Pamięta ten wieczór na Pokątnej, który spędziła z Marcinem
na kilka dni przed jej pierwszą podróżą do Hogwartu. Widziała, że mężczyzna
zbierał się do przeprowadzenia z nią rozmowy, czuła wtedy, że chce jej
powiedzieć coś ważnego i zbiera w sobie odwagę. Dokładnie pamiętała jakich słów
wtedy użył: „Magia to nie tylko robienie czegoś z niczego, to nie tylko zabawa
w dobrą wróżkę i ułatwianie sobie życia. Magia to coś więcej… I pamiętaj, że za
tym nie zawsze kryją się szlachetne czyny. Zostałaś obdarzona niezwykłą mocą,
więc proszę cię o jedno, korzystaj z niej mądrze i dobrze.” Wtedy zaśmiała się
na jego słowa i chciała zmienić temat, zaczęła znów wypytywać go o szkołę, ale
on nie dawał się tak łatwo zbyć. Spojrzał na nią i powiedział, że w świecie
czarodziejów źle się dzieje, i jest mnóstwo ludzi, którzy swoje umiejętności
chcą wykorzystać do szerzenia zła. Powiedział też, że dopóki są w szkole, to są
bezpieczni, ale żeby mimo wszystko uważała na siebie. I żeby nie mówiła Zofii o
ich rozmowie. Wtedy w ogóle nie wiedziała o co mu chodzi.
Na własnej skórze przekonała się o tym wczorajszego
popołudnia. Już teraz była pewna, że tamte wydarzenia na zawsze zapadną jej w
pamięci. Mimo że wszystko to działo się zaledwie parę godzin temu, to teraz
miała wrażenie, jakby to wydarzyło się całe wieki temu. Przez te wszystkie zdarzenia
niemal też zapomniała o miłych chwilach, które spędziła tego popołudnia w
Hogsmeade. Wspomnienia o nich docierały do niej jakby przez mgłę, wszystkie
wspaniałe rzeczy jakie miała wtedy okazję zobaczyć i cudowne chwile, których
doświadczyła z koleżankami teraz zdawały się nie mieć miejsca. Gdyby nie to, że
w kufrze koło jej łóżka spoczywała siatka z zakupami z Miodowego Królestwa, to
zastanawiałaby się czy to nie był przypadkiem sen.
Ciągle miała przed oczami twarz tego przerażonego chłopaka,
który nie miał przecież więcej niż trzynaście lat, ciągle w uszach słyszała
odgłosy rozbrzmiewających zewsząd formuł zaklęć i widziała kolorowe promienie
wylatujące z kilkunastu różdżek i niczym fajerwerki rozświetlające ciemne
niebo. Cały czas, niczym natrętny robaczek, przed jej oczy powracał widok
odrzuconego na kilka metrów Remusa, którego bezwładne ciało uderzało w drzewo.
I ten okropny krzyk przerażenia, który wydobył się z kliku gardeł na raz. Potrząsnęła
kilka razy głową chcąc odegnać natrętne myśli, jednak to wcale nie pomagało.
Głupio było jej tak myśleć, bo w końcu Remus naprawdę
solidnie oberwał, ale gdyby nie jego poświęcenie kto wie, jakby to wszystko się
zakończyło. A tak ich krzyk spowodował zbiegnięcie się innych czarodziejów, w
tym profesor McGonagall i profesora Flitwicka. To oni szybko zajęli się Lupinem
i mu pomogli. To dzięki nim udało się złapać kilka osób, które brały udział w
tym fatalnym incydencie. Co prawda większość skorzystała z chwilowego braku
koncentracji jej i pozostałych Gryfonów, i po prostu uciekła, ale mimo wszystko
czworo uczniów zostało złapanych. Flitwick rzucił na nich jakieś zaklęcie,
którego Aniela nie znała, a które oplotło ich niewidzialną liną i nie pozwoliło
się oddalić, a McGonagall w tym czasie oceniła stan Remusa, wydała kilka
poleceń innym osobom, a potem wykonała skomplikowany ruch różdżką, z której
końca wyleciał srebrzystobiały cień, który przybrał kształt kota i szybko
pomknął w stronę zamku. Niemal w jednej chwili kazała im też udać się od razu
do gabinetu dyrektora i zajęła się przetransportowaniem chłopaka do Hogwartu, a
profesor Flitwick zajął się dostarczeniem tam złapanych i przewiązanych
magiczną liną uczniów.
Podróż z Hogsmeade do zamku Hogwart była jedną z najgorszych
w jej życiu. Nikt się do nikogo nie odzywał, każdy szedł pogrążony w swoich
myślach. Trójka Huncwotów szła na samym początku i nadawała szaleńcze tempo,
tak że one musiały niemal za nimi biec. Pamięta też, że całą drogę paliło ją
straszne poczucie winy, bo to w końcu w jej obronie Remus rzucił się
lekkomyślnie, a ona mimo że wcale go o to nie prosiła czuła się winna temu, że
był w fatalnym stanie. Miała też wrażenie, że Łapa i Rogacz parę razy rzucili w
jej stronę wkurzone spojrzenie, ale teraz, gdy to wspomnienie nachalnie
powracało w jej myślach, nie była tego już taka pewna i wydawało jej się, że to
raczej ona sama sobie je wytworzyła, czując się źle z całą tą sytuacją.
Gdy dotarli do zamku całą szóstką rzucili się pędem po
schodach i dopadli do gabinetu dyrektora, a ona niewiele myśląc od razu wypowiedziała
hasło w stronę gargulca. Wtedy o tym nie pomyślała, ale teraz analizując to
wszystko była na siebie trochę zła, bo raczej to rzadko spotykane, żeby
uczniowie znali hasło do gabinetu Dumbledore’a i bała się, że chłopaki mogą
zacząć coś podejrzewać. Z drugiej strony chyba wtedy zastanawianie się kto, i
skąd zna hasło nie było dla nich najważniejsze, więc istniał cień szansy, że nawet
tego nie zauważyli i myliła się w tej kwestii. W gabinecie dyrektora, który
zdążyła dość dobrze poznać przez ostatnie miesiące, byli pierwsi.
– Dostałem od profesor McGonagall patronusa z informacją o
całym zajściu – Dumbledore powitał ich, pyzglądając
im się uważnie zza swoich okularów-połówek. Aniela domyśliła się, że patronus
to ta zwierzokształtna mgła, którą wyczarowała McGonagall. – Poczekamy jeszcze
chwilę na opiekunów wszystkich domów.
Znowu próbowała odegnać od siebie myśli, ale teraz w jej
wyobraźni powróciła scena, gdy całą grupą siedzieli w milczeniu oczekując na
przybycie innych. Nie pamięta dokładnie skąd wzięły się krzesła, na których
posłusznie usiedli. Pewnie to Dumbledore je wyczarował, ale to nie było istotne.
Nie była też pewna ile czasu tam czekali. Pewnie było to kilka, może
kilkanaście minut, ale nikt z nich nie śmiał się wówczas odezwać. Co prawda,
któryś z Huncwotów na wstępie rzucił pytanie o stan Remusa, ale dyrektor odrzekł,
że nie wie za wiele, jednak chłopak na pewno z tego wyjdzie. Dumbledore potem
cały czas milczał notując coś na pergaminach rozłożonych przed nim na stole. Wtedy
chyba nawet była na niego wkurzona, że nie chce im powiedzieć co z Remusem, tylko
zbywa ich jakimiś frazesami, że o nic ich nie pyta, i że jest tak cholernie
spokojny.
Po jakimś czasie usłyszeli stukot kilku par stóp, które
wspinały się po schodach. Przypomniała sobie, że wszyscy się wówczas odwrócili,
a chłopaki podnieśli się nawet z krzeseł, ale Dumbledore wykonał jeden ruch
ręką, a oni od razu usiedli ponownie. Do gabinetu wkroczyli nauczyciele, którzy
pojawili się wtedy na miejscu zdarzenia, a za nimi posępnie wlekło się czworo
uczniów, którzy ciągle związani byli niewidzialną liną i mieli zarzucone na
twarz kaptury. Starała się teraz dokładnie odtworzyć w głowie rozmowę jaka
wtedy miała miejsce.
– Dyrektorze, to ci których udało nam się złapać – profesor
McGonagall spojrzała na dyrektora, a potem chyba dostrzegając jakiś znak z jego
strony cicho wyszeptała zaklęcie i niewidzialne liny, które ich oplatały
zniknęły, a zaciągnięte kaptury spadły im z twarzy. Każdy spróbował zasłonić
się rękawem szaty, ale nic to nie dało. Pamięta, że widząc ich twarze
odetchnęła z ulgą.
