja ciebie, jednak nikt nas nie usłyszy, nie zauważy i nie możemy zmienić biegu wydarzeń.
Gdy pokiwała ze zrozumienie głową Albus Dumbledore skinął w jej stronę, więc nie czekając dłużej wyciągnęła rękę w stronę naczynia ciesząc się, że wreszcie zaspokoi swoją ciekawość. Zawahała się na chwilę tuż nad samą cieczą, ale widząc jego spokojne spojrzenie dotknęła palcem substancji.
Przez pierwszą sekundę nic się nie działo, ale po chwili substancja zaczęła ją wciągać do środka. Była przerażona, chciała krzyknąć jednak nie mogła wydobyć z siebie głosu. Po chwili wylądowała w pustej jaskini. Szybko podniosła się z kolan i rozejrzała dookoła. Ciemne kamienie były śliskie, mimo że nie czuła żadnych zapachów unoszących się w tym miejscu, wyobraziła sobie, że musi tu być bardzo wilgotno i duszno. Po krótkiej chwili tuż obok niej wylądował dyrektor. Zrobił to z o wiele większą gracją niż ona.
– Lata praktyk – rzucił do niej wesoło i poprawił okulary zsuwające mu się z nosa.
– A więc to jest ta cała Strażnica? – czuła, że rozwiązanie jej zagadki jest już na wyciągnięcie ręki. Z podekscytowania niemal zaczęła dreptać w miejscu.
– Niestety, do Strażnicy nie moglibyśmy dostać się tak łatwo. Jak nazwa sugeruje, jej zadaniem jest ochrona myśli. Nie sądzę, więc żeby czarodzieje, którzy ją stworzyli pozwolili tak łatwo wedrzeć się do ich największych tajemnic.
Zarumieniła się ponownie tego wieczoru. Jednak nie chciała za bardzo dać tego po sobie poznać. Rozejrzała się jeszcze raz uważnie dookoła i dotknęła palcami jednego z kamieni. Zdziwiła się, gdy nie poczuła jego chłodu.
– Pamiętaj, że jesteśmy w moim wspomnieniu. – Dumbledore musiał zauważyć jej zmieszanie. – Oddanie takich doświadczeń jest w nim niemal niemożliwe.
Zabrała więc rękę ze ściany i spróbowała zrozumieć czemu się tutaj znaleźli. Zauważyła, że przed nimi stoi mężczyzna w identycznej szacie jak jej towarzysz. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to właśnie jest Dumbledore ze wspomnienia. Ruszyła więc w jego stronę, a jej towarzysz zrobił to samo. Stanęła za plecami dyrektora ze wspomnienia chcąc dostrzec to co widzi on, jednak z tej pozycji zasłaniał jej cały widok.
– To tylko wspomnienie. Ja z tamtego czasu nie zdaję sobie sprawy, że tu jesteśmy i nie ma możliwości bym nas zauważył. Zobacz – Aniela przesunęła się na bok, tak, że widziała teraz Dumbledore’a ze wspomnienia w całej okazałości. Prawdziwy dyrektor stanął zaś tuż przed nim. Gdy tamten wyciągnął rękę i przeniknął nią całe ciało jej towarzysza zamarła na chwilę. – Widzisz? Jesteśmy tutaj niemal jak duchy. Obserwuj uważnie.
Zaczęła więc podążać za mężczyzną ze wspomnienia. Ten błądził ręką po ścianie jaskini. Wyglądało to jakby czegoś intensywnie szukał. Czasami zatrzymywał się na dłużej w jednym miejscu, starał się je przetrzeć rękawem szaty czy wydobyć z niego coś za pomocą różdżki. Nie wiedziała jakich czarów używa, bo wszystko to robił niewerbalnie. Mogła więc jedynie błądzić ręką po tych samych kamieniach co on. Do tej pory jednak chyba nie znalazł niczego ciekawego, bo usłyszała jego zrezygnowane westchnięcie, które wśród towarzyszących mu kropel wody opadających na kamienie miało jeszcze większy efekt. Powoli przeszli do kolejnego korytarza i kolejnego, ale dalej nie wiele się dowiedziała i dyrektor chyba również nie. Już chciała zapytać po co tak właściwie się tutaj znaleźli, gdy Dumbledore ze wspomnienia zatrzymał się na dłużej przy jednym z kamieni, a ten prawdziwy, towarzyszący jej podszedł do niego i zaczął się uważnie przyglądać.
