Syriusz siedział właśnie na swoim łóżku za zasłoniętymi
kotarami i uważnie studiował kawałek pergaminu. Po powrocie z balu spał
zaledwie trzy, może cztery godziny, a potem gdy chłopaki jeszcze spali wyjął
ich Mapę Huncwotów i od tego czasu wpatrywał się w nią intensywnie. Kropka z
napisem Aniela Weles w dalszym ciągu była nieruchoma. Słyszał jak chłopaki
wybierali się na śniadanie, rzucili nawet w jego stronę pytanie czy idzie z
nimi ale on udał wówczas, że śpi. Cały czas bił się z myślami i nie wiedział co
ma zrobić.
Po tym co usłyszał był na nią wściekły. W pierwszej chwili
wpadł do dormitorium i chciał o wszystkim opowiedzieć reszcie, ale oni już
spali. Próbował nawet obudzić Rogacza, ale ten nie dawał się tak łatwo i na
jego szarpnięcie ręką, przewrócił się tylko na drugi bok i wymamrotał jakieś
niezrozumiałe słowa. Potem stwierdził, że powie im wszystko, gdy tylko się
obudzą, jednak gdy już położył się do łóżka i zaczął nad tym rozmyślać,
stwierdził że może nie jest to jednak najlepszy pomysł. W końcu z jakiś powodów
Aniela musiała ukrywać to, że rozpoznała tę Ślizgonkę. Przez ten strzępek
rozmowy, którą usłyszał wydało mu się, że są sobie bliskie. Na chłodno próbował
przemyśleć, czy on byłby w stanie wydać Jamesa, Remusa albo Petera i jednego
był pewien. Nie było to łatwe pytanie. Mimo, że ciągle był wściekły, bo to w
końcu przez tę dziewczynę jednemu z jego najlepszych przyjaciół stała się
krzywda, to chciał wysłuchać motywu Anieli i wtedy dopiero nakazać jej pójście
do Dumbledore’a. Chciał dać jej szansę.
Spojrzał jeszcze raz na mapę i zobaczył, że Anieli nie ma
już w dormitorium dziewczyn. Przestudiował dokładnie okolice wieży Gryffindoru,
ale odszukał ją ponownie dopiero na czwartym piętrze, więc czym prędzej włożył
na siebie jakieś ubrania, wsadził mapę i różdżkę w tylną kieszeń spodni i
wybiegł z dormitorium. Pod portretem Grubej Damy niemal przewrócił jakiegoś
drugoklasistę, do którego rzucił tylko szybkie przepraszam i biegł dalej. Będąc
już na czwartym piętrze ponownie wyjął mapę i zobaczył, że Aniela jest zaledwie
piętro niżej, akurat wszystkie sale znajdujące się na tym piętrze były teraz
puste. Pognał więc co sił i ujrzał ją na samym środku korytarza.
– Alohomora! – Rzucił biegnąc i wycelował w drzwi znajdujące
się tuż obok Anieli. Bez ceregieli złapał ją za ramię i wciągnął do pustej
klasy. Ponownie skierował różdżkę w stronę drzwi – Colloportus! Muffilato!
– Syriusz, wystraszyłeś mnie! – Aniela krzyknęła do niego
oburzona i próbowała wyszarpać ramię z jego uścisku – Syriusz, do cholery! To
boli!
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w dalszym ciągu trzyma
dziewczynę i wręcz wbija jej palce w ramię. Puścił ją, ale dalej celował
różdżkę w jej stronę. Ona instynktownie wyjęła swoją i stali tak chwilę mierząc
się wzrokiem.
– Syriusz, do cholery! O co ci chodzi? – Dziewczyna
próbowała jedną ręką rozmasować bolące ramię i utrzymać w gotowości różdżkę w
drugiej ręce. Przypatrywała mu się uważnie.
– Siadaj! – Łapa warknął w jej stronę i schował różdżkę – Musimy
pogadać…
– Super, ale wiesz, wystarczyło podejść, powiedzieć: „Aniela
możemy zamienić słówko?” A nie od razu na mnie napadać, wpychać do klasy i
wbijać łapska w ramię. – Dziewczyna wykrzyczała w jego stronę. Ruszyła w stronę
drzwi i szarpnęła za klamkę, ale te były zamknięte. – Wypuść mnie!
– Nie. – Syriusz stał z założonymi na piersiach rękami i
uważnie się jej przyglądał.
– Wypuść mnie do cholery! – Aniela powoli traciła
cierpliwość. Szarpnęła jeszcze raz za klamkę.
– Dopiero jak porozmawiamy – Łapa odnotował, że dziewczyna
nie próbowała rzucić czarów w celu otwarcia drzwi. Zdziwiło go to trochę, ale
odebrał to jako chęć współpracy. Usiadł na kancie stołu i rzucił w jej stronę.
– Słyszałem twoją wczorajszą rozmowę.
– Co? – Widział jak wyraz jej twarzy momentalnie się zmienia
– Jaką rozmowę?
– Liczę, że ty mi wyjaśnisz – Syriusz spojrzał na nią
twardo. – Wczoraj po balu…
– Ohhh… – Aniela wydała z siebie jęk i ukryła twarz w
dłoniach.
– A więc? Czemu nas okłamałaś? Czemu okłamałaś Dumbledore’a?
– Ja… ja przepraszam…. Ja nie wiem co mam robić – widział,
że dziewczyna wyraźnie się speszyła. Jednak nie chciał jej tego ułatwiać. W końcu
oni zaatakowali jakiegoś dzieciaka. To przez nich Remus ucierpiał. A ona
jeszcze ich kryła.
– Kryjesz ich, więc jesteś taka sama jak oni, do cholery! –
Rzucił oskarżycielsko w jej stronę. Ze złości kopnął krzesło, które stało tuż
obok ławki, a ono przewróciło się z hukiem.
– Co? Ja?! – Aniela na te słowa poderwała się gwałtownie i
ruszyła w jego stronę – Nigdy w życiu!
– To czemu ich nie wydałaś, co?
– Daj mi chwilę, ja ci to wszystko wyjaśnię! – Usłyszał
błagalną prośbę z jej strony
– Masz dosłownie pięć minut, jeśli twoje argumenty mnie nie
przekonają… – zawiesił na chwilę głos i zauważył, że dziewczyna zaczyna bawić
się włosami – to sam pójdę do dyrektora i o wszystkim mu powiem.
– Zajebiście… – Aniela rzuciła pod nosem, po czym głęboko
odetchnęła i zaczęła powoli mówić – Masz rację. Faktycznie rozpoznałam jedną
osobę. To Lena. Moja przyjaciółka jeszcze od dzieciństwa.
– Cztery i pół minuty…
– Znamy się od dziecka. Do tej pory nie miałam pojęcia, że
ona jest czarownicą, zresztą… – dziewczyna zawiesiła na chwilę głos i spojrzała
na niego – ona chyba też tego o mnie nie wiedziała. Nie miałam pojęcia, że
spotkam ją w Hogwartcie. Pierwszy raz…
– Cztery minuty – Syriusz udał, że jest znudzony przygląda się uważnie swoim paznokciom.
– Pierwszy raz widziałam ją po treningu Quidditcha, ale
myślałam, że mi się wydaję. Wypatrywałam jej później w szkole, ale nie mogłam
jej nigdzie dostrzec. Teraz wiem, że to dlatego, że ona była ślizgonką. No i w
sumie jest rok starsza od nas, więc automatycznie jest teraz w siódmej. Potem
byliśmy w Hogsmeade, i kiedy walczyliśmy, ktoś z was rzucił zaklęcie, a wtedy
kaptur, który miała na głowie zsunął się jej. Nikt z was nie zwrócił na to
uwagi, ja pewnie sama bym nie zauważyła, gdyby nie te jej kręcone włosy i
wpatrzone we mnie oczy. Widziałam, że ona też zauważyła mnie i nie mogła w to
uwierzyć. To wtedy… – Aniela zawiesiła na chwilę głos i spuściła wzrok. Resztę
zaczęła mówić tak cicho, że Syriusz w pierwszym odruchu żałował, że nie ma
swoich gumouszu. – To wtedy straciłam na chwilę uwagę i ktoś rzucił we mnie
zaklęciem, a ja go nie zauważyłam…
– I wtedy Remus rzucił się tobie na pomoc! – Syriusz uderzył
pięścią w stół – Ale to dalej nic nie tłumaczy!
– Syriusz, cholera…. Zrozum mnie… Straciłam rodziców, to
Lena zawsze była przy mnie. Mogłam na nią liczyć choćby nie wiem co. Teraz będąc tu nie mam też przyjaciół, jestem z dala od domu. I na dodatek okazuje się, że
najbliższa mi osoba, ktoś za kogo mogłabym ręczyć, używa magii by znęcać się
nad słabszymi! – Aniela ponownie ukryła twarz w dłoniach – Co ty byś zrobił na
moim miejscu, co?
– Powiedziałbym dyrektorowi.
– Tak?! Nie widziałbyś chłopaków długi czas, nie dostawałbyś
od nich znaku życia, a potem spotkałbyś ich w takiej sytuacji? Wydałbyś Jamesa
i powiedział dyrektorowi, że znęca się nad innymi? Po tym wszystkim co dla
ciebie zrobił? No powiedz?! – Aniela wycelowała w niego oskarżycielsko palec – Wydałbyś
go?
– Nie wiem… – Teraz to Syriusz spuścił głowę. Aniela
uderzyła w jego czułą strunę i rozumiał ją teraz doskonale. Gdy dostał się do
Gryffindoru stracił wszystko co miał. Rodziców, brata, całą rodzinę. Wypięli
się na niego. To James i chłopaki od początku stali za nim murem, mimo że on
przez pierwsze miesiące nie był dla nich aniołkiem. Jednak to oni zawsze mu
pomagali. To na Jamesa mógł liczyć, gdy uciekł z domu i nie miał się gdzie
podziać. Gdyby nie on, nie wie czy miałby tyle siły i czy nie stałby się tak
samo zły jak tamta dziewczyna. Wiedział, że sam nie potrafiłby w tej sytuacji
ot tak, wydać go. Jednak… nie mogło jej to ujść na sucho.