– Ernie, Helen, David i Jacob, usiądźcie. – Dumbledore
wypowiedział imiona uczniów, a ona rozpoznała z nich tylko Erniego McCorney’a,
Puchona z ich roku. – Proszę, opowiedzcie mi co się wydarzyło. – James, Syriusz
i dziewczyny od razu zaczęły się przekrzykiwać, ale dyrektor ponownie uciszył
ich ruchem ręki, wyraźnie dając im do zrozumienia, że chce najpierw usłyszeć
wersję pojmanych uczniów. Tamci jednak milczeli wpatrując się w podłogę. Chwilę
potem do gabinetu wpadła zdyszana profesor Sprout w podomce i profesor Slughorn.
– Ernie! Co to ma znaczyć? – Opiekunka Hufflepuffa stanęła
jak wryta widząc jednego ze swoich podopiecznych.
– Helen?! Jacob?! David?! – również Slughorn nie krył
zdumienia i wściekłości widząc w gabinecie uczniów swojego domu. – Dumbledore,
co to wszystko ma znaczyć? O co tu chodzi.
– Horacy, Pomono, uspokójcie się proszę – Albus uśmiechnął
się do nich przyjaźni i wyczarował kolejne krzesła, tym razem po swojej stronie.
– Może zechcecie usiąść i wysłuchać co mają nam do powiedzenia?
– Spokojnie? Wzywasz nas niemal w środku nocy, więzisz moich
uczniów i każesz być spokojny? – Nela nigdy wcześniej nie widziała, żeby opiekun
Slytherinu był tak wściekły. – Wyjaśnij mi natychmiast co to wszystko ma
znaczyć!
– Horacy, proszę cię. Zaraz się wszystkiego dowiemy. –
Dumbledore był jak zwykle spokojny. Przeszedł się powoli po gabinecie, chyba
dając wszystkim czas na zebranie myśli i ochłonięcie. Slughorn, Sprout i
Flitwick usiedli na wyczarowanych przez niego krzesłach, tylko profesor
McGonagall stała wyprostowana, z ustami zaciśniętymi w wąską linię i pilnowała
uczniów – Na czym to skończyliśmy? Ach,
już wiem… Rozumiem, że nie chcecie nic powiedzieć na ten temat, w takim razie
mam nadzieję, że wybaczycie mi, że poproszę o przedstawienie sytuacji waszych
kolegów.
– Profesorze, co z Remusem? – Syriusz już dłużej nie
wytrzymał i wstał gwałtownie przewracając przy tym krzesło. Nel pamięta, że
była mu za to wdzięczna, bo pewnie za chwilę sama by o to zapytała. To
oczekiwanie na informacje o chłopaku było okropne i ciągle paliło ją poczucie
winy.
– Wszystko w porządku, jest w skrzydle szpitalnym, bo mocno
oberwał, ale pani Pomfrey przez noc postawi go na nogi. – McGonagall
odpowiedział na zadane przez Syriusza pytanie, widać było, że ją ta informacja
także uspokajała, ale na jej twarzy dalej można było zauważyć wyraz
wściekłości.
– Lily, czy mogłabyś opowiedzieć nam co się wydarzyło? –
Dumbledore zwrócił się do niej, a gdy ona kiwnęła głową, przeszedł dookoła
biurka i usiadł na swoim fotelu.
Evans podniosła się z krzesła i zaczęła przedstawiać całą
historię od momentu, gdy wyszli z Pubu pod Trzema Miotłami, aż do chwili, gdy
znaleźli się w gabinecie dyrektora. W kilku miejscach głos jej się załamał, a
złapani uczniowie prychali wtedy z wściekłością. Czasami Syriusz, Peter, James
czy któraś z nich dorzucała kilka słów od siebie, a tamci w dalszym ciągu milczeli.
Dumbledore chciał poznać również ich zdanie na ten temat, ale ani Ślizgoni, ani
Puchon nie odezwali się słowem przez cały pobyt w gabinecie.
– Myślę, że zawieszenie w prawach ucznia to za mała kara – z
rozmyślań wyrwał ją głos Lily, która usiadła na jednym z podniszczonych foteli
i podciągnęła nogi pod brodę.
– Oprócz tego dostali jeszcze szlaban… – Nel poprawiła się
na siedzeniu i spojrzała na rudowłosą, która głośno prychnęła. – I stracili
dużo punktów…
– Proszę cię… Wiesz ile razy w życiu Huncwoci mieli szlaban?
Chyba z milion. – Aniela spojrzała na nią zaskoczona, wiedziała, że Evans mocno
nie doszacowała tej liczby ale słuchała dalej uważnie. – Myślisz, że to coś
zmieniło w ich zachowaniu?! Nic. Totalnie nic.
– No a punkty?
– Punkty? Nie są aż takie ważne, okej fajnie wygrać w
Pucharze Domów, ale na to pracujemy wspólnie. Raz ktoś traci raz zyskuje, a
myślę, że na ludziach takich jak oni nie zrobi to wrażenia. – Teraz Evans
zaczęła się jej uważnie przyglądać, co sprawiło, że poczuła się bardzo nieswojo.
Wysunęła oskarżycielsko palec w jej stronę i rzuciła – cholera Nel, czy ty
próbujesz ich usprawiedliwić?
– Ja?! Skądże, jestem tak samo wściekła jak ty, ale nie wiem
co innego Dumbledore mógł zrobić – Słowa Lily uderzyły w nią i poczuła się
bardzo nieprzyjemnie. Szczelniej owinęła się kocem.
– Jak to co? Wyrzucić, zabrać różdżki – Evans zaczęła głośno
wyliczać na palcach, a kilka zaciekawionych głów odwróciło się w ich stronę,
więc kontynuowała nieco ciszej – dać dożywotni zakaz uprawiania magii,
cokolwiek!
– I co myślisz, że wyrzucenie ze szkoły albo zabranie
różdżek coś by zmieniło? – Teraz to Weles powiedziała te słowa nieco zbyt
głośno, ale szybko się zreflektowała. – Otóż nie! Zamiast męczyć ludzi w
szkole, dorwaliby kogoś poza nią. A różdżki? Kupiliby nowe!
– No ale są przecież prawa, które zabraniają używania
niepełnoletnim czarodziejom magii poza szkołą… – Lily straciła nieco pewności
siebie, ale dalej próbowała coś wymyślić.
– Na pewno jakoś by to obeszli. – Weles przysunęła się teraz
do Lily i powiedziała cicho w jej stronę – Wydaje mi się, że dyrektor wie co
robi. Kara im się zdecydowanie należy, zwłaszcza po tym jak potraktowali Remusa
i tego chłopaka, ale… Myślę, że tak przynajmniej będzie miał na nich oko i może
to coś zmieni.
Na chwilę zapadła między nimi cisza. Lily zdawała się
rozważać jej słowa, a ona sama ze zdenerwowania znów zaczęła zaplatać blond
warkocza.
– Może masz rację… W końcu nikomu nie stało się nic bardzo
poważnego, a tak Dumbledore faktycznie będzie mógł ich obserwować – Lily
uśmiechnęła się do niej delikatnie. – Ale wiesz, żałuję tylko, że złapali
jedynie ich czwórkę.
– Hmm? – Nel postawiła stopy na podłodze i poprawiła się na
fotelu.
– No wiesz… Jak przyszliśmy to było ich tam więcej, pewnie z
osiem może nawet dziesięć osób. – Lily spojrzała na nią wyczekująco, ale Aniela
postanowiła nie dać po sobie poznać, że wie dokąd zmierza ta rozmowa. –
Gadałam wczoraj jeszcze z dziewczynami i im też nie udało się nikogo rozpoznać,
a tobie?
– Mi?
– No wiesz… czy może poznałaś kogoś z tych uczniów. Och nie
patrz na mnie z takim zdziwieniem – Lily zaśmiała się do niej serdecznie, i
klepnęła ją delikatnie ręką. – Wiem, że Dumbledore nas o to pytał, ale może
wiesz, coś sobie przypomniałaś. Ja próbowałam, ale oni wszyscy byli dla mnie
identyczni pod tymi kapturami.
– Nie! – zaprzeczyła gwałtownie. – To znaczy, eee…. No też
nikogo nie rozpoznałam.
– Och szkoda. – Lily rzuciła smutno po czym otworzyła
książkę i zaczęła ją czytać.
– Tak… szkoda… – Nel nienawidziła kłamać i już dawno nie
czuła się tak okropnie musząc to robić. Tym bardziej, że dalej nie wiedziała
czy robi dobrze kryjąc ją.
***
W ich dormitorium panował ogólny rozgardiasz, do balu zostały
jeszcze około trzy godziny, ale tyle dziewczyn na jedną łazienkę to zawsze była
mieszanka wybuchowa. Nawet Aniela, która ma dosyć labilne podejście do mody,
strojenia się i tak dalej, dała się ponieść podekscytowaniu.