Z ruchu jego ciała i skupienia na twarzy mogłaby przysiąc, że znaleźli się w jakimś niezwykłym miejscu. Sama miała wrażenie, że niemal czuła obecną tu magię. Wiedziała, że to tylko wytwór jej wyobraźni, spowodowany podniosłością chwili i ciągłym napięciem w oczekiwaniu na coś niezwykłego, jednak i tak czuła podekscytowanie. Wreszcie Dumbledore przyłożył różdżkę do kamienia, który nie wyróżniał się niczym od innych, ale po chwili zauważyła jak ściana zaczyna drżeć. Skały zaczęły się niebezpiecznie przesuwać a jej serce podeszło do gardła. Instynktownie odsunęła się, ale prawdziwy Dumbledore podszedł jeszcze bliżej i przywołał ją gestem ręki. Z duszą na ramieniu podeszła do niego. Głazy drżały jeszcze przez chwilę. Po upływie kilku sekund delikatny mech który je porastał, zaczął się rozstępować, a na ich powierzchni pojawiły się dziwne wyrzeźbienia. Całe drżenie ustąpiło. W głębi serca liczyła, że nagle ukażą się jakieś wrota i wejdą przez nie do środka, do samej Strażnicy, ale nic takiego nie miało miejsca. Przyjrzała się bliżej ścianie, która jeszcze chwilę temu się poruszała i jęknęła zdenerwowana.
– Przecież to jakieś hieroglify… Nic z tego nie rozumiem… – spojrzała na Dumbledore, ale ten w skupieniu analizował to co tam jest.
– Masz rację Anielo, te inskrypcje to starożytne runy. Jedyne co udało mi się z nich odczytać to nazwa tego miejsca – Strażnica Myśli. Cała reszta chroniona jest jednak niezwykle silną magią. Przyjrzyj się uważnie. – Blondynka zaczęła wpatrywać się w wyryte na kamieniach znaczki. Początkowo widziała tylko tyle, że nic z tego nie rozumie, jednak im dłużej się w nie wpatrywała, tym bardziej rozumiała o co chodzi dyrektorowi. Znaczki te zaczynały się przemieszczać, łączyć, gdy udało jej się rozpoznać kształt jednego, ten natychmiast zamieniał się w coś innego albo rozmywał się. – Ktoś rzucił na to potężne zaklęcie, tak że nie można tego odczytać. Zrozumienie co jest tutaj napisane, może być kluczem do odkrycia tajemnic Strażnicy. Wracajmy.
Ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, a jakaś siła poderwała ja znów do góry. W ułamku sekundy znalazła się znowu w gabinecie dyrektora. Ponownie wylądowała na kolanach na ziemi. Jednak teraz wstała i otrzepała się dużo szybciej niż za pierwszym razem. Wędrowanie po myślach było dużo przyjemniejsze niż teleportacja, jednak wiedziała już, że musi jeszcze opanować sztukę lądowania.
Gdy koło niej znalazła się Dumbledore, dała mu chwilę by wydobył myśl z kamiennej misy i umieścił ją ponownie w swojej głowie i zadała mu pytanie.
– Panie dyrektorze, nie rozumiem. Jak tutaj przyszłam powiedział pan, że wie już o co chodzi i Strażnica Myśli jest kluczem do moich magicznych zdolności. Tymczasem… Przecież niczego się nie dowiedziałam. – Albus podszedł do klatki Fawkesa i jednym ruchem różdżki wyczyścił jej wnętrze. – Nie wiem, może ja jestem na to zbyt tępa, ale ja naprawdę nie rozumiem.
– Widzisz, nie zawsze wszystkie odpowiedzi są podane od razu na tacy. – Odwrócił się w jej stronę, a ona zrezygnowana schowała twarz w dłoniach. – Strażnica Myśli jest kluczem do tej zagadki, jednak schowana jest za wieloma drzwiami. Ja odkryłem jedne, ty musisz pomóc mi odkryć kolejne.
– Czyli co mam zrobić? – westchnęła i znów spojrzała z wyczekiwaniem na mężczyznę.
– Zapamiętałaś dokładnie to co widziałaś? To miejsce? – Pokiwała głową – W takim razie… Jako dyrektor nie mogę ci za wiele powiedzieć, bo to nie przystoi mojej profesorskiej godności, ale wydaje mi się, że w naszej szkolnej bibliotece znajdziesz podpowiedź.
– Dalej nie rozumiem. – Ona również podeszła do klatki Fawkesa, który przechylił głowę w jej stronę.
– Zainteresowanie dyrektora niektórymi księgami mogłoby zostać odnotowane, a gdyby niechcący wypłynęło to poza mury szkoły, mogłoby się źle skończyć nie tylko dla mnie czy dla ciebie. Dlatego sam nie mogę pójść do biblioteki i znaleźć odpowiedzi. – Spojrzał w jej stronę i na chwilę ściszył głos – chciałem, żebyś sama to zobaczyła, bo dzięki temu będziesz wiedziała czego szukać. Tylko uważaj na siebie.
– Ale… – chciała jeszcze o coś zapytać, ale mężczyzna poprowadził ją w stronę drzwi.
– Jestem pewien, że dasz sobie z tym radę.