– No właśnie… – Aniela oparła się plecami o ścianę. – Wiem,
że to co zrobiła jest złe, ale… Ale ona nigdy taka nie była. Ja wierzę, że się
zmieni, że sama się przyzna. Proszę cię. Dajmy jej czas. Spróbuję z nią
porozmawiać jeszcze raz. Jeśli sama się nie przyzna… Pójdę do Dumbledore’a i
powiem mu o wszystkim. Obiecuję. Tylko… Proszę cię, dajmy jej tydzień.
– Dobrze… Tydzień i ani dnia dłużej. Będę cię obserwował i
jeśli dowiem się, że nie powiedziałaś nic dyrektorowi w przyszły poniedziałek
sam pójdę i mu powiem. – Syriusz podniósł się z biurka i ruszył w stronę drzwi.
***
Przez cały tydzień Aniela czuła się uważnie obserwowana
przez Syriusza, nawet podczas ich ostatniego spotkania, które musiał z nią
odbywać w ramach szlabanu nie poruszył tego tematu, ale wyglądało ono zupełnie
inaczej niż do tej pory. Wcześniej czuła jak rodzi się między nimi coś na kształt
przyjaźni. Potrafili się wygłupiać i czas, który spędzali razem na prywatnych
zajęciach z transmutacji zawsze zaliczała do udanych. Syriusz naprawdę się
starał, próbował jej wszystko obrazowo wyjaśniać i wymyślał ciekawe zadania, z
których wspólnie mogli się pośmiać. Ostatnie zajęcia były jednak bardzo
sztywne. Przerobili wszystko co było zaplanowane, jednak żadne z nich nie
pozwalało sobie na żarty. To były jedne z dłuższych dwóch godzin, które
spędziła w Hogwarcie. Ale jednego była niemal pewna. Rozmowa, która odbyła się
w niedzielę po balu została między nimi, a on mimo że wyraźnie traktował ją
inaczej, dał jej czas na załatwienie tego samej. Dziewczyny chyba też coś
zauważyły, bo pytały się jej, co między nimi zaszło. W końcu teraz obydwoje
raczej od siebie stronili i praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Nel jednak
zbyła ich, że po prostu mieli ostrą wymianę zdań co do jednej kwestii, ale poza
tym wszystko jest w porządku.
Tak jak obiecała, próbowała porozmawiać z Leną i namówić ją
by sama przyznała się dyrektorowi. Dwa razy udało jej się na nią wpaść, jednak
oba razy brunetka, nie chciała jej słuchać i traktowała ją z góry. To zdecydowanie
nie była ta dziewczyna, którą znała przez całe swoje życie. Wyraźnie się
zmieniła. Raz miała wrażenie, że Lena chce ją zaatakować, ale powstrzymała się
chyba tylko ze względu na ich dawną przyjaźń. Cały czas miała nadzieję, że ktoś
lub coś po prostu ją opętało, ale czas który dał jej Syriusz nieubłaganie
dobiegał końca.
Coraz bardziej czuła jak jej życie zaczyna wymykać się spod
kontroli. Powoli zaczynała brać pod uwagę, że przyjaźń z Leną skończyła się
bezpowrotnie. Zaczynała też obawiać się o to, że przez to wszystko legnie
również to, co udało jej się wypracować przez te dwa miesiące z dziewczynami i
z Huncwotami. Bała się tego i zaczynała znów czuć się bardzo samotnie. Cały
czas chodziła przybita. Jednak mimo całego tego stresu , pojawiła się jedna
miła rzecz, która była dla niej światełkiem w tunelu. Gdy któregoś dnia, po
całym dniu wyczerpujących zajęć i kolejnej nieudanej próbie znalezienia Leny,
weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru z daleka pomachał do niej Benio Fenwick
i poprosił ją o chwilę rozmowy. Zapytał ją wówczas, czy nie chciałaby mu
towarzyszyć na kolejnym wyjściu do Hogsmeade, które było zaplanowane na ostatni
weekend listopada. Jego propozycja dała jej promyczek nadziei, że może jednak
nie jest tak źle i wszystko jeszcze się jakoś ułoży. I podjęta przez nią
decyzja okaże się dobra.
– Fasolki wszystkich smaków… – Jak co tydzień Nel stanęła
przed posągiem gargulca i wyszeptała w jego stronę hasło. Gdy gargulec
odskoczył szybko weszła do tunelu, a gdy wrócił na swoje miejsce zdjęła z
siebie pelerynę niewidkę. Stała jeszcze chwilę dodając sobie otuchy, po czym
wdrapała się na górę, do gabinetu dyrektora.
Tak jak co tydzień przed jej zajęciami dyrektor siedział
przy swoim biurku. Feniks Faweks spał w klatce z głową schowaną w zagłębienie
skrzydła.
– Witaj Anielo, widzę że coś cię trapi – Dumbledore spojrzał
na nią przyjaźnie znad swoich okularów połówek. Mówiąc to złączył w piramidę swoje
długie palce.
– Tak… – Aniela była zaskoczona tym jak bezbłędnie wyczuł
jej nastrój. Zaobserwowała, że w jednym z portretów, które przedstawiały
dawnych dyrektorów szkoły postać poruszyła się nieznacznie. – Prawdę mówiąc nie
bardzo wiem od czego zacząć.
– Najlepiej od początku – dyrektor uśmiechnął się do niej
przyjaźnie i wskazał gestem na krzesło – może usiądziesz?
– Nie, dziękuję… Więc… Bo ja…. Bo ja pana oszukałam –
dziewczyna spuściła głowę w dół i spojrzała na czubki swoich butów. Czuła się
bardzo niezręcznie. Jakiś głosik z tyłu głowy podpowiadał jej też, że jest
nielojalna.
– Widzisz, Albusie! Mówiłem, że w dzisiejszych czasach
młodzieży nie można ufać – Aniela zdziwiła się obecnością innych osób w
pomieszczeniu, rozejrzała się dokładnie po gabinecie i dopiero po chwili zdała
sobie sprawę, że to postać z obrazu próbuje zwrócić uwagę dyrektora. Przyjrzała
jej się uważnie i zobaczyła, jak mężczyzna przebiega między kolejnymi ramami
obrazów próbując zwrócić uwagę innych. Po chwili zauważył, że dziewczyna mu się
przygląda – No i co się tak gapisz? Niewdzięczna młodzież. Przyznaj się lepiej
co zrobiłaś!
– Ja… – Blondynka zestresowała się jeszcze bardziej.
Przestąpiła z nogi na nogi.
– Armando, proszę cię, uspokój się i daj dokończyć pannie
Weles. – Teraz dyrektor zwrócił się w stronę mężczyzny na portrecie. On fuknął
urażony, ale wrócił do swojej ramy. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale dyrektor
pokręcił przecząco głową, a potem znów spojrzał na nią. Wykonał zachęcający
ruch ręką – A więc? O czym chciałaś mi powiedzieć? Co cię trapi?
– Bo ja… – Nel biła się z myślami. Z jednej strony
wiedziała, że musi to zrobić. Zachowanie Leny budziło wiele wątpliwości i było
ze wszech miar złe. Wiedziała też, że jeśli ona jej nie wyda, to jutro, może
pojutrze zrobi to Syriusz. A wtedy zapewne straci zaufanie nie tylko ze strony
brunetki. Z drugiej jednak strony Lena była jej bliska. Łudziła się, że może
jednak jest szansa, że dziewczyna się zmieni. Spojrzała ponownie na dyrektora.
Ten nie popędzał jej. Przyglądał jej się uważnie uśmiechając się delikatnie i dawał
jej czas na zebranie się na odwagę. – Ja pana oszukałam…
– Widzę, że to dla ciebie trudne, ale może zechcesz
powiedzieć coś więcej? – Gdy przez chwilę milczała Dumbledore zapytał ją
delikatnie i pogładził się po brodzie. Mężczyzna
z obrazu prychnął wymownie.
– Bo widzi pan… Wtedy, kiedy to wszystko się stało, to ja
nie powiedziałam prawdy. Ja nie chciałam… Ale ja nie wiedziałam co mam zrobić…
– Zdenerwowana zaczęła wykręcać sobie ręce. Dyrektor jej nie przerywał, słuchał
uważnie tego co ma do powiedzenia. – Ja dalej nie wiem… Ale chyba muszę… Bo
tam, w Hogsmeade, ja… ja… ja ją rozpoznałam. To znaczy pytał pan, czy wiemy kto
jeszcze brał udział w tym zdarzeniu. I oni milczeli, a ja powiedziałam, że nie
znam nikogo. Ale ja kłamałam…
Wzięła trzy głębokie wdechy. Teraz nie tylko Armando Dippet
przyglądał jej się z zaciekawienie. Postacie na innych obrazach przestały
udawać, że są zajęte innymi sprawami i zaczęły się jej przeglądać. Jakaś
kobieta przeszła do swojej koleżanki i plotkowały ściszonym głosem. Aniela
czekała, aż Dumbledore coś powie, ale ten dalej milczał i uśmiechał się do niej
delikatnie. Zrozumiała, że czeka aż powie coś więcej. Przeszła trzy kroki do
przodu i położyła ręce na oparciu krzesła stojącego przy biurku dyrektora.
Chciała spojrzeć w oczy mężczyźnie, ale nie miała na to wystarczającej odwagi.
Spuściła więc ponownie głowę i po chwili wróciła do swojej opowieści.
– Wtedy kiedy Remus Lupin rzucił się by osłonić mnie przed
zaklęciem, to była moja wina. Bo ja się zdekoncentrowałam, bo jednej z tych
osób spadł z głowy kaptur i… – Aniela zawahała się na chwilę – …i ja poznałam
moją przyjaciółkę, Lenę Zubrzycką. Już wcześniej zdawało mi się, że widzę ją w
Hogwarcie, jednak nie spotkałam jej nigdy. Widziałam ją tylko w tłumie i
myślałam, że mi się wydaję, bo za nią tęsknię. A wtedy… Okazało się, że to ona.