– Cholera! Gdzie są moje rajstopy! – To Rose biegała po
całym pokoju w samych majtkach i koszulce próbując skompletować wszystkie
części swojej garderoby.
– Alicja, wyłaź już z tej łazienki – Lily od dobrych trzech
minut stała pod drzwiami toalety i próbowała się do niej dostać. Aniela
zaśmiała się, bo widziała że tamta jest już na skraju wytrzymałości. Nie było
to dobre posunięcie, bo oberwała za to Aquamenti.
– To prysznic mam już za sobą… - rzuciła przekornie w stronę
Evans i otarła rękawem twarz z wody.
– Rajstopy! Ktoś widział rajstopy?
– Alicja, bo zaraz nie wytrzymam! - W tym samym momencie
drzwi od toalety otworzyły się i wyszła z nich Alicja z ręcznikiem na głowie.
– Wreszcie! – Lily wywróciła oczami i z trzaskiem zamknęła
za sobą drzwi do pomieszczenia.
Weles stwierdziła, że taki gwar nie jest jej potrzebny do szczęścia
i postanowiła taktycznie ulotnić się z pokoju, nim wściekła Evans jeszcze raz
rzuci w nią jakimś zaklęciem. Zeszła po schodach do dormitorium i uważnie rozejrzała
się po pomieszczeniu. Teraz przeważała tam męska część ich domu. Kilkoro uczniów
grało w eksplodującego durnia. Na fotelach pod kominkiem siedziała jakaś grupka
przyjaciół, kilka osób zawzięcie dyskutowało o czymś pod tablicą ogłoszeń.
– Aniela, cześć! – To Benio Fenwick pomachał do niej
radośnie znad partyjki szachów czarodziejów, którą rozgrywał właśnie z jakimś
chłopakiem. – Nie szykujesz się na bal?
– Nie, mam jeszcze trochę czasu. – Aniela odmachała mu i
oblała się rumieńcem.
– Ale widzimy się?
– Jasne!
Chciała podejść do parapetu przy jednym z okien i
popodziwiać Hogwarckie błonia, jednak nim zdążyła tam dojść, wyprzedziła ją
jakaś para. Rozejrzała się dokładniej i zobaczyła, że na jednym z foteli siedzi
samotnie Remus Lupin i jak zawsze czyta jakąś książkę. Wzięła głęboki oddech i ruszyła
w jego stronę.
– Remusie…– jej ściśnięte gardło sprawiło, że zamiast słów
wydobył się z niego tylko jakiś niemiarowy szmer. Przełknęła ślinę i spróbowała
jeszcze raz. – Remusie?
– Tak…? – Tym razem podziałało i chłopak podniósł głowę w
jej stronę. Gdy zobaczył kto do niego mówi, rzucił smętnie – A to ty…
– Mogę się przysiąść? – Chłopak kiwnął jej głową i zgarnął
swoje rzeczy ze stolika, a ona usiadła na jego brzegu. – Jak się czujesz?
– Dziękuję, nic mi nie jest. – Rzucił do niej sucho i
wyprostował się, ale twarz wykrzywił mu grymas bólu. – No dobra… Bywało lepiej,
ale czuję się całkiem nieźle.
– To dobrze – uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę i
między nimi zapanowała niezręczna cisza.
– Chyba już pójdę – chłopak zaczął podnosić się z fotela,
ale Aniela złapała go za kolano.
– Zaczekaj… ja… Ja… – Remus spojrzał na nią z góry, ale
posłusznie usiadł ponownie. Spuściła na sekundę wzrok by zebrać myśli. A potem wyrzuciła
z prędkością karabinu maszynowego – Jachciałabymcięprzeprosić.
– Co mówiłaś? Nic nie zrozumiałem. – Remus po raz pierwszy od
dawna uśmiechnął się do niej ciepło, więc spróbowała jeszcze raz.
– Chciałabym cię przeprosić. Chyba, źle cię oceniłam.
– Daj spokój, nie masz za co mnie przepraszać. – Teraz to
twarz chłopaka oblał delikatny rumieniec. Znowu chciał odejść, ale dziewczyna
dalej trzymała rękę na jego kolanie.
– Och przepraszam… – Bąknęła i szybko cofnęła ją.
– Nie musisz mnie ciągle przepraszać. – Remus ponownie się
do niej uśmiechnął, co dodało jej trochę odwagi.
– Przepraszam… Bo wiesz, ja myślałam, że jesteś zarozumiałym,
przemądrzałym dupkiem…
– Eee… dzięki…
– Teraz już tak nie myślę. To znaczy, może dalej uważam, że
jesteś nieco przemądrzały…
– Okej… – Remus był rozbawiony jej próbą wytłumaczenia się.
– Nie no, nie o to mi chodzi. – Nel pacnęła się otwartą ręką
w czoło. – Chyba się pogrążam…
– Nie, nie zwracaj uwagi. – Lupin rzucił nieco kąśliwie.
– Bo chodzi mi o to, że… – Znowu zaczęła się plątać. Wzięła
dwa szybkie oddechy i spróbowała jeszcze raz. – Ojej no… Od początku jesteś dla
mnie szorstki i oschły i próbujesz mi udowodnić, że nic nie umiem. Okej, może
nie jestem tak zdolna jak ty, czy Huncwoci czy nawet dziewczyny i potrzebuję
tych lekcji, ale kurczę… To nie moja wina, że McGonagall zmusiła do tego akurat
ciebie, ja jej o to nie prosiłam.
– Ale… – Remus próbował jej przerwać.
– Nie przerywaj mi proszę. No więc… Ja jej o to nie
prosiłam. Uważam, że jesteś świetnym nauczycielem i naprawdę dużo się od ciebie
nauczę, ale nie możemy ciągle na siebie warczeć, no! Cały czas mnie unikasz i
wyzłośliwiasz się na mnie, jakbym ci co najmniej kota pobiła – zobaczyła, że
chłopak kręci głową - Nie masz kota? No to nie wiem… psa, chomika, złotą rybkę.
Cokolwiek. Po prostu zachowujesz się jakbym była złem ostatecznym. Naprawdę
wydaje mi się, że jesteś fajnym chłopakiem i sporo mogę się od ciebie nauczyć,
ale nie możemy się ciągle na siebie wyzłośliwiać. Jesteś bardzo mądry i
chciałabym być tak mądra i zdolna jak ty – wzięła głęboki oddech.
– Wcale tak nie jest – Remus znów spróbował się wtrącić, ale
Nela mu na to pozwoliła.
– Jest, przecież nie jestem ślepa. Nie chodzi mi o to, żebyśmy
nagle byli wielkimi kumplami, ale kurczę mógłbyś mnie chociaż tolerować. Jesteś
naprawdę mega zdolny i bardzo za to cię podziwiam. Widzę jak w lot łapiesz
wszystkie informacje i jak dużo wiesz. Mogłabym się wiele od ciebie nauczyć – znów
wzięła głęboki oddech. – Wiem, że ja też nie byłam dla ciebie miła. Od początku
miałam wrażenie, że razem z resztą Huncwotów próbujecie znaleźć na mnie
przysłowiowego haka, ale chyba się myliłam. Wcale tacy nie jesteście. Przepraszam,
że byłam dla ciebie oschła i złośliwa.
– Nie masz mnie za co przepraszać – Remus znów uśmiechnął
się do niej i chyba chciał chwycić ją za rękę, ale nie jest do końca pewna, bo
szybko się rozmyślił i udał, że przeczesuje palcami włosy.
– Mam. Przez te dwa miesiące byłam dla ciebie naprawdę
okropna. Wydawało mi się, że wcale nie chcesz mi pomóc, a teraz widzę, że to
nieprawda. Chciałam cię za to wszystko przeprosić i podziękować. Za wczoraj… –
Wyciągnęła dłoń w jego kierunku – To jak wybaczysz mi? Zgoda między nami?
– Jasne, zgoda! – Uścisnął jej dłoń i potrząsnął nią.
Potem przesiedzieli w pokoju wspólnym jeszcze kilkadziesiąt
minut rozmawiając wesoło i wybuchając co i rusz śmiechem. Aniela nie zdawała
sobie sprawy, że rozmowa z Remusem Lupinem może być dla niej tak przyjemna. Miała
nadzieję, że to nie jest jednorazowe przełamanie lodów, tylko teraz ich stosunki
faktycznie się ocieplą i poprawią, bo miała wrażenie, że on naprawdę jest
sympatyczny i zabawny. Po tych kilkudziesięciu wspólnie spędzonych minutach
zauważyła, że chłopak naprawdę pasuje do Huncwotów. Jest tak samo zabawny i
inteligentny jak oni. Zdała sobie sprawę, że faktycznie od początku wyrobiła
sobie błędne zdanie o nim i może być naprawdę interesujący. Z żalem zobaczyła,
że do balu zostały niecałe dwie godziny więc pożegnała się z nim i wróciła do dormitorium
dziewczyn, a Remus postanowił pójść zobaczyć, jak chłopakom idą przygotowania.