Nawet nie zauważyła, gdy te padające wcześniej delikatne krople przerodziły się w śnieg z deszczem. Na błoniach robiło się już ciemno, ona była już niemal cała przemoczona, gdy postanowiła wrócić do wnętrza Hogwartu. Dalej nie wiedziała co też dyrektor miał na myśli i jak ma znaleźć klucz do Strażnicy Myśli. Nie czuła, żeby nawet na krok zbliżyła się do rozwiązania tajemnicy.
***
Polowa grudnia przywitała zamek Hogwart obfitymi opadami śniegu. Po ostatnich tego dnia zajęciach cała gromada uczniów wysypała się na błonia by po raz pierwszy w tym roku zanurzyć palce w białym puchu. Nie inaczej zamierzała postąpić również czwórka Gryfonów. Syriusz, Remus, James i Peter zaraz po skończonych zajęciach transmutacji pobiegli do wieży Gryffindoru by zabrać stamtąd cieplejsze ubrania.
– Oooo! Lily… – Potter po wybiegnięciu z dormitorium zatrzymał się zaraz przy schodach i prawdopodobnie jak zwykle wyszczerzył zęby w uśmiechu, jednak zbiegający za nim Syriusz nie miał okazji tego zaobserwować, bo z impetem wpadł w jego plecy.
– Rogacz, do cholery! – wrzasnął Black próbując złapać równowagę.
– Wybacz mi Łapciu, zobaczyłem piękną damę i nie mogłem przejść obok niej obojętnie – słysząc te słowa Syriusz pacnął z otwartej ręki w czoło i pokręcił głową z niedowierzaniem. Kątem oka zobaczył jednak, że twarz Rudej zaczyna niebezpiecznie zbliżać się kolorem do barwy jej włosów.
– Skoro już o pięknych paniach mowa… – stanął teraz obok okularnika i również uśmiechnął się w stronę Lily i towarzyszących jej Ro i Mii – Może zechciałyby panie udać się z nami na błonia, w celu przeprowadzenia niezwykle emocjonującej bitwy na śnieżki?
– No nie wiem… – zauważył jak Lily spogląda kątem oka w stronę Rogacza.
– Ja chętnie – Ro zgodziła się bez wahania. Spojrzał jeszcze na Mię, która ta też pokiwała ochoczo głowo.
– Lily, nie daj się prosić – James uśmiechnął się w jej stronę, a on zaczął mu wtórować – Peter i Remus już na nas czekają, a przecież zaraz będzie przerwa świąteczna. Zdążysz nadrobić.
– Lil, nie wygłupiaj się, chodź z nami – odezwała się Mia i zaczęła popychać ją nieznacznie w stronę dormitorium.
– Och… No dobra – Ruda ledwo zdążyła wypowiedzieć te słowa, a dziewczyny pociągnęły ją w stronę dormitorium.
– Weźmiemy tylko coś cieplejszego i zaraz będziemy – już ze schodów krzyknęła w ich stronę Mia, a on z James przybili sobie piątki.
Oczekiwanie na dziewczyny trwało krócej niż się spodziewali. Wybiegły roześmiane ze swojego dormitorium już po kilku minutach. Jak się okazało w środku spotkały jeszcze Alicję i Anielę. Alicja była umówiona z Frankiem, ale Nel po krótkich namowach również postanowiła pójść z nimi. Po kolejnych kilkunastu byli na błoniach. Rozglądali się uważnie dookoła chcąc namierzyć wzrokiem Remusa i Petera, jednak nigdzie ich nie było. Dookoła nich biegało kilkanaście uczniów z różnych domów. Niektórzy rzucali się śnieżkami, niektórzy tylko spacerowali, a jeszcze inni kładli się na ziemi i robili aniołki w śniegu. Dochodzili już powoli do boiska do Quidditcha, gdy nagle Syriusz oberwał śnieżką. Rozmasował sobie dokładnie kark i jeszcze raz rozejrzał się dookoła. Po chwili śnieżkę zarobił okularnik. Nie czekając dłużej schylił się by uformować białą kulkę, ale robiąc to znów oberwał. Dziewczyny pisnęły, gdy jedna z nich dostała w głowę.
– Bitwa! – z bojowym okrzykiem zza drzewa wyskoczył Remus trzymający w dłoniach kulkę, a z drugiej strony dołączył do nich Peter.
– Bitwa! – reszta odkrzyknęła i wszyscy zaczęli obrzucać się białym puchem.
Dziewczyny piszczały i chowały się za drzewami by uniknąć strzałów. Co jakiś czas zdarzyło im się również w któregoś rzucić, jednak poza śnieżkami od Ro, większość była bardzo niecelna.
– Dobra! Dzielimy się na drużyny – Syriusz krzyknął wychylając się zza drzewa, ale w tym samym momencie dostał w twarz od któregoś z przyjaciół – Ej no! Dziewczyny kontra chłopaki, co wy na to?
– Zgoda! – równocześnie odkrzyknęli mu Huncwoci.
– Ale wy jesteście silniejsi! – Lily wychyliła się zza swojego drzewa chcąc zaprotestować, ale w tym samym momencie przeleciała koło niej śnieżka, więc znów się schowała.