I znęca się nad innymi. Ja byłam zszokowana.
– Rozumiem. – Dumbledore nie powiedział nic więcej.
– Bo… To wszystko jest dla mnie trudne. – Aniela chciała mu
wykrzyczeć, że nic nie rozumie, ale się powstrzymała. Od mężczyzny biło jakieś
ciepło, które sprawiało, że chciała się przed nim otworzyć i powiedzieć mu o
wszystkich swoich obawach. – Ja straciłam wszystko, a potem dowiedziałam się,
że jestem czarownicą. Nie miałam tu nikogo. A potem okazało się, że jest tu
moja przyjaciółka, ale jest okrutna. Ja naprawdę nie wiem co robić.
– Może jednak usiądziesz? – Tym razem blondynka przystanęła
na jego propozycje i usiadła na krześle naprzeciwko. Dumbledore oparł dłonie o
blat biurka i po chwili namysłu zaczął mówić. – Czasami w naszym życiu dzieją
się dziwne rzeczy. Mają miejsce wydarzenia, których sami nie potrafimy
zrozumieć. W jednej minucie może nam się wydawać, że mamy wszystko, a potem
nagle dzieje się coś na co nie mamy wpływu i nasze całe dotychczasowe życie
wywraca się do góry nogami. Ciebie w ostatnich czasach spotkało wiele złych i
dziwnych rzeczy. Straciłaś rodziców, a potem gdy wydawało ci się, że odzyskałaś
rodzinę, przyjaciół i spokój, nagle dowiedziałaś się, że jesteś czarownicą. To
wiele jak dla tak młodej osoby. W życiu tak już jest, że próbujemy ochraniać
ludzi, którzy są dla nas ważni. Gdy
pytałem, nie chciałaś mi wskazać swojej przyjaciółki, bo nie wiedziałaś jakie
konsekwencje ją czekają. Myślałaś, że w ten sposób ją ochronisz. Chciałaś dać
jej szansę.
– Myślałam, że się zmieni… – Aniela wypowiedziała cicho w
stronę dyrektora, a mężczyzna z portretu prychnął na jej słowa.
– Myślałaś, że się zmieni, że sama przyjdzie do mnie i się
przyzna. – Nel pokiwała głową. Ocena Dumbledore’a była bardzo trafna. – To
zrozumiałe. Nie chciałaś postrzegać jej jako złą osobę. Stanęłaś na rozwidleniu
dróg i nie wiedziałaś, którą z nich wybrać. Wydać przyjaciółkę i tym samym być
uczciwą wobec mnie i swoich nowych znajomych czy jednak zataić tę informację i
tym samym pozostać lojalnym jej. Wybrałaś drugą drogę, jednak cały czas biłaś
się z myślami czy dobrze robisz.
– Ale to mnie nie usprawiedliwia… – jęknęła i ukryła twarz w
dłoniach.
– Nie, nie usprawiedliwia cię, ale tłumaczy twoje
zachowanie. – Dyrektor podniósł się z krzesła i podszedł do niej, po czym poklepał
ją po ramieniu. To trochę uspokoiło Anielę. – Mało kto z nas w podobnej
sytuacji od razu wiedziałby, którą drogę wybrać. Rozmawiałaś o tym z Leną?
– Tak… – zacisnęła pięści ze zdenerwowania. – Chciałam, żeby
sama się przyznała, ale ona chyba nie rozumie swojego zachowania.
– Interesujące, doprawdy interesujące. Jestem pełen podziwu
twojej postawy. – Aniela spojrzała na niego zdziwiona, a dyrektor powrócił na
swoje miejsce. – Okazałaś się prawdziwą odwagą i dojrzałością próbując nakłonić
ją do przyznania się. Nie zamiotłaś sprawy pod dywan. Znam dużo czarodziei,
którzy w podobnej sytuacji zostawili by sprawę swojemu biegowi, a ty jednak
postanowiłaś przyjść z tym do mnie, z pełną świadomością, że twoja koleżanka
się o tym dowie.
– To nie do końca tak… – Aniela chciała wskazać na wkład,
jaki w tak szybkie podjęcie przez nią decyzji miał Syriusz, ale dyrektor
pokręcił przecząco głową. Na chwilę zapadła cisza.
Fawkes dalej spał w klatce, z głową wtuloną w swoje
skrzydło. Osoby przedstawione na portretach też jakby straciły nieco
zainteresowanie ich rozmową. Dama w złotej ramie, pochrapywała cichutko pod
jabłonią, towarzyszka, która jeszcze niedawno z nią plotkowała teraz gdzieś
zginęła. Tylko Armando Dippet, jak odczytała Aniela był dalej zainteresowany całą
sytuację i oczekiwał w napięciu co dalej się wydarzy.
– Panie dyrektorze, co teraz z nią będzie? – Przerwała
panującą w pomieszczeniu ciszę – Czy pan wyrzuci ją ze szkoły?
– Nie. Spotka ją taka sama kara jak wszystkich innych. – Na
te słowa Aniela się uśmiechnęła. Teraz już z wolną głową mogła podejść do
cotygodniowych zajęć z dyrektorem.
– A więc… Czym dzisiaj się zajmiemy, panie dyrektorze? –
Wstała z krzesła i wyjęła różdżkę z tylnej kieszeni spodni. Spodziewała się, że
dzisiaj zaczną zajęcia praktyczne.
– Niestety… Dzisiaj musimy odwołać nasze ćwiczenia.
– Ale… – zawiedziona próbowała oponować, jednak Dumbledore
pokręcił przecząco głową.
– Otóż widzisz Anielo, odkąd poznałem twoją osobę staram się
zgłębić, jak to się stało, że tak późno stałaś się czarownicą. Wydaje mi się,
że wpadłem na pewien trop. – Aniela już chciała go zapytać o co chodzi, ale on
ponownie pokręcił przecząco głową. – Musisz uzbroić się w cierpliwość i mi
zaufać. A tymczasem mam nadzieję, że mi wybaczysz jeśli poproszę cię, o pozostawienie
mnie samego. Muszę uporać się z tymi papierami, a jak widzisz trochę się ich
nazbierało.
– Dobrze – wiedziała, że nie ma sensu z nim dyskutować.
Rzuciła jeszcze jedno szybkie spojrzenie na feniksa, po czym odwróciła się na
pięcie i ruszyła w stronę schodów. – Do widzenia.
– Do zobaczenia, panno Weles. Ach… byłbym zapomniał… Przekaż
proszę panu Blackowi, że ze mną rozmawiałaś.
– Co?! – zamarła w pół kroku. Czyżby rozmawiał już z
dyrektorem? Przecież jej obiecał… – Ale jak to?! Był u pana?
– Możesz być spokojna, nie było go u mnie. Ale w tym zamku
ściany mają uszy i czasami dochodzą do mnie informacje, o których uczniowie nie
chcieliby żebym wiedział. – Dyrektor puścił jej oczko, a ona niewiele z tego
rozumiejąc wyszła z gabinetu.
***
Profesor Slughorn jako pracę domową zadał im opisanie sposobu
sporządzanie i działania Wywaru Żywej Śmierci na dwa i pół zwoja, jednak
brakowało jej jeszcze kilku informacji. W tym celu planowała udać się do
biblioteki, by znaleźć tam coś ciekawego, co może posłużyć jej do wykonania
zadania. Jednak gdy chciała wyjść z wieży Gryffindoru jej uwagę zwrócił
czarnowłosy chłopak koczujący pod portretem Grubej Damy. To skutecznie
powstrzymywało ją od wyjścia. Liczyła, że mu się znudzi i wreszcie sobie
pójdzie. Niestety, od dobrych kilkudziesięciu minut, gdy tylko portret
przesuwał się by kogoś wpuścić lub wypuścić z Pokoju Wspólnego widziała, że
chłopak nie rusza się z miejsca i dalej zawzięcie siedzi z plecami opartymi o
ścianę, zerkając w stronę portretu. W końcu stwierdziła, że dłużej nie może
czekać. To już czwarty raz w tym miesiącu, gdy przez niego zwleka z wyjściem.
Dziarskim krokiem przeszła przez dziurę pod portretem i wyszła na korytarz.
– Lily! Lily, zaczekaj! – chłopak widząc ją od razu porwał
się z miejsca i ruszył w jej stronę – Lily, proszę!
Ona jednak starała się nie zwracać na niego najmniejszej
uwagi. Szła dumnym krokiem przed siebie, a chłopak uparcie kroczył za nią. Nie
zatrzymywała się nawet na chwilę, starała się potraktować go jak powietrze.
– Lily, proszę! – Mężczyzna złapał ją za rękę, tym samym
zmuszając ją do zatrzymania się – Porozmawiajmy!
– O czym Severusie?! – Odwróciła się gwałtownie w jego
stronę. Starała się zachować spokój i nie okazywać po sobie żadnych emocji,
jednak to nie było łatwe.
– Lily, ja chciałem cię przeprosić…
– Już mnie przepraszałeś… – spojrzała na niego z wyższością
i chciała iść dalej, jednak on ciągle trzymał ją za rękę. – Puść mnie.
– Lily proszę, daj mi wyjaśnić – Snape jednak nie zamierzał
jej puścić. Szarpnęła ręką by wyrwać ją z uścisku. Jednak chłopak ciągle ją
trzymał.
– Powiedziałam: puść mnie! – Evans zaczynała tracić nad sobą
panowanie. Nie chciała z nim rozmawiać, nie po tym co zrobił. Brakowało jej go
przez ostatnie miesiące, jednak rana, którą jej zadał była głęboka.
– Lily, przepraszam. Ja wcale tak nie myślę… – Snape puścił
jej rękę i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem – Przepraszam, ja nie chciałem
tego powiedzieć.
– Ale powiedziałeś… – czuła, że gdyby słowa mogły ranić,
teraz zraniłaby go boleśnie.