Gdy weszła do pokoju był tam jeszcze większy nieład i chaos
nim przed jej wyjściem. Zastanawiała się jak to jest w ogóle możliwe. Tym razem
Ro szukała swoich gumek do włosów, a Alicja próbowała ułożyć włosy. Zalewana
gradem pytań o różne przedmioty podeszła do swojego kufra i z cichym westchnieniem
zaczęła po kolei kompletować swoją garderobę. Poprosiła jakiś czas temu Zosię,
żeby ta przesłała jej jakąś z jej sukienek, którą będzie mogła założyć na bal.
Dziewczyny mówiły jej, że będzie mogła sobie kupić coś w Hogsmeade, ale nie
chciała ryzykować i wydawać galeonów. Co prawda, miała jeszcze spore
oszczędności po rodzicach, ale wiedziała jak ciężko jest teraz w Polsce, i jak
niekorzystny jest kurs galeona, więc wolała zaoszczędzić na ubraniach. Tym
bardziej, że wiedziała, że sporo pieniędzy zostawi w Miodowym Królestwie i nie
myliła się. Zosia oczywiście szybko przesłała jej paczkę, z króciutkim
liścikiem, że ma nadzieję, że będzie jej się podobać, ale ona od tamtego czasu
nawet nie otworzyła przesyłki. Domyślała się, że ciotka albo wysłała jej czarną
sukienkę w kształcie litery A, albo kobaltową przed kolano, w końcu więcej,
nadających się na bal, nie miała. Lubiła je, ale czuła uczucie zazdrości, gdy
dziewczyny porozwieszały w pokoju swoje kreacje. Każda z nich była naprawdę
magiczna, a ona odwlekała rozwieszenie swojej, do samego końca, bo co tu dużo
kryć, czuła się między nimi trochę jak kopciuszek. Na łóżku rozłożyła komplet
bielizny, rajstopy, czarne buty zapinane wokół kostki na lekkim obcasie i
paczkę od Zofii.
– Mia, widziałaś moje gumki do włosów?!
– I moje kolczyki?
– A moją torebkę?!
Mia była z nich wszystkich najspokojniejsza, dopiero teraz
wróciła do dormitorium i przeszła obok dziewczyn, które zarzucały ją gradem
pytań.
– Accio, gumki! – W jej stronę spod szafki pofrunęły czarne
gumki, które od razu odrzuciła w stronę Ro.
– No tak! – Ro, klepnęła się otwartą ręką w czoło i złapała je
w locie – Dzięki!
– Wam też mam pomóc? – spojrzała w stronę Evans i Johnson,
które pokręciły przecząco głowami i usiadła na łóżku obok Anieli – Nie mów, że
ty też dostałaś tego pierdzielca?
– Może trochę… – Weles się zarumieniła i opadła na łóżko
obok Mii – Żałuj, że nie było cię tu jakąś godzinę temu. Lily prawie zabiła
Alicję za siedzenie w łazience, a Ro zdążyła mi urządzić pokaz mody
bieliźnianej na nadchodzący rok.
– Aaa, czyli to co zawsze… – Clark zaśmiała się w odpowiedzi
– Radzę ci skorzystać z okazji i zająć łazienkę, nim te wariatki zobaczą, że
zostało im już tylko półtorej godziny.
– Nie no, już wszystkie były, nie muszę się spieszyć.
– O kochana, jak ty je słabo znasz… Ja już byłam w łazience
perfektów, naprawdę posłuchaj rady bardziej doświadczonej koleżanki i szoruj do
toalety. – Mia z poważną miną niemal wypchnęła ją z łózka. Miała co prawda
delikatne podejrzenia, że to tylko próba pozbycia się jej i zapewnienia sobie
kawałka wolnej przestrzeni, bo dziwnym trafem we wszystkich innych miejscach
porozrzucane były rzeczy dziewcząt, ale wolała nie zastanawiać się nad tym
dłużej. Zgarnęła swoją bieliznę i ręczniki, i szybko zniknęła za drzwiami.
Ledwo zdążyła ściągnąć ubrania, jak do drzwi zaczęły się dobijać dziewczyny. Nim
odkręciła wodę usłyszała jeszcze krzyk Mii – A nie mówiłam!
Wyszła z łazienki z mokrymi włosami, które postanowiła
wysuszyć już na zewnątrz, bo nie chciała być kolejną ofiarą wściekłej Evans lub
co gorsze Ro. Przez te dwa miesiące wspólnego mieszkania tylko raz miała okazję
zobaczyć jak Watson jest wściekła i nie chciała tego doświadczyć drugi raz.
Ledwo zdążyła wyjść zza progu łazienki, jak z okrzykiem „Wreszcie!” Minęła ją
zdenerwowana Ro. W ostatniej chwili odskoczyła na bok rozpryskując dookoła
reszty wody z włosów, której nie zdążyła wetrzeć w ręcznik. Potem powoli
zaczęła szykować się na bal. Najpierw z małą pomocą czarów i Mii wysuszyła
swoje włosy, nieco podkręciła i upięła w luźną fryzurę, potem po kolei pomogła
uczesać się dziewczynom, bo lubiła to robić, następnie umalowała się, nałożyła
pończochy i gdy dziewczyny zakładały już swoje kreacje, ona również
stwierdziła, że nie może tego dłużej odwlekać i najwyższa pora sięgnąć po swoją
sukienkę. Rozerwała szary papier, w który zapakowany była przesyłka od ciocia,
i znalazła tam krótki liścik od niej:
Kochana Nel,
Pozwoliłam sobie
trochę ulepszyć Twoją sukienkę. Mam nadzieję, że się za mnie na to nie
pogniewasz i będzie Ci się podobało.
Baw się dobrze, i bądź
grzeczna!
Ściskam,
Zofia!
Zaskoczona szybko wyjęła sukienkę z papieru i oniemiała. Nie
spodziewała się, że Zofia ma takie zdolności artystyczne. Dziewczyny również
wydały z siebie pisk podziwu.
***
Remus od początku nie miał ochoty iść na bal z okazji Nocy
Duchów. Chłopaki cały październik suszyli mu głowę by którejś dziewczynie
zaproponował pójście razem i co i rusz podrzucali mu propozycje potencjalnych
partnerek. On skutecznie je odrzucał tłumacząc im, że nie chce nikogo zapraszać.
Jednym z argumentów było to, że nie chce się z nikim wiązać, a wie jak
dziewczyny, podjudzane jeszcze przez Huncwotów, którzy nie odpuściliby takiej
okazji, mogą na to zareagować. Mówił, że nie chce nikomu robić złudnej nadziei,
ale prawda była trochę inna. Dziewczyna, którą chciałby zaprosić miała już
innego partnera. To do końca odebrało mu ochotę. Syriusz i James mimo wszystko
próbowali go namówić tym, że sobie odreaguje i na pewno będzie się dobrze
bawił, w końcu tyle pięknych dziewczyn w jednym miejscu. Natomiast Peter obrał
inną taktykę. Zachęcał go mnóstwem pysznego jedzenia i piwem kremowym, które
miało być wówczas serwowane. To zachęcało go nieco bardziej, więc finalnie, po
bardzo długich namowach obiecał chłopakom, że przejdzie się z nimi, chociaż na
chwilę. Z dużą ulgą przyjął więc nakaz pani Pomfrey do pozostania w dormitorium
i nie wychodzenia na dzisiejszą imprezę. Po niejednej pełni czuł się gorzej niż
teraz, poza tym pielęgniarka zaleczyła jego najpoważniejsze obrażenia, ale mimo
wszystko był jej wdzięczny. Troska kobiety spowodowana była tym, że powoli
zbliżała się kolejna pełnia, co biorąc pod uwagę jego osłabienie, mogłoby się
dla niego skończyć nawet kilkunastodniowym pobytem w szpitalu. Kiedy więc
Huncwoci bili się o łazienkę, zakładali swoje garnitury i wylewali na siebie
hektolitry perfum on wziął książkę i ponownie tego dnia zszedł do Pokoju
Wspólnego.
– Luniaczku, zostaw tę książkę! - Czytał właśnie rozdział o
zaklęciach obronnych, gdy Syriusz rzucił w niego poduszką.
– Stwierdziliśmy, że jesteśmy już gotowi i dotrzymamy ci
jeszcze przez trochę towarzystwa – dodał James siadając na oparciu jego fotela
i wykładając magiczne szachy czarodziejów na stół.