– Właśnie, to będzie nie fair… – Ro również zaprotestowała.
– Damy wam fory – tuż koło niego nie wiedzieć skąd znalazł się James i wystawił język w stronę dziewczyn – no chyba, że uważacie, że jesteście za słabe by w kogoś z nas trafić.
– Za słabe? No chyba sobie kpisz, panie Potter! – Evans wyraźnie się wkurzyła – Już my wam pokażemy!
– Ale jak wygramy, to umówisz się ze mną Evans?
– Twoje niedoczekanie Potter!
– To umówisz się czy nie, bo nie wiem czy się starać? – Ruda się zaczerwieniła, a Huncowci parsknęli śmiechem. Syriusz przybił swojemu koledze piątkę.
– Najpierw z nami wygraj! – Lily pokazała mu język i schyliła się by zacząć przygotowywać sobie amunicję. W ślad za nią poszła reszta dziewcząt.
Przez kilka sekund pokazywali sobie znaki, które rozumieli tylko oni, i które opisywały ich taktykę. Syriusz obserwował, że dziewczyny też wykorzystują ten moment i naradzają się szepcząc do siebie. Ustalili, że James klasycznie zajmuje się Rudą, Peterowi w udziale przypadła Mia, Remus miał nie zostawić suchej nitki na Anieli, natomiast jemu przypadła Ro. Cieszył się, bo to oznaczało, dość wyrównaną walkę.
– 3… 2… 1… – usłyszał jak Remus zaczyna głośno odliczać. Łapa więc schylił się by nabrać w ręce trochę śniegu – START!
Zaraz po okrzyku Remusa dokoła zaczęła latać śnieżna broń. Co i rusz ktoś z nich obrywał śmiejąc się przy tym głośno. Każdy z chłopaków pobiegł za dziewczyną, która miała być jego celem. Biegnąc w stronę Ro zauważył, że są one nieco zdezorientowane, co chyba oznaczało, że inaczej się podzieliły. Z Huncwotami starali się wykorzystać tę przewagę, jednak po kilku oberwanych śnieżkach, szybko się przegrupowały i zaczęli walczyć ze sobą dwójkami. Co jakiś czas ktoś nagle obrywał kulką przeznaczoną dla kogoś innego. On sam chyba ze trzy razy oberwał śnieżką wycelowaną w Pottera i dwa razy, tą która była przeznaczona dla Remusa. Ale tak jak podejrzewał, walka z Watson była bardzo zacięta. Rzucała w niego praktycznie taką samą ilością śnieżek jak on w nią. Robiła bardzo szybkie i niekiedy perfidne uniki. Chowając się za drzewem, by ulepić kolejną kulkę i na chwilę złapać oddech widział, że Peter i Mia już się poddali i robią aniołki w śniegu. Ciekawy był, które z tej pary wygrało. Z drugiej strony Remus gonił Anielę, która śmiała się w głos, a Ruda chowała się za drzewem przed Potterem. Nie mógł jednak dłużej czekać, bo bał się, że Ro zaraz do niego dobiegnie i wsmaruję mu śnieg w twarz, a to oznaczałoby przegraną. Z bojowym okrzykiem wybiegł zza drzewa, jednak nie widział nigdzie swojej rywalki.
– Przepraszam, Łapo! – zimny śnieg spłynął mu za kołnierzyk
– Z prawej! – Nie zdążył odkrzyknąć w stronę Rudej, gdy Peter wykrzyczał mu ostrzeżenie. Szybko odwrócił się i zobaczył jak w jego stronę biegnie Ro śmiejąc się szeroko. Rzucił w nią jedną śnieżką, ale spudłował. Ona także rzuciła w niego, ale zdążył zrobić szybki unik. Za chwilę rzucił w nią kolejną kulką, tym razem bardziej celnie. Stwierdził, że to idealny moment by ją złapać, i wmasować w nią biały puch. Ona chyba pomyślała o tym samym, bo schyliła się łapiąc w ręce dużo śniegu i zaczęła szybciej biec w jego stronę. Gdy rzuciła w niego całą zawartością swoich dłoni on wykorzystał moment i złapał ją jedną ręką w pasie, a drugą rozbił na czubku jej głowy śnieg, którego nie zdążył w nic uformować. Ro śmiała się głośno.
– Hahaha, Syriusz puść mnie! – Zaczęła się mocno wiercić. Jednak on tylko wzmocnił uścisk.
– Chyba przegrałaś, złotko! – Nieco odwlekał moment, w którym natrze ją śniegiem, bo chciał napawać się swoim zwycięstwem, po tej bardzo zaciętej walce.
– Twoje niedoczekanie, łapciu! – Nie miał pojęcia kiedy dziewczyna zdążyła złapać nową porcję śniegu, ale aż się wzdrygnął jak coś zimnego niespodziewanie wpadło mu za koszulkę.