– Lily… Lily, proszę wybacz mi. Ja nie chciałem tego
powiedzieć, ja tak nie myślę. Przecież się przyjaźnimy… – uklęknął przed nią i
złożył błagalnie ręce – Lily, wybacz mi, nie przekreślaj naszej przyjaźni. To
było tylko jedno głupie słowo…
– Sev, tutaj nie chodzi o to, że nazwałeś mnie szlamą – po
jej policzku spłynęła łza, którą szybko starła ruchem ręki – tutaj chodzi o
ciebie. Ty wybrałeś swoją drogę. Avery, Mulciber… Wiesz jacy oni są. Oni wierzą
w czarną magię, chcą być tacy jak ON.
– Lily! – ponownie złapał ją za ręce, jednak ona tym razem
szybko je wyrwała.
– Sev, stajesz się tacy jak oni. Nie widzisz tego? – teraz
to ona spojrzała na niego błagalnie – Teraz to ja cię proszę, zerwij z nimi, a
będzie tak jak dawniej. Sev, zrobisz to?
– Lily, przecież wiesz, że nie mogę.
– W takim razie już zdecydowałeś. – Mówiąc to odwróciła się
na pięcie i odeszła. Snape, dalej klęczał na korytarzu prowadzącym do wieży
Gryffindoru, słyszała jak jeszcze za nią woła, jednak nie odwróciła się. Po
policzku spłynęło jej kilka łez, które jednak szybko otarła.
***
Po tym jak przyznała się Dumbledore’owi, że rozpoznała Lenę
i powiedziała o tym Syriuszowi, stosunki między nimi znów powróciły do normy.
Chłopak zrozumiał jej motywację i znów potrafili się wygłupiać i żartować. Pewnie
powrót do stanu z przed Nocy Duchów trwałby dłużej, gdyby nie dziewczyny, które
ostatnio też coraz więcej czasu spędzały z Huncwotami i ją również starały się
z nimi zakolegować. Nawet Remus był dla niej milszy. Może nie rozmawiali zbyt
dużo, ale przynajmniej nie był już taki oschły jak poprzednio. Miała wrażenie,
że w jej życiu wreszcie zaczyna się wkradać stabilizacja.
Ten dzień był dla niej szczególny, bo miało odbyć się
wyjście do Hogsmeade, na które jakiś czas temu umówiła się z Beniem. Już od wczoraj
chodziła podekscytowana. W końcu nie wytrzymała i postanowiła pochwalić się
dziewczynom.
– Lily, Ro, Mya… Mogę wam zadać pytanie? – Ro i Mya,
oderwały się znad partii magicznych szachów.
– No co tam? – Lily odłożyła na bok pióro.
– Chciałam się was spytać, czy nie będziecie się gniewać
jeśli nie pójdę wspólnie z wami do Hogsmeade.
– Nie… – Watson i Clark pokręciły przecząco głowami.
– Jasne, nie będziemy się gniewać, ale dlaczego nie chcesz
iść z nami? – spytała rudowłosa, a pozostała dwójka z aprobatą pokiwała głową.
– Bo widzicie… – zaczęła zaplatać włosy w warkocz. Po raz
pierwszy od dawna rozmawiała z kimś o swoim życiu uczuciowym i planach. –
Umówiłam się z kimś innym…
– Ooo!
– Z kim nas zdradzasz? – Ro żartobliwie wycelowała w nią
oskarżycielsko palec – Przyznaj się!
– Eeee… Z Beniem Fenwickiem
– Z Beniem?! – wszystkie trzy rzuciły chóralnie
– Ciszej, nie chcę, żeby cały pokój nas słyszał! – Nel
przyłożyła palec do ust i poprosiła je błagalnie.
– Czemu nam nic nie mówiłaś? – Watson usiadła na oparciu jej
fotela. Lily i Mya również się przysunęły do niej i zaczęły konspiracyjnie
szeptać.
– Jesteście ze sobą?
– Od kiedy?!
– Czemu się nie chwaliłaś?!
– Nie, nie jesteśmy – Aniela zaśmiała się delikatnie i
złożyła ręce w geście obronnym. – Po prostu Ben poprosił mnie o to któregoś
dnia, a ja się zgodziłam. Zapomniałam wam powiedzieć przez tę całą sytuację.
– Powiesz coś więcej? – Ro udała, że robi w jej stronę
maślane oczka. – Prooooszęęęęę…
– Ale kiedy to wszystko… – Nel wzruszyła ramionami, jednak
widząc, że wszystkie trzy uważnie nasłuchują i czekają co powie dalej dodała –
obiecuję, że opowiem wam wszystko po powrocie.
– No ja myślę, a teraz chodź – Lily szybko podniosła się z
fotela i złapała ją za rękę – do wyjścia zostały dwie godziny, przecież musimy
cię jakoś przygotować.
– O nie, jak my zdążymy! – Mya zawyła teatralnie i cała
grupka wybuchnęła śmiechem.
Ben czekał na nią w Pokoju Wspólnym. Widząc go cieszyła się,
że nie dała się namówić dziewczynom na sukienkę, tylko założyła zwykłą koszulę
i ciemne spodnie. Dziewczyny splotły jej włosy w warkocz i delikatnie ją
umalowały.
– Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie długo? – Rzuciła w
jego stronę uśmiechając się delikatnie.
– Nie, tak naprawdę dopiero przyszedłem. – Benio wręczył jej
małego tulipana. – Wyglądasz pięknie.
– Dziękuję – znów ze zdenerwowania zaczęła bawić się
włosami. To była jej pierwsza prawdziwa randka. – Eeee… to co, idziemy?
Całą drogę do Hogsmeade rozmawiali ze sobą. Tematy im się
nie kończyły. Aniela opowiadała mu o tym jak jest w Polsce, jak wygląda
prawdziwa polska zima, święta w Polsce i o tym jak ciężko teraz dostać
jakikolwiek towar w sklepie. Benio słuchał jej z wyraźnym zaciekawieniem. Co i
rusz zadawał jej jakieś pytania, a ona wszystko mu tłumaczyła. Musiała tylko
pilnować się by całą historię osadzić w czasie wolnym od szkoły. Chłopak z
kolei opowiadał jej o przygotowaniach do OWUTEMów, o tym jak zastanawiał się
kim zostanie w przyszłości i o testach, które musi zdać by zostać aurorem.
Zaciekawiła ją ta historia, bo do tej pory niewiele wiedziała o tym co można
robić po szkole.
Benio zabrał ją do herbaciarni u pani Puddifoot, w której
Aniela nie miała jeszcze okazji być. Od progu uderzył ją klimat tego miejsca.
Czuć było, że w większości przychodzą tutaj ludzie na randkę. Lokal był dość
ciasny, cały w kokardkach i różowych barwach, większość okrągłych stolików zajmowali
goście. Benio przecisnął się do wolnego miejsca pod oknem, a Aniela ruszyła za
nim. Gdy tylko usiedli pojawiła się kelnerka.
– Co dla was gołąbeczki? – Zaszczebiotała wesoło tuż nad ich
głowami – Proponuję, herbatkę zakochanych i do tego różane ciasteczka.
– Nel?
– Eee… Niech będzie, poproszę.
– W takim razie poprosimy dwie herbaty zakochany i te
ciasteczka. – Fenwick złożył zamówienie, a ona poczuła się niezręcznie. Nie
przywykła do takich miejsc.
– Ładnie tutaj, prawda? – Chłopak poprawił się na krześle.
– Eee… Tak, bardzo. – Starała się wypaść przekonująco. W
nozdrzach męczył ją mdły zapach unoszący się w powietrzu. – Apsik!
– To co, dopijamy herbatę i uciekamy stąd? – zapytał się jej
a ona ochoczo potaknęła głową.
Jednak gdy kelnerka przyniosła im herbatę, zajęli się
rozmową i miejsce trochę przestało im przeszkadzać. Tym razem zeszli na temat dzieciństwa.
Benio zaczął właśnie opowiadać o swoim pierwszym wspomnieniu, jak był małym
brzdącem. Takim w którym po raz pierwszy poczuł, że ma magiczne zdolności.
– Pamiętam, że miałem wtedy cztery, może pięć lat. Wiesz, to
takie wspomnienie, które gdzieś niby pamiętasz, ale nie jakoś super dokładnie.
Tak trochę jak przez mgłę, jednak jesteś pewien, że coś takiego miało miejsce.
– Spojrzał na nią niepewnie i przykrył delikatnie jej dłoń swoją. W pierwszym
odruchu chciała ją zabrać, jednak się powstrzymała. Było to całkiem miłe
uczucie. – Wiem, że siedziałem wtedy w piaskownicy z kuzynką Melindą. Ona
strasznie chciała mi zabrać łopatkę do piasku i bardzo się na nią o to
wkurzyłem. Pamiętam, że strasznie chciałem ją mieć, bo była taka ładna,
niebieska. Żeby jej nie oddać odrzuciłem tę łopatkę kawałek dalej i jak tylko
Mel wyciągała po nią rękę, to łopatka zaczynała wtedy odskakiwać.
– Byłeś okropny!
– Dokładnie, wcielenie zła od małego! – chłopak puścił jej
oczko. – Ale uspokoję cię, to nie trwało jakoś długo. Słaby był wtedy ze mnie
czarodziej. A ty? Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z magią w roli głównej?
Kiedy dowiedziałaś się, że jesteś czarownicą?
– Moje? – Nel speszyła się na jego pytanie. Bała się, że
niechcący się zdradzi. Cofnęła swoją rękę i by ukryć zakłopotanie zamieszała
łyżeczką w herbacie. – Chyba podobnie, też miałam kilka lat. I niechcący
zmieniłam kolor misia. Był okropnie zielono-różowy.