– Jasne, tak naprawdę chcieli popatrzeć na dziewczyny
udające się na bal. Wiesz, że nawet obstawiali, która dostanie dziesiątkę? – wyjaśnił
Peter, a Remus mógłby przysiąc, że na twarzy Jamesa wykwitł delikatny
rumieniec. – Rogacz jak zwykle stawia na Evans, a Black dał dziesięć galeonów
na to, że tym razem będzie to Alicja. Ja z kolei stawiam na Elizabeth z piątego
roku.
– Peter! - Syriusz
syknął w jego stronę i w tym samym momencie jego wieża została rozbita w drobny
mak przez skoczka Jamesa.
– Luniaczku, na pewno nie chcesz z nami iść?
– Nie… – Lupin pokręcił przecząco głową i zamknął książkę,
wiedział, że dopóki chłopaki nie ulotnią się z pokoju to z czytania nici. –
Poza tym wiesz, że nie mogę. Pomfrey urwałaby mi głowę, gdybym się tam pojawił.
– Dobrze, że nie coś innego… – dodał cicho James z krzywym
uśmieszkiem, za co oberwał książką, którą Remus jeszcze chwilę temu trzymał w
dłoniach. – Przecież żartuję…
W Pokoju Wspólnym zaczęły zbierać się pierwsze pary.
Chłopaki rozsiedli się wygodniej na kanapach i co i rusz komentowali wygląd,
którejś z dziewczyn. Do tej pory najwyższą oceną była siódemka przyznana Mary
Macdonald, co według Remusa było oceną trochę na wyrost, spowodowaną jedynie
tym, że trochę się znają i czasami dawała im odpisać zadanie.
Po jakimś czasie przysiadł się do nich Frank Longbottom,
który czekał na Alicję Johnson i Benio Fenwick, wypatrujący Anieli Weles. Ten
ostatni nie był z ich roku, ale wiedział, że dzieli ona dormitorium z Ro
Watson, która dzisiaj na balu towarzyszy Syriuszowi, Alicją, która wybiera się
z Frankiem i Mią, która zgodziła się pójść razem z Peterem. Tylko Evans z całej
tej paczki nie chciała iść z Jamesem, więc zaprosił jakąś Krukonkę z piątego
roku, ale umówili się za dziesięć ósma przed Wielką Salą, dlatego przyjaciel
mógł jeszcze trochę z nimi poczekać. Gdy siedzieli w szóstkę i obserwowali jak
Syriusz przegrywa drugi z rzędu pojedynek w szachy czarodziejów z Potterem, po
schodach z dormitorium dziewczyn wreszcie wyszła Mia.
Clark ubrana była w zwiewną bordową sukienkę do samej ziemi,
wiązaną na szyi, a jej krótkie włosy były lekko pofalowane. Remus usłyszał jak
James i Syriusz zgodnie przyznali jej ósemkę. Gdy podeszła bliżej dostrzegł, że
w uszach ma maleńkie perełki. Szybko przywitała się z nimi i podeszła do
Petera. W tym czasie chłopaki mogli podziwiać wycięcie w kształcie litery V na
jej plecach i misternie związane wokół szyi końce sukienki. Spojrzeli na siebie
porozumiewawczo, co chyba miało oznaczać, że ósemka jest właściwą notą.
Zaraz za nią w pokoju wspólnym pojawiła się Ro i Lily. Ro
tym razem postawiła na małą czarną, która dobrze podkreślała jej kształty. Na
nogach miała pasujące do tego czarne buty na wysokim obcasie, za które Remus
bardzo ją podziwiał. Zakładał, że on na jej miejscu nie przeszedł by w nich
nawet pięciu metrów, a dziewczyna zgrabnie radziła sobie schodząc w nich po
schodach. Uważnie przyjrzał się jej fryzurze. Część włosów nad uchem zebrana
była w dwa warkocze, które zgrabnie łączyły się z warkoczem, który zapleciony
był z reszty włosów. Ta fryzura przypominała mu trochę uczesania wikingów.
Pamiętał je z ilustracji w książkach, które pokazywała mu mama gdy był młodszy.
To odważne upięcie, mała czarna i wyraźny makijaż oczu nadawał jej pazura.
Idealnie dopełniała się z Blackiem który dzisiaj też postawił na nieco
ostrzejszy styl. Lily Evans z kolei wyglądała niezwykle delikatnie i
wdzięcznie. Ciemnozielona sukienka,
którą miała na sobie idealnie współgrała z rudością jej włosów, które teraz
delikatnie opływały na ramiona. Widział jak James odprowadza ją maślanymi
oczkami, aż do Clarka Cliverta, chłopaka z szóstego roku, z którym najwyraźniej
była umówiona. Przez to, że tylko pomachała im z daleka nie mógł dostrzec
więcej detali w jej stylizacji. Po chwili zdał sobie sprawę, że tak samo jak
chłopaki ocenia swoje koleżanki i pokręcił rozbawiony głową. Może Syriusz ma
trochę racji w tym, że ładne dziewczyny zawsze poprawiają humor?
Alicja i Aniela zeszły na końcu wesoło rozmawiając. Frank
szybko wyszedł na przód i chwycił Alicję, która miała na sobie delikatną białą
sukienkę w duże niebieskie kwiaty za rękę, okręcił ją dwa razy dookoła własnej
osi, tak że dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie i równie szybko zniknął z nią za
przejściem pod portretem.
– Mogłem się z wami założyć… – Remus wyszeptał w stronę
chłopaków, a oni spojrzeli na niego zdziwieni, Peter już otwierał usta by o coś
zapytać, ale wtedy podeszła do nich blondynka.
Lupin uważnie zlustrował ją od stóp do głów. Wyglądała
naprawdę zjawiskowo. Na nogach miała czarne buty, które dodawały jej parę
centymetrów i ładnie wysmuklały jej nogi. Do tego założyła kobaltową sukienkę,
która podobnie jak sukienka Mi miała wiązanie na szyi i mocno wycięte plecy.
Sięgała jej do kolan, chociaż gdyby nie to, że zakończona była koronką, z
pewnością byłaby zdecydowanie krótsza. Remus nie chciał się w nią nachalnie
wpatrywać, ale dostrzegł jeszcze tą samą koronkę, która zaczynała się od
wiązania na szyi i kończyła we wcięciu dekoltu, ładnie zasłaniając to co miała zasłonić, a zarazem dając dużo do
myślenia. Jej włosy były lekko zakręcone i wyjątkowo nie były upięte w warkocz
ani koński ogon, jak to miała w zwyczaju nosić, tylko w coś luźnego co nieco przypominało
koka. Chciał spojrzeć w jej twarz, ale Benio szybko chwycił ją pod rękę i
okręcił.
– Wyglądasz przepięknie – Benio zwrócił się w stronę Anieli
i wyczarował dla niej małego tulipana, którego dziewczyna z gracją wpięły we
włosy. Mało brakowało, a Remus sam uraczyłby ją tym komplementem. Zdecydowanie
zasługiwała na dziesiątkę.
– Dziękuję… Remusie, jak się czujesz? – Dopiero teraz
dziewczyna spojrzała w jego stronę. Zobaczył, że na jej twarzy wykwitł
delikatny rumieniec. Nieco zdziwił się, bo u reszty jej koleżanek wyraźnie
można było dostrzec makijaż. Z wyjątkiem Ro, nie był on specjalnie mocny, ale i
tak bardziej widoczny niż u niej. W przypadku Weles miał wrażenie, że
dziewczyna praktycznie się nie pomalowała. A mimo to wyglądała niezwykle uroczo
i inaczej niż na co dzień.
– Dziękuje, już mówiłem, że dobrze. – Odparł nieco bardziej
oschle niż zamierzał, odchrząknął i dodał – Ale Pomfrey kazała mi odpuścić
sobie bal.
– Och… - z jej ust wydobył się stłumiony okrzyk, i szybko
zakryła je ręką. Rumieniec na jej twarzy jeszcze bardziej się pogłębił, miał
wrażenie, że dziewczyna czuję się winna zaistniałej sytuacji. Wyglądała jakby
chciała jeszcze coś dodać, ale Ben chwycił ją pod ramię i pociągnął w stronę
wyjścia z pomieszczenia.
– Do zobaczenia na balu! – Benio rzucił na odchodne, a Remus
odprowadził ich wzrokiem, aż do samej dziury pod portretem. Tylko raz Aniela
odwróciła się w jego stronę i widać było zakłopotanie w jej oczach.
***
Zatrudniona przez dyrektora Hogwartu orkiestra kończyła
właśnie wygrywać jeden ze swoich kawałków. Jej parnter, Clark od początku nie
dawał jej chwili wytchnienia, więc gdy tylko zabrzmiały ostatnie takty
piosenki, dziewczyna przeprosiła go i opadła na jedno z wolnych krzesełek.