Z wrażenia na chwilę wypuścił ją z objęć, jednak nie zdążyła mu uciec, bo po chwili złapał ją znów za rękę. Przez chwilę obydwoje próbowali blokować swoje dłonie, tak by żadne z nich nie mogło zaczerpnąć nowej porcji amunicji i nie miał nawet pojęcia kiedy wspólnie znaleźli się na kolanach, w bardzo dziwnej konfiguracji.
– Na trzy-cztery? – wyszeptała mu do ucha. On również czuł, że mogą się tak przepychać jeszcze długo.
– Zgoda. – On również szepnął w jej stronę.
– Trzy… Cztery! – Krzyknęli równocześnie i wzajemnie uwolnili swoje ręce.
Obydwoje zaczęli obrzucać się miękkim śniegiem. Wokół niech zrobiło się naprawdę biało. Ro śmiała się w głos i piszczała, gdy tylko sypnął w jej stronę, nie pozostawała mu dłużna. Również śmiał się na głos. Po chwili obydwoje leżeli już w śniegu i przewracali się z boku na bok, tak że raz Syriusz nacierał Watson, a raz to ona nacierała jego. Czuł już śnieg wszędzie. Policzki piekły go z zimna. A na przydługiej grzywce zaczęły osiadać kropelki lodu. Twarz dziewczyny też była już cała zaczerwieniona.
– Poddajesz się? – rzucił w jej stronę, gdy znalazł się nad nią.
– Nigdy w życiu! – Oplotła swoje nogi wokół jego pleców i jednym zgrabnym ruchem powaliła go na ziemię i przekręciła się tak, że teraz to on wylądował w śniegu.
– Remis?! – wypowiedzieli w swoją stronę niemal równocześnie, gdy po kilkunastu minutach takiego kotłowania się w śniegu byli już cali mokrzy.
– Tak!
– Zgoda!
Obydwoje przystanęli na to i odsunęli się od siebie. Ro zaczęła się powoli podnosić, ale jeszcze na odchodne sypnęła mu śniegiem w twarz i śmiejąc się głośno uciekła w stronę Mii i Petera, a gdy chciał ją gonić zauważył, że dziewczyna chowa się za Glizdogonem. Postanowił dać jej spokój i dołączyć do przyjaciół. Po chwili doszedł do nich także Remus.
– Wygrałem – wyczerpany klapnął koło dziewczyn.
– Hmm?? A gdzie Nel – Ro zapytała Remusa
– Gdy otrzepywaliśmy się ze śniegu podszedł do nas Benio i zabrał ją do zamku
– To wszystko zależy od Rogacza – Zdziwił się, gdy wydawało mu się, że w głosie Lupina słyszy nutkę żalu, jednak chyba nikt inny nie dostrzegł tego co on, więc zignorował to odczucie. Spojrzał na Petera, który podniósł się ze śniegu i otrzepywał sobie spodnie.
– Jak to? – walcząc z Ro nie wiedział jaki był wynik pojedynku między Pettigrew a Clark, więc zapytał ich mierzwiąc ręką włosy, by wyrzucić z nich chociaż trochę śniegu.
– Remus wygrał z Nel. Mia wygrała ze mną, a wy z tego co słyszałem mieliście remis – Peter mówiąc to wyciągnął z kieszeni różdżkę by trochę osuszyć sobie szalik, na którym przed chwilą siedział. – Jeśli James wygra z Lily, to Huncwoci górą.
– Patrzcie, idą! – Mia wskazała palcem na północ. Gdy wytężył wzrok zobaczył zmierzającą w ich stronę dwójkę. James właśnie ściągał swój szalik i próbował nim okręcić Rudą. Z tej odległości tego nie widział, ale przypuszczał, że dziewczyna po tak długiej walce musi trząść się z zimna.
– Dziewczyny i jak tam? Powiedzcie, że wygrałyśmy – Lily dobiegła do nich i rzuciła błagalnie w stronę swoich koleżanek. Spojrzał w ich stronę i widział jak obie kręcą przecząco głowami. Usłyszał jęk Evans i zaśmiał się pod nosem.
– No Rogaczu, to chyba wreszcie czeka cię randka – spojrzał na przyjaciela, który wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Ale… – Lily próbowała jeszcze protestować, jednak on poklepał ją po ramieniu.
– Och, Evans. Nie możesz mu odmówić.
– Ale Syriusz…
– Wszyscy słyszeliśmy jak stawiałaś warunek, że musimy z wami wygrać. Nie wykręcisz się. – ponownie poklepał ją po ramieniu. A ona cicho jęknęła, jednak zauważył na jej twarzy cień uśmiechu. Rzucił w stronę Pottera – wymyślaj scenariusz, James.
– Nie muszę, przyjacielu – okularnik puścił mu oczko – już od dawna mam wszystko zaplanowane.
– Po co ja się zgodziłam z wami iść?!