Potem porozmawiali jeszcze chwilę, i gdy zaczęło się
ściemniać ruszyli w drogę powrotną do zamku. W pobliżu Pubu pod Trzema Miotłami
ujrzała Huncwotów w towarzystwie koleżanek z dormitorium. Ro pokazała jej, że
trzyma kciuki, James chyba chciał do nich pomachać, ale Lily szybko chwyciła go
za ramię i się powstrzymał, a Remus przez chwilę sprawiał wrażenie jakby
zobaczył ducha. Na szczęście Fenwick nie widział ich reakcji. W drodze
powrotnej rozmowa trochę mniej im się kleiła, bo Nel cały czas rozglądała się
uważnie, czy przypadkiem nie ma miejsce podobna sytuacja jak ostatnio. Chłopak
chyba wyczuł jej napięcie, bo nie próbował na siłę wciągać ją w rozmowę.
Dopiero przy bramie prowadzącej do Hogwartu się rozluźniła i znów zaczęła z nim
żartować. Odprowadził ją pod same schody prowadzące do dormitorium dziewcząt,
po czym skradł jej całusa w policzek na pożegnanie. W dormitorium już czekały
na nią dziewczyny i jak tylko przestąpiła próg wszystkie cztery zarzuciły ją
pytaniami.
***
– Może tym razem wyjdziemy poza Wrzeszczącą Chatę? – Remus
udawał, że nie słyszał pytania zadanego prze Jamesa.
W pokoju zapanowała martwa cisza, każdy z chłopaków
pogrążony był w swoich sprawach. Petera nie było w dormitorium, Syriusz właśnie
zachrapał, a Rogacz próbował zwrócić na siebie uwagę.
– Syriusz, do cholery! – Lupin kątem oka zauważył jak James
zgarnął leżące koło łóżka skarpetki, zwinął je w kulkę i z całej siły rzucił w
przyjaciela. Jednak to nie przyniosło oczekiwanego efektu. Niewiele myśląc
złapał za różdżkę leżącą na szafce obok i rzucił na chłopaka Aquamenti. Black
poderwał się jak oparzony.
– James, do reszty ci odbiło? – Łapa wycierał w koszulkę
resztki wody z twarzy. – Mam Ci oddać?
– Expelliarmus! – Remus rzucił zaklęcie znad książki i w
jego kierunku poszybowały dwie różdżki – Jak dzieci, zupełnie jak dzieci.
– To skoro już mnie słuchacie, to może odpowiecie na moje
pytanie? – James wyszczerzył się w uśmiechu i patrzył jak Black wyciska z
koszulki wodę.
– A o co pytałeś? – Postanowił udawać, że nie wie i odłożył
na bok książkę. Przypatrzył się chłopakom i widząc, że przeszła im już ochota
na ciskanie w siebie zaklęciami odrzucił im różdżki.
– Że zbliża się pełnia i może zrobilibyśmy tym razem coś
ciekawego?
– Nie ma mowy. Dla mnie to nie jest dobra zabawa – rzucił do
Pottera, którego mina nieco zrzedła.
– Luniaczku, nie gniewaj się – Rogacz próbował go udobruchać.
– Ostatnio nic się nie działo i po prostu zaczęło mi się nudzić.
– Właśnie, jakoś dziwnie spokojnie jest… – Syriusz zaczął
wtórować Potterowi – Może byśmy tak coś z tym zrobili?
– Spokojnie?! Do cholery, do reszty wam odbiło? Mam wam
przypomnieć jaki ostatnio dostaliśmy szlaban od McGonagall?
– Oj tam szlaban… Nie pierwszy i nie ostatni – zauważył, że
Syriusz z Jamesem przybili sobie piątkę.
– Mam wam przypomnieć kto ostatnio spędził kilka dni w
szpitalu? – Remus wydawał się być już wyraźnie wkurzony. James zrobił minę
jakby pożałował, że zaczął rozmowę, jednak już nie mógł się wycofać. Czekał, aż
Lupin wszystko z siebie wyrzuci. – Dodatkowo zbliża się pełnia. Naprawdę mam
dość waszych wygłupów.
– Skoro jesteśmy przy tym temacie… – razem z Jamesem
spojrzeli zdziwieni na Syriusza. Black rzadko kiedy wydawał się być czymś
zdenerwowany. Na ogół był pewien siebie, a teraz te słowa brzmiały jakby bał
się im o czymś powiedzieć. – Muszę wam coś powiedzieć. Otóż… Podsłuchałem
kiedyś rozmowę Weles.
– Co zrobiłeś?! – Krzyknął oburzony. Miał nadzieję, że chłopaki
nie zauważą, że zareagował przesadnie. Jednak zawsze kiedy schodziło na temat
Anieli, on reagował w ten sposób. Starał się z tym walczyć ale to momentami
było cięższe od niego. – Ona nie może się dowiedzieć!
– Nie rzucaj się tak. To nie chodzi o twój futerkowy
problem. Podsłuchałem jej rozmowę po Nocy Duchów – Syriusz przeszedł się po
pokoju i usiadł na łóżku obok Jamesa. – Okazało się, że podczas tej akcji w
Hogsmeade, ona rozpoznała jedną dziewczynę.
– Kogo? – Okularnik zaciekawił się na tę wzmiankę.
Przeczesał sobie włosy rękami i spojrzał na Syriusza. Jego też to zaciekawiło.
– Jakąś Lenę. Z tego co zrozumiałem, przyjaźniły się w
Polsce, czy skąd tam ona jest.
– I co zrobiłeś? – Sięgnął po poduszkę i usiadł wygodniej na
łóżku.
– Chciałem wam od razu powiedzieć, ale potem stwierdziłem,
że dam jej szansę. W tej rozmowie, którą podsłuchałem zaraz po balu wychodziło,
że ona chciała ją namówić by sama się przyznała. Ale ta Lena czy jak jej tam
nie chciała jej słuchać. Naśmiewała się z niej i z Gryfonów – Syriusz tłumaczył
im rzeczowo. – Następnego dnia obserwowałem Anielę na Mapie Huncwotów, i gdy
zobaczyłem, że jest sama poszedłem z nią porozmawiać. Dałem jej ultimatum, że
albo ona powie Dumbledore’owi albo ja to zrobię.
– I co? Tak po prostu się zgodziła? – Zaczął dociekać, to
wszystko wydawało mu się coraz dziwniejsze. Trochę też był na nią wkurzony.
Przez jedną z takich osób jak ta dziewczyna oberwał i spędził kilka dni w
szpitalu. Zaczął się zastanawiać czy jej przeprosiny nie były spowodowane nie tylko
wyrzutami sumienia, że oberwał poniekąd z jej powodu, ale też próbą zatuszowania,
że wie coś więcej o sprawcach całego zdarzenia.
– No zasadniczo tak. Wiecie, porozmawiałem z nią trochę. Okazuję
się, że ta Lena to jak już mówiłem jej przyjaciółka z Polski. One obie nie
wiedziały o sobie wzajemnie, o tym, że są czarownicami. Wydaje mi się to
dziwne. Jednak na ogół takie rzeczy zaczyna się rozpoznawać, a one przecież
znały się tyle lat – słowa Syriusza też go zastanowiły. Jednak na ogół będąc
czarodziejem można łatwo rozpoznać kto też nim jest. Aniela przecież opowiadała
im kiedyś, że każde wakacje spędza w Polsce, gdzie miała okazję ją obserwować.
Niby poza szkołą nie można czarować, ale takie rzeczy się przecież widzi. No i
obie musiały znikać na cały rok szkolny. Na pewno dodałaby dwa do dwóch.
– Kurczę, to wszystko naprawdę wydaje się dosyć dziwne – słowa
Jamesa, również wskazywały, że jemu też się to nie podoba. Zdziwił się, bo
zaraz po ich wypowiedzeniu okularnik szybko wstał z łóżka i podszedł do kufra.
Wyjął z niego kawałek pergaminu i pióro.
– Będziesz się teraz uczył? – Syriusz wydawał się zdziwiony
zachowaniem chłopaka.
– Najwyższa pora… – rzucił z przekąsem. Obserwował jak
okularnik zbiera jedną z książek z szafki i siada z nią na łóżku, kładzie na niej
pergamin i zaczyna coś notować w skupieniu. Zaciekawiony wstał i podszedł do
chłopaków. Oparł się o kolumnę łóżka Pottera i spojrzał na to co on zapisuje.
Na pergaminie pojawiły się napisane wielki literami słowa: ANIELA WELES
– Powinniśmy podsumować co o niej wiemy – zaproponował James
widząc, że chłopaki się mu uważnie przyglądają i zaczął notować, mówiąc na głos
– Po pierwsze: myli nazwy magicznych przedmiotów. Pamiętacie jak kiedyś
opowiadałem wam jak mówiła mi, że dostała się tutaj klikoświstem.
Zgodnie pokiwali głowami.
– Niby wszystko umie, ale ma problemy z prostymi zaklęciami
– podrzucił Jamesowi Syriusz, a ten skrupulatnie to zanotował. – Wiecie, wydaje
się być taka po prostu wyuczona. Widać, że brakuje jej praktyki.
– Może w Ilvemorny kładą mniejszy nacisk na praktykę? – James
rzucił to pod rozwagę.
– Ale żeby aż tak? Ona na początku miała problem nawet z
najprostszymi zaklęciami – Remus też to już kiedyś zauważył. Przez chwilę wahał
się czy włączyć się do rozważań chłopaków, ale jego też bardzo intrygowało co
jest z tą dziewczyną nie tak. Może razem
dojdziemy do tego szybciej? – Mam wrażenie, jakby brakowało jej magicznego
obycia…
– Tak, coś w tym jest – Syriusz pokiwał głową i zaczął się
zastanawiać. Po chwili dodał – Znika w gabinecie dyrektora.
– Trzeba jej pomagać w nauce.
– Wam też czasami trzeba… – rzucił do nich.
– Bardziej niż innym Luniaczku, bardziej niż innym. Z
resztą… – James wyszczerzył do niego zęby w uśmiechu – nam pomagasz, bo nas
kochasz, nieprawdaż?
Remus uśmiechnął się pod nosem ale nic nie odpowiedział na
tę uwagę rzuconą przez Jamesa.
– Dziwnie reagowała na magiczne przedmioty.
– Dyrektor otoczył ją specjalną opieką.