Jedną ręką złapała za szklankę, a drugą chwyciła dzbanek napełniony wodą z
cytryną, nalała sobie pełną szklankę i wypiła ją jednym haustem. Potrzebowała
chwili odpoczynku, więc gdy Clark zapytał jej czy nie miałaby nic przeciwko,
gdyby zaprosił do tańca inną dziewczynę, ochoczo na to przystała. Napełniła
sobie kolejną szklankę napojem i wypiła ją równie szybko jak poprzednią. Oparła
się wygodnie o opacie krzesła i zaczęła podziwiać wygląd Wielkiej Sali, która
była jeszcze piękniejsza niż w latach poprzednich.
Nad sufitem lewitowały setki wydrążonych dyń, z których
każda miała zupełnie inny kształt i minę, a w ich środkach znajdowały się małe
świeczki, tak że wszystko wokół skrzyło się delikatnym pomarańczowym światłem.
W Sali panował mrok, wynikający z późnej pory, a światło dawały jedynie gwiazdy
widniejące na sklepieniu oraz właśnie małe dyniowe lampiony. Przy takiej ich
ilości wszystko dawało bardzo ciekawy efekt. Oprócz tego nad sufitem
porozwieszane były ciemnoszafirowe szarfy biegnące przez całą długość sali. Na
ścianach znajdowały się rysunki przedstawiające różne mroczne miejsca. Zamiast
czterech długich stołów przeznaczonych dla uczniów, teraz po jednej stronie
Sali było kilkadziesiąt mniejszych, dziesięcioosobowych stolików pokrytych
białymi obrusami, a w drugiej części, wydzielone zostało podwyższenie dla
zespołu i parkiet do tańczenia. Na środku każdego stołu leżała pomarszczona w
fantazyjny sposób wstęga w identycznym kolorze, jak te które wisiały pod
sufitem, z tą różnicą, że te na stołach miały dodatkowo wyszywane delikatne
srebrne gwiazdki. Na niektórych stołach na tych szarfach leżały duże dynie z
powycinanymi otworami i magicznym płomieniem w środku, a na niektórych zamiast
dyń znajdowały się czarne lampiony, które przypominały Lily lampy naftowe.
Oprócz tego, imponujące wrażenie robiła również zastawa
stołowa. Talerze i szklanki zdobione były wizerunkiem drobnego pajączka,
natomiast sztućce miały granatowe trzonki, które wyglądały jakby ktoś zamknął w
nich nocne niebo, przy każdym ruchu bowiem mieniły się tysiącem odcieni srebra
i granatu.
– To zawsze wygląda tak cudownie? – Na wolne krzesełko obok
niej opadła Aniela Weles, która również wyglądała na wykończoną tańcem.
– W tym roku przebili wszystko… – Lily odparła jej
rozmarzonym głosem.
– Moje drogie panie, czemu siedzicie tu tak samotnie? – Obok
nich rozsiedli się wygodnie James Potter i Syriusz Black – Czyżbyście były już
znudzone tańcem?
– Nigdy! – odparły z Anielą niemal jednocześnie i to chyba
był błąd, bo Syriusz od razu porwał do tańca Nel.
– Czy mogę poprosić panią do tańca? – Potter ukłonił się
przed nią szarmancko i wyciągnął dłoń w jej stronę.
– Eee… Nie wiem co na to Clark – Lily próbowała grać na
zwłokę, rozglądając się po Sali i chcąc wypatrzeć swojego partnera.
– Och Evans, daj spokój. Widziałem jak przed chwilą
obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Więc jak, dasz się zaprosić? – James
zawiesił głos i ponownie wyciągnął rękę w jej stronę.
– No dobra, ale tylko jeden taniec, Potter – Lily chwyciła
dłoń Jamesa i zgrabnie wstała z krzesełka. Chłopak chwycił ją mocniej za rękę i
poprowadził na sam środek parkietu. Nie zdążyli zatańczyć dwóch kroków gdy
skoczna piosenka zmieniła się w wolną i nastrojową melodię.
Przez pierwsze takty Potter patrzył na nią niepewnie, nie do
końca wiedząc co zrobić. Ona też nie wiedziała jak ma się zachować, ale po
chwili kiwnęła delikatnie głową w jego stronę, dając mu tym samym przyzwolenie
na wykonanie ruchu. On uśmiechnął się i dał krok w jej stronę. Jedną ręką objął
ją w pasie, przyciągając bliżej do siebie tak, że teraz ich ciała stykały się
ze sobą, a drugą chwycił jej dłoń w swoją i zaczął prowadzić ją delikatnie w
rytm muzyki. Ich palce splotły się ze sobą, a ona poczuła bijące od niego
ciepło. Przez pierwsze kilka sekund czuła jak jej ciało robi się całe sztywne.
Jeszcze nigdy nie była tak blisko z Potterem. Jednak po chwili rozluźniła się i
również wczuła w płynącą zewsząd melodię. Oparła głowę o bark Jamesa, a ten
przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. Wdychała jego zapach, czując się
niezwykle przyjemnie. Jednak przez jej głowę przelatywały setki myśli.
Już na początku roku szkolnego zobaczyła, że James nie jest
tym samym irytującym chłopcem co przez ubiegłe pięć lat. Dalej miał w sobie
dużo z kretyna i robił rzeczy, które cholernie ją denerwowały, ale teraz
patrzyła na niego przychylniejszym okiem. Odkąd przestał co drugie zdanie
rzucać: „Evans, umówisz się ze mną?” zauważyła, że rozmowa z nim może być naprawdę
fascynująca i mimo dużych różnic w charakterach mają ze sobą wiele wspólnego.
Miała wrażenie, że przez wakacje wydoroślał i zmężniał. Podobały jej się jego
orzechowe oczy, ale bardzo irytowało ją to wieczne popisywanie się zniczem, jak
jakiś dzieciak. Do teraz też czuła żal, po tym jak potraktował Severusa.
Teoretycznie to nie była jego wina, że chłopak tak się zachował wobec niej, ale
gdzieś w głębi zastanawiała się, czy gdyby nie Potter, to dalej by się
przyjaźnili. Dotkliwie odczuwała stratę ciemnowłosego chłopaka w swoim życiu.
James odsunął ją na chwilę i wykonał nią delikatny obrót, a
po chwili znów przyciągnął do siebie. Ona sama wtuliła się w niego mocniej.
Potter stawał się dla niej coraz bardziej interesującą osobą. Do tej pory myślała,
że jest rozpuszczonym bachorem, który kpi sobie z innych i dręczy ludzi, ale
przyglądając się bliżej jego zachowaniu, zauważyła, że jedyną osobą, którą
gnębi jest Snape. Nie usprawiedliwiało go to w żaden sposób, ale gdy zdała
sobie z tego sprawę, poczuła się trochę lepiej. Imponowało jej to, jak bardzo
kumplują się z Syriuszem, Remusem i Peterem. Zewsząd krążyły plotki, że Potter
wraz z rodzicami przygarnął do siebie Blacka, gdy ten uciekł z domu. Do tej
pory nie miała okazji ich o to spytać, poza tym nie chciała wścibiać nosa w
nieswoje sprawy, ale im bardziej go poznawała, tym bardziej była przekonana, że
dla Blacka i reszty zrobiłby wszystko bez wahania. Z drugiej strony wkurzały ją
te ich wieczne dowcipy, wpadki, ciągłe tracenie punktów i wycinanie głupich
kawałów.
Przez ostatnie pięć lat uważała, że to jego ciągłe „Evans,
umówisz się ze mną?” to głupi żart, który wymyślił sobie, jak tylko zobaczył ją
pierwszego dnia szkoły, po to by uprzykrzać jej życie, i który ciągnie się za
nią już szósty rok. Miała ciągle wrażenie, że gdyby się kiedyś dla świętego
spokoju zgodziła, to on na pewno wykorzystałby to jakoś przeciwko niej. A teraz
myślała, że może i pójście z nim na jedną, maleńką randkę nie byłoby takim
znowu złym pomysłem? Może poznałaby go jeszcze lepiej, albo on wreszcie dałby
jej spokój? Ale odmawiała mu już pięć lat, więc była zbyt dumna by się teraz na
to zgodzić. Poza tym Potter i Black mieli opinię dwóch największych casanov w
całej historii Hogwartu. Nie chciała być jego kolejną zabawką na pięć minut,
odhaczonym krzyżykiem na liście zdobytych dziewcząt.
Nawet nie zauważyła, kiedy piosenka powoli zaczynała
dobiegać końca. Gitarzysta zagrał dwa ostatnie takty i zewsząd rozległo się
mnóstwo braw. Lily szybko odsunęła się od Rogacza i przyłączyła do gromkich
oklasków. Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się do niego promiennie.
– Evans, umówisz się ze mną? – Potter próbował przekrzyczeć
tłum, szczerząc się przy tym jak palant i cały czar prysł.
– Zapomnij Potter – rzuciła w jego stronę i odwróciła się na
pięcie zostawiając chłopak samego na środku parkietu.