***
Od kilku dni w Hogwarcie czuć już było świąteczną atmosferę. Jednak w ostatnim dniu przed świąteczną przerwą, w zamku zapanowała prawdziwa magia świąt. Wielka Sala przyozdobiona była gałązkami ostrokrzewu i bombkami w kolorach domów, pod sufitem unosiły się kolorowe migoczące małe lampiony, a w samej Sali stanęło kilkanaście ogromnych choinek udekorowanych różnorodnymi ozdobami, od świec i bombek, po długie łańcuchy i piękne kokardy. Każde z dwunastu drzewek było udekorowane w inny sposób, jednak mimo wszystko zachowywały wspólną całość i wyglądały naprawdę dobrze. Również Pokój Wspólny Gryffindoru kilka dni wcześniej nabrał bardzo świątecznego klimatu. Najprawdopodobniej, którejś nocy skrzaty zajęły się jego dekoracją. Porozwieszały dużo bombek o przeróżnych kształtach, wśród których zdecydowanie dominował szkarłat i purpura. Nad kominkiem stał wieniec z ostrokrzewu i purpurowych wstążek ze złotym dzwoneczkiem, w środku którego umieszczona była gruba żółta świeca. Jej płomień cały czas migotał w pomieszczeniu. Podobne gałązki ostrokrzewu, przewiązane purpurowymi wstążkami, z małym doczepionym złotym dzwoneczkiem, wisiały nad oknami. Uczniowie też mieli swój udział w nadaniu odpowiedniego klimatu Pokojowi Wspólnemu. Część z nich zawiesiła w niektórych miejscach gałązki jemioły, inni dorzucili trochę kolorowych lampionów, Aniela Weles z Beniem Fenwickiem rozwiesiła dwa szkarłatne łańcuchy nad obrazami wiszącymi w pomieszczeniu.
Te wszystkie ozdoby sprawiały, że w Hogwarcie naprawdę czuć było świąteczny klimat. Aniela bardzo cieszyła się ze swojej decyzji o pozostaniu na święta w zamku. Początkowo miała trochę wyrzutów sumienia, że nie wraca na ten czas do ciotki. Razem z Marcinem jednak sami jej to zasugerowali w liście. Wroński przekonywał ją, że zaopiekuje się Zofią podczas świąt, i że to dla niej niepowtarzalna okazja, bo nigdzie indziej nie poczuje takiej bożonarodzeniowej magii jak tutaj. Święta co prawda jeszcze się nie zaczęły, a ona już musiała przyznać mu rację. Gdy rodzice jeszcze żyli to zawsze dekorowali odpowiednio dom, jednak ich ozdoby nie były tak bogate jak tutaj. Zawsze też święta spędzali nieco w rozjazdach. Później, podczas tułaczki po domach dziecka, szczytem dekoracji była na ogół przyschnięta choinka w rogu świetlicy, a świąteczny nastrój znikał zaraz po bożonarodzeniowej kolacji. Na prezenty i rodzinną atmosferę nie mieli nawet co liczyć. Jednak decyzja o pozostaniu w szkole na święta była podyktowana nie tylko chęcią zobaczenia, jak spędzają je czarodzieje. Duży udział w jej decyzji miał fakt, że większość uczniów wracała do domów i zamek zostawał niemal pusty. Z Gryffindoru na święta oprócz niej pozostawała tylko Lily Evans, James Potter, Remus Lupin, Syriusz Black i jakaś czwórka uczniów z innych lat, domyślała się, że w innych domach jest podobnie, a to mogło jej zdecydowanie ułatwić przeszukiwanie biblioteki. Świąt wyczekiwała więc nie tylko z powodu przerwy w nauce czy prezentów, ale też dlatego, że liczyła, że wtedy przybliży się do rozwikłania zagadki tajemniczych znaków.
W Bożonarodzeniowy poranek obudził ją uradowany okrzyk Lily. Rudowłosa szybko ją przeprosiła, ale nie mogła się powstrzymać widząc małą górkę prezentów koło swojego łóżka. Nel spodziewała się prezentu od Zofii, sama wysłała jej i Marcinowi trochę słodyczy z Hogsmeade i może od Benia, więc zdziwiła się widząc więcej paczek przy swoim łóżku. Szybko zabrała się do ich rozpakowywania. Oprócz ładnej spinki od Fenwicka dostała też książkę o magicznych eliksirach od Zofii (domyśliła się, że ciotka musiała poprosić Marcina o jej zakup), dużo słodyczy od dziewczyn, świąteczne skarpety od Huncwotów (Lily też takie dostała) i bilety na mecz Marcina w Anglii w Wielkanoc oraz zestaw do pielęgnacji miotły.
– Huncwoci spadną z krzeseł jak zobaczą te bilety – Ruda zajrzała jej przez ramię.
– Tak myślisz? – spytała ją odkładając do szafki kolejną paczkę fasolek wszystkich smaków.