– Wydaję się jakby niektórzy profesorowie znali ją wcześniej
– zaczęli po kolei dorzucać pomysły do listy.
– Była zdziwiona ruchomymi postaciami na obrazach. Tym, że
mogą się przemieszczać.
– Mało wie o świecie magii.
– Była tutaj mniej więcej od maja – Syriusz po chwili
zastanowienia dorzucił kolejny punkt. James podrapał się po głowie i spojrzał
na nich.
– W sumie tego nie wiem, nie nakryliśmy jej. Może to jakiś
błąd mapy?
– To nie był błąd mapy – obydwoje spojrzeli teraz na niego
ze zdziwieniem. – Ona naprawdę tam była. Widziałem ją.
– Co?
– Remus, do cholery, dopiero teraz nam mówisz?!
Syriusz i James nie kryli oburzenia, w sumie nie dziwił się
im. Sam byłby wkurzony, gdyby dowiedział się, że zataili coś takiego przed nim.
– To znaczy nie dosłownie. Wydaje mi się, że ją widziałem.
Pamiętacie wtedy jak byliśmy w korytarzu i pojawiła nam się na mapie? Cały czas
myśleliśmy, że jest obok nas, ale nigdzie nie było jej widać. – Remus zaczął im
wyjaśniać – Wtedy chyba widziałem jakiś ruch. Jednak doszedłem do wniosku, że mi
się zdawało, w końcu to niemożliwe, że widzę coś co chciałem zobaczyć. Niby
mogłem to sprawdzić, ale jednak czułem, że nie powinienem i odszedłem.
– Ale jak to?!
– Dlaczego nic nam nie powiedziałeś? – James był wyraźnie
wkurzony, odłożył na chwilę pióro i zaczął gestykulować – Przecież już wtedy
mogliśmy ją nakryć! Remusie, wszystko spierdzieliłeś! Pewnie u Slughorna też ją
widziałeś, co?!
– Nie… tam jej nie widziałem… Zresztą ja wtedy zagadywałem
Slughorna…
– Co nie zmienia faktu, że powinieneś nam od razu
powiedzieć, do cholery! – James wstał z łóżka i poszedł w jego stronę. Przez
chwilę miał wrażenie, że chłopak mu przyłoży, ale ten tylko wyminął go wściekły
i zaczął chodzić po pokoju. – Dlaczego tego nie zrobiłeś, co?!
– Bo nie wiedziałem jaką tajemnicę skrywa… – zdawał sobie
sprawę jak głupio brzmią jego słowa, ale wtedy tak właśnie myślał.
– I co teraz już wielki pan Lupin się dowiedział i łaskawie
nam o wszystkim mówi?! – James krzyczał w jego stronę oburzony. Lupin spojrzał
błagalnie na Syriusza.
– James, uspokój się… wszyscy chcemy wiedzieć o co chodzi –
Black próbował wybawić go z opresji, był mu wdzięczny za to. – Dajmy mu w spokoju
wyjaśnić o co chodzi.
– Dzięki, Syriusz – James usiadł obrażony na łóżku, a on stwierdził,
że najlepiej będzie jeśli im to zademonstruję. Sięgnął po Mapę Huncwotów, którą
wręczył chłopakom i poprosił Jamesa o pelerynę. Ten podał mu ją z ociąganiem. –
Sporo myślałem jak to możliwe, że ktoś jest w zamku, widzimy go na mapie, ale
normalnie go przed nami nie ma. W sumie nigdy tego nie sprawdzaliśmy. Najpierw rozważałem, że użyła zaklęcia kameleona
czy czegoś podobnego, ale potem widząc jak radzi sobie z zaklęciami, i że nie
ma wprawy odrzuciłem to. Nie zrobiłaby tego tak szybko. Przez chwilę też rozważałem,
że może jest animagiem i przybiera jakąś bardzo małą postać, coś w stylu Glizdka,
ale to też odrzuciłem z tego samego powodu. A potem wpadłem na coś, co było bardzo
oczywiste. Peleryna-niewidka.
– Co? – obaj wyglądali na zszokowanych tym stwierdzeniem. – Ale
jak to możliwe?! Zresztą wtedy chyba nie widać ludzi…
– Też się nad tym zastanawiałem, bo w sumie nigdy tego nie sprawdzaliśmy. Zawsze chodziliśmy razem, albo jak jej używaliśmy, to też nie było dla nas istotne to. Ale spójrzcie na mapę – mówiąc to założył na siebie pelerynę. Chłopaki spojrzeli
na pergamin, a kropka z jego imieniem dalej się na niej znajdowała.
– Ale… Przecież tylko James ją ma?
– Też tak myślałem. A potem zacząłem szperać w różnych
książkach i istnieją dwie opcje. Można na kawałek zwykłej peleryny rzucić czar
i wtedy działa tak samo, ale jest to krótkotrwałe, no i trudne.
– Więc ta opcja odpada – James wtrącił mu się w słowa –
chyba, że ktoś rzucał go za nią.
– Istnieje taka szansa… Ale jest jeszcze jedna opcja–
Remus zagiął drugi palec – Mogła mieć pelerynę z sierści demimoza. Tylko
one też szybko tracą swoje właściwości i kosztują grube galeony.
– Dobra, powiedzmy, że ma to sens… i że jest szansa, że faktycznie ją ma. W sumie nic mądrzejszego nie wymyślimy. – James pokiwał z uznaniem głową – To podsumujmy:
myli nazwy, myli zaklęcia, chodzi do Dumbledore, nie ma wprawy, ma pelerynę
niewidkę, nic o niej nie wiemy, dziwnie reaguje na magię. Co nam to daje?
– W sumie to niewiele…
– Jedyne co przychodzi mi do głowy, to to, że Ilvemorny to
bardzo słaba szkoła, albo że… – zawiesił na chwilę głos, bo dla niego było to
równie absurdalne jak pewnie za chwilę dla chłopaków – dowiedziała się, że jest
czarownicą całkiem niedawno.
– A więc musimy to sprawdzić – ich zszokowane miny
wskazywały, że jest tak jak przypuszczał, dla nich też było to absurdalne. –
Tylko jak?
Aloha, droga Liko vel Panno Czarownico!
OdpowiedzUsuńJestem rada i aż promienieję, że udało Ci się dzisiaj opublikować rozdział. Jednak mogę odetchnąć ulgą, że moje namowy na partyjkę tysiąca czy też kości nie spowodowały bardzo dużego opóźnienia. Uff, uff kamienie z nerek mi spadły! :D
Widzę, że zaczynasz od Syriusza i tu się cieszę jak mała dziewczynka, bo no do Blacka mam wielką słabość, ale też fajnie, że wprowadzasz perspektywy innych bohaterów.
Jak najbardziej rozumiem tok myślenia Syriusza, żeby póki co nie mówić chłopakom, chociaż jednak mógłby Remusowi powiedzieć skoro ucierpiał wtedy. Lupin rozumny chłopak, na pewno też dałby szansę Anieli.
W momencie, gdzie Black porywa Weles do pustej sali, rzuca zaklęcie "Silencio", więc tu masz mały błąd, bo to zaklęcie było używane na ludzi lub tam zwierzęta, a żeby nikt nie podsłuchał z zewnątrz rozmowy, to rzucano "Muffliato". :)
Jestem ciekawa, czy Anielka przemówi Lenie do rozumu, chociaż tak trochę na obecny moment czytania wątpię. W końcu laska była przez tyle lat w Slytherinie i jakoś tak w tydzień ciężko się zmienić. No chociaż przyznanie się nie jest jakąś zmianą, ale to pewnie nadszarpnęłoby jej dumę. Fajnie, że Syriusz jednak dał ten czas Anieli. Jednak nie zna Leny, a przecież ona w tych pierwszych rozdziałach faktycznie była dobrą przyjaciółką dla niej. No jak te nastolatki są nieznośne! Swoją drogą Nel tu sporo choler używa i aż się dziwię, że to wyszło spod Twoich palców ;)
Jakaś cząstka mnie cieszy się, że Lena nie okazała skruchy i miała gdzieś zdanie Neli.
Rozmowa z Dumbledore'em wypadła bardzo przekonująco. Powiem szczerze, że w Twoim opowiadaniu bije od niego mądrość . To, co mówi ma sens i chociaż kara dla Leny nie jest gorsza niż dla pozostałych, to w sumie się nie dziwie. To w końcu kochany Dumbledore. I miałam napisać, że on wie więcej niż wszyscy myślą i potem faktycznie się do tego przyznaje :D
No i to jak ona się plątała. Już zaczęłam myśleć, że nie wydusi tego z siebie :)
O Merlinie! Lily! :D Nie no... Z tymi perspektywami, to dzisiaj rozpieszczasz!
I tu Lily miała zebrać opieprz, że no niech ona temu Jamesowi odpuści, a tu Snape. Och, jak ja go nie lubię za to, co jej powiedział. :( Płaszczący się przed nią Severus, to moje ulubione momenty w opowiadaniach o Lily.
Ojejku... Moment w którym ona mówi dziewczynom o wyjściu z Beniem jest taki dziewczęcy. Jejku... Przypominają mi się piękne czasy, gdy się było nastolatką i przeżywało się jakieś pierwsze zauroczenia, i cudownie to odtworzyłaś. Potem, przez cały czas praktycznie czułam się podekscytowana, w końcu to jej pierwsza randka!
Randka, z początku była taka trochę niezręcznie–nerwowa no ale pierwsze randki czasami tak wyglądają (chociaż nie wiem, bo jednak moja ostatnia pierwsza randka była te pięć i pół roku temu :D). Benio jest sympatycznym chłopcem i trochę już mnie boli jego złamane serce, bo jednak mocno kibicuję Remusowi, albo Syriuszowi. Albo jednemu i drugiemu :P Ojejku! Lily nawiązała kontakt cielesny z Jamesem! W prawdzie, to tylko przytrzymanie ręki, żeby nie pomachał, ale i tak widzę postępy :D
Remus i Syriusz podchodzący lekko do futerkowego problemu są uroczy. Zastanawiałam się, czy Syriusz powie chłopakom o Lenie i no ładnie chłopak postąpił :) Trochę brakuje mi większego zdenerwowania u Remusa, no ale jednak zrobiła coś w tej sprawie, więc można jej wybaczyć.