***
W oddali ciągle słychać było dźwięki muzyki dobiegające z
Wielkiej Sali. Aniela świetnie bawiła się na balu. Benio był bardzo miłym
chłopakiem i świetnie tańczył, ale tego dnia nie czuła się najlepiej. Ciągle
nie wiedziała czy dobrze robi nie przyznając się, że rozpoznała jedną z osób,
które brały udział w wydarzeniach z Hogsmeade i ciągle miała wyrzuty sumienia,
że Remus przez nią ucierpiał. Coraz bardziej też dochodziła do niej myśl, że może
chłopak zrobił to, bo nie wierzył w jej zdolności magiczne. Po ostatniej
wspólnej lekcji, na której nie wypadła najlepiej mógł przecież tak stwierdzić. Niby
podczas rozmowy w Pokoju Wspólnym, zapewnił ją, że wcale nie uważa, że jest
złym czarodziejem, ale mimo wszystko gdzieś ta obawa w niej została. Te
wszystkie myśli sprawiały, że nie mogła się w zupełności dać ponieść zabawie. Dlatego,
gdy po kilku godzinach wspólnych tańców, Benio zaproponował by wracali do wieży
Gryfonów, przyjęła to z ulgą i ochoczo na to przystanęła. Byli już w połowie
drogi, gdy zdała sobie sprawę, że zostawiła tam swoją torebkę. Fenwick, jak na
prawdziwego dżentelmena przystało zaproponował jej, że pójdzie odzyskać jej
zgubę, co nie wiedzieć czemu skojarzyło się jej z historią o Kopciuszku, którą
w dzieciństwie opowiadała jej mama przed snem. Nie zgodziła się jednak na to,
bo po pierwsze nie chciała go kłopotać, a po drugie nie była pewna, czy będzie
wiedział, która z torebek należała do niej. Gdy odmówiła i powiedziała, że sama
po nią pójdzie, chciał jej potowarzyszyć, ale czuła, że potrzebuje chwili
wytchnienia, a i on wyglądał na zmęczonego, więc po kilku zapewnieniach, że
sobie poradzi, i że nie ma sensu by szli razem chłopak na to przystał i
rozstali się koło jednej z rycerskich zbroi. Benio poszedł do wieży, ona
natomiast zawróciła do Wielkiej Sali.
W jednym z bocznych korytarzy, którymi czasami skracała
sobie drogę, zobaczyła jak za rogiem znika znajoma jej postać. Puściła się
pędem w jej stronę.
– Hej, zaczekaj! – zawołała za nią, ale tamta tylko
przyspieszyła kroku – Proszę, zaczekaj! Chcę tylko porozmawiać.
– Czego chcesz?! – Warknęła, odwracając się w jej stronę.
Widząc jej twarz, Weles była pewna, że się nie pomyliła. – Nela?!
– Nie udawaj, że jesteś zaskoczona! – Blondynka wreszcie do
niej dobiegła i wysapała łapiąc oddech. Zdecydowanie musi popracować nad
kondycją.
– Co ty tutaj robisz?
– Och, nie udawaj, że nie wiesz.
– Nie wiedziałam, że chodzisz do Hogwartu – jej rozmówczyni
próbowała udawać zaskoczoną – nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.
– Lena, do jasnej cholery daj spokój. – Teraz to Aniela
warknęła oburzona. Oderwała ręce od kolan, wyprostowała się i zbliżyła się do
brunetki, i wysyczała w jej stronę. – Dobrze wiesz, że widziałyśmy się wczoraj
w Hogsmeade!
– Co ty pleciesz… – Lena była speszona, spuściła wzrok i
zrobiła dwa kroki do tyłu. Nie minęła sekunda, gdy odzyskała rezon i rzuciła
beztrosko – Myślałam, że jesteś z ciotką w Polsce. Dostałam nawet ostatnio list
od ciebie.
– Nie zmieniaj tematu! – Mimo że w Nel emocje buzowały,
starała się trzymać je na wodzy. Znów zrobiła dwa kroki w jej stronę. – Razem
ze Ślizgonami dręczyłaś tamtego chłopca! Jak mogłaś?
– Pleciesz głupoty. – Lena spróbowała się beztrosko
roześmiać, ale skrzyżowała nogi. Robiła to zawsze, gdy mówiła nieprawdę. – Jak
to możliwe, że tyle lat nie wiedziałam, że jesteś czarownicą? Gdzie się uczyłaś
do tej pory? Na którym jesteś roku?
– Na szóstym, ale miałaś nie zmieniać tematu, do cholery! Jestem
pewna, że to byłaś ty… Jak mogłaś?! – Aniela krzyczała kolejne zdania w jej
stronę.
– Ciszej, głupia – teraz to Lena zbliżyła się do niej i
chwyciła ją za ramię. – Nawet jeśli, to co?
– To było jeszcze dziecko!
– Dziecko, też wymyśliłaś…
– Lena, ten chłopak nawet nie miał trzynastu lat– Nel
wyszarpała ramię z jej uścisku.
– Nie? Och, szkoda… – zaśmiała się szyderczo.
– Po co to zrobiłaś? – Nel przybliżyła się do niej.
– Po co, po co? – Brunetka zaczęła ją przedrzeźniać
wymachując przy tym rękami. – Dla zabawy.
– Przecież ty taka nie jesteś… – Weles spojrzała zdziwiona
na koleżankę. – Znamy się od dziecka, zawsze broniłaś innych. Co się z tobą
stało? Powiedz, że ktoś cię opętał. Nie wiem, może rzucił na ciebie
imperativusa?
– Imperativusa? – Lena zaśmiała się szyderczo. – Jaka ty
jesteś naiwna…
– Naiwna?
– Tak, naiwna. Głucha jesteś? Nie patrz tak na mnie! – znów
roześmiała się szyderczo i wycelowała palec w stronę Anieli. – Myślisz, że tak
dobrze mnie znasz, co? Przez kilka lat nawet nie przypuszczałaś, że mogę być
czarownicą. Widywałyśmy się tylko w wakacje, a rodzice przesyłali mi sową listy
od ciebie. Tak naprawdę gówno o mnie wiesz.
– Nie mów tak. To nieprawda – Nel spuściła smętnie głowę.
Czuła się zmieszana, bo może faktycznie w słowach jej przyjaciółki było trochę
racji.
– Jaka ty jesteś słaba. Nie mazgaj się tak – dziewczyna
rzuciła kpiąco w jej stronę. – Dopiero tutaj, w Slytherinie, dowiedziałam się
co tak naprawdę daje magia. Wy mięczaki, macie jakieś lipne wyobrażenie.
Szczytne cele, szerzenie dobra. Sranie w banie…
– Ale..
– Chcesz wiedzieć po co dręczyłam tego smarkacza? – Lena
podeszła jeszcze bliżej i wpiła palce w jej ramie. Powiedziała to wszystko tak
chłodnym głosem, że Aniela zaczynała się jej bać. – Bo mi się nudziło, a on był
słaby. Przyjemnie było patrzeć jak wisi głową w dół i płacze. Jak prosi o
puszczenie. Ten jego strach w głosie…
– Jak możesz! – Nel krzyknęła oburzona i odepchnęła ją od
siebie. – Jesteś okropna.
– Też mi coś…
– Broniłam cię przed Dumbledorem, powinnaś mu się przyznać –
Aniela rzuciła to bez przekonania.
– Chyba zwariowałaś. – Lena prychnęła. – Jeśli chcesz to
sama mu to powiedz. Co, wielka Gryfonka nagle nie ma odwagi? Ojoj… Wszyscy w
tym nędznym domie tacy jesteście.
– Proszę cię, na pewno to zrozumie. – Wyszeptała błagalnie i
spróbowała chwycić koleżankę za ramię, ale ta wyrwała się. – Przecież ty taka
nie jesteś…
– Jesteś, nie jesteś… Sama to zrób. – Brunetka rzuciła w jej
stronę, odwróciła się na pięcie i zaczęła odchodzić
– Lena, proszę…Lena! I kto tu jest słaby? Ja nie dręczę
ludzi dla zabawy… - krzyczała za nią, ale widziała, że dziewczyna jej już nie
słucha, więc ostatnie zdanie wymamrotała do siebie. – Jak mi ktoś nie pasuje,
to gotujemy sobie kisiel, a nie skrzykujemy kilku ludzi i rzucamy zaklęciami w
słabszych.
Po tej rozmowie Aniela miała jeszcze większy mętlik w głowie
i czuła większe, palące poczucie winy niż wcześniej. Zupełnie zapomniała o
torebce, po którą miała się wrócić. Odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną do
wieży Gryffindoru. Gdy tylko zniknęła za rogiem, drzwi jednej z klas otworzyły
się i wyszedł z nich chłopak, który cały czas przysłuchiwał się kłótni
dziewczyn.