– Na brodę Merlina, Syriusz i James głupieją na punkcie Goblinów z Grodziska. Bilety na mecze z nimi wyprzedają się szybciej niż trwa podróż kominkiem – Lily wydawała się być naprawdę pod wrażeniem – Idę o zakład, że ta dwójka zrobiłaby wszystko by zobaczyć tego całego Wrońskiego w akcji. Serce Ro również mogłoby dostać niebezpiecznych palpitacji.
Aniela zaśmiała się z tej wzmianki o mężczyźnie, ale postanowiła nic na razie nie mówić. Chciała zobaczyć miny chłopaków, gdy się o tym dowiedzą, dlatego z wyjaśnieniami postanowiła poczekać co najmniej do śniadania, licząc że tam właśnie spotka chłopaków.
Niestety w Wielkiej Sali, spotkały tylko kilkoro uczniów z innych domów i dwóch chłopaków z młodszego rocznika. Zjadły więc szybko śniadanie i pognały z powrotem do wieży Gryffindoru, bo Lily po ostatniej przegranej w bitwie na śnieżki wręcz nie mogła się doczekać, aż utrze nosa Jamesowi, informując go o tym co Aniela dostała na święta.
Znalazły ich dopiero w dormitorium chłopaków, gdzie zajadali się otrzymanymi w prezentach słodyczami. Lily wpadła tam jak burza i nie czekając na zaproszenie usiadła na łóżku Remusa, które było najschludniejsze z nich wszystkich. Aniela wbiegła tuż za nią rzucając przepraszające spojrzenie w stronę trójki chłopaków.
– Nie uwierzycie co Aniela dostała w prezencie na święta! – Lily była cała podekscytowana
– Mmm? – Chłopaki nie byli, aż tak zainteresowani tą wiadomością. Jedynie James wyraził jako takie zainteresowanie, ale chyba bardziej dlatego, że panna Evans z nieprzymuszonej woli znalazła się w ich pokoju. Rudowłosa jednak nie zraziła się i kontynuowała z entuzjazmem.
– Bilety na mecz Quidditcha!
– Ooo! – Teraz i Syriusz wydał się bardziej zainteresowany. Spojrzał pytająco na Anielę, która pokiwała głową. – Na jaki mecz?
– Orły z Southampton… – Lily przeciągała sylaby delektując się każdą chwilą – konta Gobliny z Grodziska!
– Coooo?! – James zakrztusił się czekoladową żabą. Evans spojrzała na niego z triumfem. Wyraz twarzy wskazywał jakby właśnie chciała powiedzieć „a nie mówiłam?”
– Ale przecież te bilety są nieosiągalne?! – Syriusz także robił głupkowatą minę. Nawet Remus, który nie jest aż tak wielkim fanem Quidditcha jak pozostała dwójka spojrzał na nie uważnie.
– Jak je zdobyłaś?
– Marcin mi je przysłał – Aniela spojrzała na nich beztrosko i sięgnęła po fasolkę – mogę?
– Jasne… – cała trójka wyglądała na zdziwionych. – Jaki Marcin?
– No, Marcin Wroński… – wsadziła sobie do ust fasolkę i spojrzała na resztę. Nawet Lily rozdziawiła usta ze zdziwienia. – Szukający Goblinów.
– Co?!
– Ale jak to?!
– Ten Wroński?
– Czemu nic nam nie mówiłaś?
– Skąd go znasz?
– Ale naprawdę ten Wroński? Wnuk Józefa?
Cała czwórka przekrzykiwała się w pytaniach, a ona tylko co jakiś czas przytakiwała głową.
– Nawet nie wiesz ile bym dał, żeby zobaczyć ten mecz ­– Syriusz westchnął i położył się na łóżku.
– Ja też – James zaczął mu wtórować – cholernie ci zazdroszczę.
– Wiecie… – Aniela zawiesiła na chwilę głos. – Marcin pisał, że jeśli chce zabrać znajomych, to może skombinować więcej biletów.
Dziewczyna rzuciła te słowa i złapała Lily za rękę, po czym obie śmiejąc się wybiegły z dormitorium chłopaków, zostawiając ich w pełnym osłupieniu.
***
Dziewczyna przygotowywała się do tego wyjścia od czasów ostatniej rozmowy z Dumbledorem. Już wcześniej starała się spojrzeć w bibliotece, gdzie mogłaby znaleźć interesujące ją pozycje, ale nic ciekawego, nie wpadło jej w oczy. Postanowiła, że po bożonarodzeniowej kolacji, gdy Lily już będzie spać, weźmie ze sobą różdżkę i pelerynę-niewidkę i uda się na poszukiwania do biblioteki.
Gdy była pewna, że Evans już śpi zebrała ze stolika różdżkę, a spod łóżka wyciągnęła pelerynę-niewidkę. Do magicznie powiększonych kieszeni spodni zapakowała też nieco pergaminu i pióro. Wyszła na palcach z dormitorium i zeszła po cichu do Pokoju Wspólnego, rozglądając się uważnie czy nikogo w nim nie ma. Po chwili nacisnęła przycisk i przeszła przez dziurę pod portretem. Zaraz za wejściem narzuciła na siebie pelerynę i skierowała się ostrożnie na pierwsze piętro. 