UsuńJamesa to ja kocham za te jego pomysły :D Swoją drogą, czy on będzie później aurorem? :D
"– Trzeba jej pomagać w nauce.
– Wam też czasami trzeba..."
Hahahahahha :D
Ich śledztwo jest trafne, ale w sumie to brzmi jak świetna zabawa. Ich metoda dedukcji, chociaż jest prosta i nie zawiera wymyślnych słów, jest poprawna i jakże trafna! Ale jednak, co trzy głowy to nie jedna i na podstawie tych krótkich obserwacji wyciągnęli poprawne wnioski.
Teraz się zastanawiam, czy wleją jej do soku dyniowego veritaserum, czy od razu przejdą do tortur ;)
Rozdział już całkiem dużo wnosi i zapowiada też rozwiązanie tej sprawy przez Huncwotów. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział poczekamy trochę krócej niż teraz :P
Och, oczywiście nie mogę się też doczekać czegoś więcej o tych zajęciach z Albusem, no i czy on się czegoś więcej dowie.
Rozdział czytało się leciutko i dialogi wyszły Ci bardzo ładnie (naprawdę, nie kłamię :P)
Och, i jeszcze mam nadzieję, że Huncwoci odegrają się na Lenie :D
Dużo czasu i weny, Kochana!
Buziaki! :*
Buźka mi się sama uśmiechała jak czytałam Twój komentarz.
OdpowiedzUsuńMasz rację, gdyby nie namawianie na partyjkę kości czy tysiąca, to pewnie udałoby mi się dzień, dwa wcześniej, ale wybaczamy Ci jako najwierniejszej czytelniczce i źródle moich inspiracji.
Co do tego nietrafionego zaklęcia, to sprawdzałam to w źródle potterowskiej wiedzy, ale jak widzę jak zwykle coś przekombinowałam, więc dziękuję za wytknięcie błędu i zaraz go poprawię. Zaczęłam od perspektywy Syriusza, bo... ona mi tutaj jakoś tak najlepiej pasowała :D. Poza tym nikt inny nie mógł nakryć jej jak tylko Black. Dlaczego nie powiedział Remusowi? Trochę zrządzenie losu, bo akurat już spał, a trochę szansa na zrehabilitowanie się Anieli. Nie chciał go dodatkowo obciążać tym problem, stwierdził, że wszystko opowie jak sprawa się już wyjaśni.
W ogóle w tym rozdziale jest sporo choler nie wiem czy zauważyłaś :D. Jakoś staram się przekonać, że przekleństwo też czasami się przydaję i próbuję gdzieś wpleść dla podkręcenia dramatyzmu, ale dalej strasznie opornie mi to idzie. Chyba za grzeczna jestem.
Aniela do końca wierzyła, że Lena okaże się dobra, i że to jakieś chwilowe zaćmienie umysłu dlatego to wszystko co z nią związane jest mega trudne. Zresztą, tak jak napisałam, ona ostatnio nie ma łatwego życia i zaakceptowanie, że ktoś komu ufamy, kto był dla nas wsparciem jest bardzo, bardzo ciężkie. Niestety, jak słusznie zauważyłaś lata w Slytherinie zrobiły swoje i Lena ewidentnie się zmieniła. W te krótkie momenty kiedy widywały się w wakacje udawało jej się to ukrywać, bo i nie miała jak się wyżywać na innych, zresztą nie przyświecały jej jeszcze myśli o tym, że mugole i czarodzieje z niemagicznych rodzin są beee. Co do tego Slytherinu, to dodajmy jeszcze co on zrobił z Severusa. Przecież kochał Lily miłością prawdziwą, szczerą, jedyną i aż do grobowej deski, a mimo wszystko powiedział, co powiedział. I skoro już poruszyłam jego temat, to Sev zagości na trochę dłużej w tym opowiadaniu. Na razie to była mała wzmianka o nim, ale jeszcze nie raz się pojawi, bo jest to postać, która mega mnie intryguje i mam do niej tak mieszane uczucia, że muszę jej użyć. Bardzo się cieszę, że przez chwilę udało mi się wprowadzić Cię w błąd z tym kto wyczekuje panny Evans.
Dumbledore - bardzo się bałam tej sceny bo to postać, którą dla mnie cechuje nieprzenikniona mądrość, czasami zachowuje się dziwnie, czasami mówi rzeczy jak zbzikowany staruszek, ale jednak pod tym wszystkim kryje się człowiek, który wiele przeżył, wiele widział i wiele wie. I tę doświadczenie życiowe i mądrość chcę przekazać. O tym co ćwiczą dowiesz się już niedługo i o tym co Dumbledore odkrył też. Pracuje jeszcze nad szczegółami, ale mam nadzieję, że docenisz i Ci się spodoba.
Scena z przyznaniem się do randki z Beniem była specjalnie dla Ciebie i przez Ciebie :D. Dlaczego? Bo wzięłam sobie do serca to, że brakuje scen, które zbliżałyby dziewczyny i pokazywały jak między nimi rodzi się więź. Tutaj zrobiłam szybką kalkulację i wyszło mi, że jak najłatwiej zbliżyć do siebie nastolatki? Poprzez rozmowy o uczuciach i opowieści z randek! No i widzę, że to był strzał w dziesiątkę.
UsuńZ samą randką miałam już nieco gorzej, może to też trochę kwestia tego, że już nie pamiętam jak to jest. Albo w sumie dokładniej powiedzieć nie wiem jak to jest :D. Niestety nie mogą Cię wyprowadzić z błędu: masz rację, Benio miły, fajny chłopak skończy ze złamanym sercem, bo dla Anieli szykuję innego kawalera. Kogo? Okaże się :D
Brak zdenerwowania u Remusa wynika z tego, że on dziwnie reaguje na Anielę, a poza tym jest z nich wszystkich najrozsądniejszy i wie, że ciężko wydać przyjaciela. W końcu ile razy on krył chłopaków? Może to nie ten sam kaliber, ale jednak...
James raczej będzie aurorem.
Ich dedukacja jest prosta, ale jak napisałaś: co trzy głowy to nie jedna :D. Co zastosują chłopaki by się dowiedzieć? Myślę, że na razie tylko oni o tym wiedzą.
Bardzo się cieszę, że pochwaliłaś moje dialogi, nawet nie wiesz jak ja się zawsze nimi stresuję i boję, że są sztywne, płaskie i takie mehh…
Tobie również dużo weny,
ślę uściski,
Panna Czarownica
No witam, witam! Oczy mnie nie mylą! Oto pojawił się nowy rozdział na Magicznej Rewolucji! <3 Nawet nie wiesz, jak się cieszę, czekałam bardzo, prawie codziennie zaglądałam, czy może jakieś postępy ukażesz w notatce z boku. A tu bum! Jednego dnia zaglądam, patrzę, 0%. Następnego wchodzę, a tu rozdział! :D Super <3
OdpowiedzUsuńJak się dowiedziałam, że to Syriusz podsłuchał rozmowę Anieli, to stwierdziłam, że "beeeee, wolałam, by to był Remus". A później sobie tak przeanalizowałam wszystko i stwierdziłam, że jednak cieszę się, że to właśnie był Black. Syriusz mimo całej tej swojej "rodowitej powściągliwości" (wiem, głupio brzmi, ale nie umiem inaczej nazwać tego, co tak ładnie ostatnio Aniela określiła w rozmowie z dziewczynami) jest w swoim zachowaniu taki naturalny. Szczery. Remus ostatnio ma sprzeczne odruchy, co jest irytujące, więc jednak miło dla Anieli, że to jednak był Syriusz. Zwłaszcza gdy się czytało te jego przemyślenia na temat wydania przyjaciół <3 Dobrze, że stara się jakoś zrozumieć dziewczynę i dać jej szansę.
No dobra, trochę jednak mało kulturalnie ją "napadł" w środku nocy :D (tak to jest, jak się komentuje na bieżąco).
No ale udało im się dojść do porozumienia. Dobrze, że Syriusz nie grał zadufanego chłoptasia, który musi mieć wszystko takie, by było po jego myśli.
Mimo iż Aniela wydaje mi się trochę naiwna, cieszę się, że się otwiera. To ją tłumaczy i jakoś tak lepiej się na nią patrzy. Dziewczyna wiele przeszła i szuka sobie ramienia do oparcia, a jak sama stwierdziła, przyjaciół nie ma.
Ale że randka z Beniem?! :O Aniela jest zarezerwowana dla Remusa!!! Niech no tylko Lupin to zrozumie!!!
Bardzo dobrze, że Aniela zdecydowała się odwiedzić Dumbledore'a i powiedzieć mu o wszystkim. Ma szczęście! Dumbledore jak zwykle spokojny, wyrafinowany i serdeczny. Boziu, jak ja tego człowieka uwielbiam <3
Ach ten konflikt między Lily a Severusem... Dobrze, że kanon zachowany, nie wyobrażam sobie innego rozpadu przyjaźni między nimi. Ale za każdym razem jak czytam te sceny to tak mi szkoda Lily :( A zarazem się cieszę, bo wiem, że Jily tuż-tuż! :D
Nie no... Nie no, cieszę się, że im się ta randka udała... No ale no... Jakby się nie udała, to szybciej byłaby szansa na Anielę i Remusa! A tak to taki klops troszku. Niech no Lupuś się ogarnie i zacznie działaś, a nie się wpatruje w Anielę i w Benia jak w duchy.
Swoją drogą to takie zabawne określenie, akurat w opowiadaniu Potterowym, bo jednak duchy są w Hogwarcie dość pospolite :D
Huncwoci za wygraną nie dają, jeśli chodzi o pochodzenie Anieli. Jestem naprawdę bardzo ciekawa, co z tego ich dochodzenia wyniknie. Dowiedzą się sami czy od Anieli? Oj, to jest wątek, który podoba mi się bardzo w tym opowiadaniu i mam nadzieję, że jeszcze będzie się przejawiał :D
Kochana, jeszcze raz powtórzę, że bardzo cieszę się, że dodałaś rozdział :D Teraz życzę Ci, abyś miała więcej czasu i mogła częściej raczyć nas swoimi perełkami :D <3 No i weny! Weny przede wszystkim!
PS Ja także daję plusik za rozwinięcie dialogów :D Choć wciąż jestem wierną fanką Twoich opisów i zawzięcie będę powtarzała, że wcale nie są za długie :D
Pozdrawiam! Buziaczki! :*
Cześć :)
UsuńKorzystając z chwilki wolnego, piszę szybciutko, że odpowiem Ci na wszystko, gdy będę miała więcej czasu i mój dostęp do internetu będzie stały (czyli w następny weekend). ;)
Dziękuję Ci za ten miły komentarz :*
Ślę uściski,
Panna Czarownica.
Melduję powrót cała i zdrowa i biorę się za odpowiedź:
UsuńCo do tych postępów, to muszę Cię chyba troszkę przeprosić, bo faktycznie rozdział zaczęłam pisać w środę, skończyłam w piątek, więc mogłam to aktualizować, tylko jakoś tak... zapomniałam :D Mam nadzieję, że mi wybaczysz i następnym razem bardziej o to zadbam.
Długo się zastanawiałam czy jako podsłuchiwacza ustawić Remusa czy Syriusza i sama ze sobą walczyłam co wybrać. Raz bardziej pasował mi Remus, raz Syriusz. Od początku wiedziałam tylko, że nie będzie to ani James, ani Peter. Finalnie stanęło na Syriuszu z dwóch prostych przyczyn: a) nie mogłam sobie wyobrazić do końca zachowania Remusa, jego reakcji i nie wiedziałam jak mógłby się tam znaleźć wówczas, b) Syriusz był jedyną osobą, która poniekąd ze względu na swoje życiowe doświadczenia i zawirowania mogłaby ją zrozumieć. Mam wrażenie, że oni są sobie trochę bliscy właśnie pod kątem przeżyć i strat. Może inne okoliczności, ale odczucia podobne. Dlatego wybrałam jego. Syriusz zareagował mało kulturalnie, bo to dotyczyło najbliższych mu osób na świecie i wiedział, że nie można tego odwlec, ale też nie chciał działać na własną rękę, chciał dać jej szansę. Jak dobrze zauważyłaś, ma swoją rodowitą powściągliwość, a zarazem jest bardzo porywczy. I to właśnie tutaj przedstawił :)
No widzę, że powoli otwierają mi się dwa fronty: Aniela zarezerwowana dla Remusa i Aniela zarezerwowana dla Syriusza. Sama nie wiem, który wybrać :D. A może zrobię coś jeszcze innego? Kto wie ;)
Bardzo chciałam by od Dumbledore biła życiowa mądrość i spokój, żeby był właśnie takim człowiekiem, do którego każdy może przyjść i otwarcie się wyżalić. Takiego widziałam go w całej serii Harrego Pottera, i takiego widziałam go w Fantastycznych Zwierzętach (Jude Law skradł mi serce).
Mi też się kraje wtedy serce, bo jednak to wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Ostatnio sporo czytałam o Severusie, i to mnie natchnęło do napisania tej sceny. Jednak, z jednej strony może to i dobrze, że to się tak skończyło, bo sama Rowling napisała, że gdyby nie Czarny Pan, to Lily byłaby skłonna pokochać Seva. Ale tak, James i Lily już się zbliża :D
Huncwoci są już na bardzo dobrym tropie, zbliżają się święta, a to będzie sprzyjać zdobywaniu informacji ;)
Bardzo dziękuję, za pochwały co do dialogów (zawsze mam wrażenie, że kuleją mocno) jak i opisów, bardzo sobie to cenię.
Postaram się przyspieszyć z następnym rozdziałem,
ślę uściski,
Panna Czarownica
Oj, wybaczam, wybaczam :D Za to, że rozdział taki fajny się pojawił, to wybaczam :D No i miałam niespodziankę przynajmniej :D
UsuńBuziaczki! :*
Witaj! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale sesja była, sama rozumiesz. Zacznę może od tego, że moim zdaniem Syriusz zareagował trochę zbyt nerwowo i to wepchnięcie Anieli do sali, zamknięcie oraz totalnie aroganckie i dupkowate zachowanie potem strasznie mnie zdegustowało. Aniela miała tu rację, mógł po prostu powiedzieć, że chce z nią pogadać o to bardzo ważne itd. Ja doskonale pamiętam, że Remus przez to bardzo ucierpiał, ale temu nie była winna Nel i nie powinno jej się za to oberwać. Syriusz nigdy nikogo że swoich przyjaciół by nie wydał, jestem pewna.
OdpowiedzUsuńPo drugie to bardzo podobał mi się fragment ze Snapem i Lily. Fajna jest jej obojętność i próba okazania chłodnej wyższości, ale u Ciebie jest to, czego tak bardzo brakuje mi w innych miejscach, na innych blogach. A mianowicie mam na myśli to, że im obojgu dalej zależy, w sensie, że Lily również. Nienawidzę jej takiej zadufanej w sobie, która po jednym jego złym uczynku więcej na niego nie patrzy. Zdolność do wybaczenia to jedna z cech, które cenię ogromnie u drugiego człowieka i Lily bez niej przestaje być prawdziwą słodką i kochaną Lily Evans. U Ciebie chciała dać Severusowi drugą szansę pod pewnymi warunkami i to jest piękne (pomimo mojej czystej i niezmiennej antypatii do postaci Snape'a w każdym opowiadaniu i wydaniu). Teraz po raz pierwszy dałaś mi odczuć to, że jesteś trochę podobna do mojego wyobrażenia Lily Evans, to co mi razem z SBlackLady raz kiedyś piszecie pod moimi postami. Cieszę się, że mogłam choćby w ten sposób to zobaczyć :)
Po trzecie, za Dumbledorem nie przepadam z zasady, więc nie będę się rozwodzić nad tym fragmentem. Powiem tylko, że Aniela dobrze zrobiła mówiąc mu o wszystkim i nie będzie z pewnością żałować tej decyzji.
Rozmowa z dziewczynami i randka z Beniem były urocze, po prostu nic dodać, nic ująć. Nie wspieram jakoś bardzo tego związku, więc skoro planujesz dla niej inną wielką nieskończoną miłość, to chętnie o tym poczytam i Fenwicka nie będę żałować ;) Ale wydaje się spoko gościem.
Scena Huncwotów też moim zdaniem odrobinę zbyt nerwowa, w moim wyobrażeniu oni są dużo bardziej olewatorscy i takie spinanie się do siebie nawzajem niezbyt mi pasuje w ogólnym rozrachunku. Chcę, żeby w końcu poznali całą prawdę o Nel. Ich dedukcja to super sprawa, ale ciekawa jestem metod ich "przekonywania się" i jeszcze bardziej chyba ich reakcji na prawdę.
Jedna uwaga techniczna - w dwóch/trzech miejscach miałaś "jej się wydaję", powinno być 'wydaje', bo wkrada się nam nam do wypowiedzi 3os.l.poj. "TO/COŚ jej się wydaje".
Rozdział bardzo mnie ucieszył, czekam na kolejne, mam nadzieję krócej niż na ten. Pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
Och, nie masz mnie za co przepraszać, ja też przez sesję i przedsesję strasznie zaniedbałam Was, więc rozumiem to wszystko doskonale. Cieszę się, że znalazłaś chwilkę i przeczytałaś :).
UsuńBardzo miło mi czytać nieco inną opinię na temat zachowania Syriusza, to pokazuje mi, że dobrze go kreuję, na postać złożoną, która budzi różne emocje. On sam faktycznie, może zachował się nieco zbyt chamsko i arogancko, ale jak już odpowiadałam na komentarze wyżej, ta sytuacja go mocno wkurzyła, bo dotyczyła kogoś, kto jest jedną z najbliższych mu osób w życiu. Poza tym jego cechują rodowa powściągliwość i arogancja. Jest pewny siebie, a przez to czasami zadufany. Ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak, więc nie skreślaj go.
Cieszę się, że zobaczyłaś to co chciałam pokazać w relacji Severus - Lily, to że im obojgu zależy. Zgadzam się, że to co jest najlepsze w Lily to ta zdolność wybaczania i chęć dania drugiej szansy. Lily czasami jest nerwowa, czasami reaguje zbyt gwałtownie, względem Jamesa może być niemiła, ale ma w sobie dużo człowieczeństwa i umie wybaczać. I bardzo ceni Severusa. Poza tym tu nie chodziło w gruncie rzeczy o to jakiego określenia użył, tylko o to kim się stał. Lily wie, że w każdej przyjaźni zdarzają się gorsze chwile, i gdyby tylko Sev chciał nad tym popracować nic by się nie zmieniło. To on pokazał jej piękno świata magii, to on ją na to przygotował i ona nie może się pogodzić z tym, że wybrał tę złą stronę. A co do komplementu to bardzo, bardzo dziękuję.
Tym, że nie przepadasz za Dumbledorem to mnie zaskoczyłaś. Trochę bardziej mi to nakreśla jego postać u Was teraz. Zastanawiam się co on takiego Ci zrobił. Decyzji na pewno nie będzie żałować, chociaż nie była ona łatwa.
Fenwick jest spoko gościem, ale na długo w jej serduszku nie zagości, także dobrze, że nie będziesz go żałować. ;)
Scena Huncwotów przyznaję, że trochę mi nie wyszła tak jak chciałam. Jakoś ciężko mi było ją opisywać, ale musiała się tutaj znaleźć. Mam nadzieję, że następne wyjdą mi lepiej.
Dziękuję za uwagę techniczną, musiałam to przeoczyć w trakcie sprawdzania. Jak tylko znajdę chwilkę to poprawię :)
Postaram się ten dać wcześniej
Ślę uściski,
Panna Czarownica