***
Wybaczcie, że tyle to trwało, mam nadzieję, że się spodoba!

15.05.2019

Rozdział 13

Wieczór przed pełnią zawsze był dla Remusa trudny. Od samego rana chodził jak struty i zdarzało mu się warczeć na wszystkich dookoła. Gdyby tylko mógł najchętniej zaszyłby się pod kołdrą i przeczekał to. Niestety, taka opcja nie wchodziła w grę. Starał się nie okazywać emocji i zatrzymać swoje uczucia i żale głęboko w sobie, jednak nie było to łatwe. Z jednej strony wkurzało go to, że chłopaki mają z tych nocnych wędrówek świetną zabawę, z drugiej on na ich miejscu pewnie odbierałby to podobnie. Złościł się na siebie, że naraża ich na niebezpieczeństwo, ale też był szczęśliwy, że ich ma, i że dla niego zostali animagami. Dzięki nim te dni stawały się minimalnie lepsze.

8.02.2019

Rozdział 12

Syriusz siedział właśnie na swoim łóżku za zasłoniętymi kotarami i uważnie studiował kawałek pergaminu. Po powrocie z balu spał zaledwie trzy, może cztery godziny, a potem gdy chłopaki jeszcze spali wyjął ich Mapę Huncwotów i od tego czasu wpatrywał się w nią intensywnie. Kropka z napisem Aniela Weles w dalszym ciągu była nieruchoma. Słyszał jak chłopaki wybierali się na śniadanie, rzucili nawet w jego stronę pytanie czy idzie z nimi ale on udał wówczas, że śpi. Cały czas bił się z myślami i nie wiedział co ma zrobić.

25.12.2018

Rozdział 11


Pamięta ten wieczór na Pokątnej, który spędziła z Marcinem na kilka dni przed jej pierwszą podróżą do Hogwartu. Widziała, że mężczyzna zbierał się do przeprowadzenia z nią rozmowy, czuła wtedy, że chce jej powiedzieć coś ważnego i zbiera w sobie odwagę. Dokładnie pamiętała jakich słów wtedy użył: „Magia to nie tylko robienie czegoś z niczego, to nie tylko zabawa w dobrą wróżkę i ułatwianie sobie życia. Magia to coś więcej… I pamiętaj, że za tym nie zawsze kryją się szlachetne czyny. Zostałaś obdarzona niezwykłą mocą, więc proszę cię o jedno, korzystaj z niej mądrze i dobrze.” Wtedy zaśmiała się na jego słowa i chciała zmienić temat, zaczęła znów wypytywać go o szkołę, ale on nie dawał się tak łatwo zbyć. Spojrzał na nią i powiedział, że w świecie czarodziejów źle się dzieje, i jest mnóstwo ludzi, którzy swoje umiejętności chcą wykorzystać do szerzenia zła. Powiedział też, że dopóki są w szkole, to są bezpieczni, ale żeby mimo wszystko uważała na siebie. I żeby nie mówiła Zofii o ich rozmowie. Wtedy w ogóle nie wiedziała o co mu chodzi.

24.12.2018

Feliz Navidad!

Moje kochane robaczki,

Z okazji świąt chciałabym złożyć Wam bardzo króciutkie życzenia, życzę Wam więc aby te święta upłynęły Wam w miłej radosnej atmosferze, żeby w niepamięć odeszły wszystkie Wasz troski i zmartwienia, i żeby udawało Wam się odnaleźć czas na rzeczy w życiu najważniejsze. Pamiętajcie by nigdy nie bać się walczyć o siebie, by zawsze starać się realizować swoje plany i postanowienia i nigdy w siebie nie wątpić, bo kto jak nie Wy?

Oprócz tego chciałabym Wam życzyć, by Wasz Mikołaj był niezwykle bogaty, by na święta było biało, ale ciepło w serduszkach, byście mieli czas na wspólne spędzanie czasu w rodzinnym gronie, dużo miłości i ogółem wszystkiego najlepszego!

I pamiętajcie świąteczne ciasta nie tuczą, bo to deserek, a jak powszechnie wiadomo deserek trafia do serduszka, także nie martwcie się i chwytajcie za kolejny kawałek serniczka!

Ślę najserdeczniejsze, świąteczne uściski,

Panna Czarownica


P.S. długo zastanawiałam się jaką świąteczną piosenkę/pastorałkę Wam dorzucić, bo to taki moment, gdy uwielbiam wszystkie, ale finalnie stanęło na tej!

Wesołych!



Mia Land of Grafic