********************************************************************************
Robaczki,
wybaczcie za tak dużą obsuwę, ale już jest nowy rozdział, świeżutki jak kawałek serniczka, który właśnie ląduje w Waszych brzuszkach.
Z uwag:
Koniecznie przeczytajcie ten jeden fragment z muzyką, bo ona doskonale dopełnia wszystkie myśli, które towarzyszyły Lily, bez tego ten fragment jest niekompletny. (A poza tym Limboskiego NAPRAWDĘ trzeba posłuchać).
Trzymajcie się cieplutko i dużo miejsca w brzuszkach,
Ślę uściski,
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńDopiero gdzieś w okolicach szykowania się do balu przypomniałam sobie, że chciałam komentować na bieżąco.
Odniosę się więc do tego co było do tej pory. Jest mi przykro, że tylko czwórkę uczniów udało się zatrzymać. Według mnie, kara w sumie była adekwatna do czynu. Zawieszenie to nie jest w sumie byle co i z tego, co pamiętam w kanonie, to rzadko kiedy była taka kara. Punkty i szlaban, to faktycznie mogłoby być mało.
Cieszę się, że z Remusem nie dzieje się nic takiego, na co Pomfrey nie potrafiłaby zaradzić. :) Huncwoci jak zwykle byli rozczulający tą troską o przyjaciela.
I też w pełni rozumiem, że Anielka czuje się winna. Chociaż trochę to nie jej wina, bo przecież to jej pierwsza taka sytuacja, no i jest przecież "nowa" w magii. Mam nadzieję, że Huncwoci i dziewczyny się do niej dobiorą, bo z nimi mogłaby dużo zdziałać.
No ale też spoko, że tak szybko pojęła, że magia służy do złych rzeczy. Cieszę się też, że wśród oprawców nie byli sami uczniowie Slytherinu, ale też innego domu. :)
Ach, i mam nadzieję, że wyjaśni się niedługo kogo tam ona zobaczyła.
Dobra, teraz będzie baaal! :D
Przygotowania do balu przypomniały mi okres, kiedy mieszkałam w akademiku i szykowałyśmy się na imprezę ze współlokatorkami. Tutaj dziewczyn jest pięć, nas było trzy, ale nie daj Boziu, jak sąsiadki też szły, to chodziło się po innych składach skorzystać z łazienki, bo był jeden prysznic na dziesięć osób :D Och, piękne czasy. :D
Ale to takie prawdziwe :D
Trochę (ale tylko trochę) wkurza mnie tu zachowanie Anieli. Ja rozumiem, że nie każda dziewczyna potrzebuje wiele czasu na przygotowywanie się, ale sama napisałaś, że dała się ponieść podekscytowaniu, a potem jednak to nie jest jej potrzebne do szczęścia, a jak wiesz nie lubię takiej skrajnej zmienności. Tym bardziej, czym są trzy godziny. Nawet Hermiona potrzebowała podobnego czasu na wyszykowania się do balu z Krumem (no fakt, Benio to nie zajebisty szukający narodowej, drużyny Bułgarii). Dobra, już nie marudzę, ale trochę mnie to denerwuje.
Fuj, zmacała Lupina po kolanie!
Tzn. fajnie, że na niego wpadła i miło, że przeprosiła. Remus się zarumienił, ojjjj <3 <3 <3
Jak można było pomyśleć o Remusie, że jest przemądrzałym dupkiem? To jest dla mnie nadal niepojęte :P
Miło że sobie wszystko wyjaśnili.
I już Ci to pisałam, wiem. Ale Aniela trochę mi się nie podoba i mam szczerą nadzieję, że zacznie się zmieniać.
Wydaje mi się, że strasznie z góry patrzy na ludzi, choćby na biednego Remusa. I miałam to dobrać w inne słowa, ale trochę wyżej sra niż dupę ma, że się tak wyrażę mocno pruderyjnie.
Ja rozumiem, można nie lubić tego całego szumu wokół przygotowywania się, ale to co ona odstawiła, to jest dla mnie trochę dziwne. Serio, ona nawet nie zobaczyła kiecki, jaką jej przysłała Zofia? Czy nie pognieciona? Czy sowa na nią przypadkiem, jakimś cudem nie narobiła? Cokolwiek! Zwykła przepierka! Kompletnie nic! A co by było, gdyby miała czystą tylko czarną bieliznę, a Zofia przysłała jej białą, prześwitującą kieckę? :D
No nawet Hermiona dała się porwać szaleństwu, a była chyba najrozsądniejszą postacią w HP. Tutaj wyszło mi trochę zarozumialstwa w Anieli.
Mam szczerą nadzieję, że to celowy zabieg i ona się będzie zmieniać. :)
O jeju!
Peter i jego argumenty (darmowy bufet) skradły moje serce i kocham Remusa jeszcze bardziej, skoro to na niego podziałało. Szkoda tylko, że nie skorzystał, bo Pomfrey kazała mu zostać ;(
Ok, co do zaklęcia o jakim czytał Remus, to już wiesz (zawsze na straży! :D)
O Merlinie! Chłopaki oceniający dziewczyny, to jest coś świetnego! ;D Ale że Remus w to się wkręcił, to jest jeszcze lepsze. Przykro, że nie poszedł. :(
AAAAAAAAAA!
LILY!
O tak, długo czekałam na jakiś opis kogoś z reszty paczki!
OOOOOO! I jest i James <3
Jej! Lily zaczyna mięknąć! Ale to było przyjemne i muzyka (cieszę się, że tu jest, bo teraz będę ją mogła dać u siebie).
Mam nadzieję, że już niedługo będzie z nimi coś jeszcze, bo fajnie poczytać coś takiego.
I kurde, czemu James musiał to zepsuć? :D Chociaż byłam zdziwiona, że się nie zgodziła :(
O kurła!
UsuńTo TA Lena?!
Ale się ona sukowata zrobiła!
Jestem ciekawa, kto podsłuchiwał i czuję, że to Remus :P
Poza tym, uważam, że Aniela powinna powiedzieć Dumbledore'owi na tych lekcjach co z nim ma.
Rozumiem, że no jest naiwna, w końcu jest nadal nowa w tym świecie i na pewno czuje się skonfudowana mocno, w końcu to jej przyjaciółka z dzieciństwa i takie akcje odpierdala. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego większy kisiel.
Chciałabym bardzo, żeby powie działa Dumbledore'owi, ale też żeby zawalczyła o koleżankę.
Tu mi się jej autentycznie żal zrobiło, bo kurde. Nawet nie ma chwili spokoju na ogarnięcie tego, co się wokół niej dzieje. I szczerze mam nadzieję, że z dyrektorem to gadają o polityce, bo odnoszę wrażenie, że o tym, co się dzieje z Anglii, to wie tyle co od Wrońskiego, czyli mało i nie ogarnia jakie zło się czai. O Boziu... Nie każ długo czekać na rozdział. :D
Czasu życzę! Więcej czasu!
Także rozdział ogólnie to bardzo mi się podobał, oprócz tych scen z przygotowywania :P
Uzyskałam odpowiedzi na kilka pytań, ale teraz też mam kilka takich rozterek, że modlę się o czas dla Ciebie :)
Buziaki! :*
P.S. Ależ się rozpisałam :D
Serwus,
UsuńTym razem to Ty wygrywasz plebiscyt na najdłuższy komentarz roku!
Mi też jest przykro, że udało się złapać tylko czwórkę uczniów, ale pamiętajmy w jakich okolicznościach do tego doszło. W zaistniałej sytuacji to cud, że w ogóle udało się kogoś złapać. Jeśli chodzi zaś o karę, to chyba jedyną, bardziej surową mogłoby być wydalenie ich ze szkoły, ale Aniela ma tutaj rację twierdząc, że Dumbledore wie co robi. To naprawdę mądry facet jest i zastosował karę najlepszą i chyba aktualnie najbardziej dotkliwą ze wszystkich.
Remus to bardzo twardy gość jest, w końcu już wiele razy obrywał o wiele mocniej, więc jest, że tak to ujmę, zaprawiony w bojach.
Myślę, że jak i o ile w ogóle, dowiedzą się o co tak naprawdę chodzi z Anielą to wezmą ją w obroty i pomogą trochę obeznać się w magii.
Pamiętajmy, że nie tylko w Slytherinie szerzyło się zło. Owszem, ten dom chyba był największą wylęgarnią przyszłych wyznawców Lorda Voldemorta, ale w innych domach na pewno to też miało miejsce i właśnie takim małym incydentem chciałam zwrócić na to uwagę.
Jeden na dziesięć? To u Was i tak było jakby luksusowo, przez mój krotki epizod akademikowy mialam dziesięc prysznicy na cały akademik, czyli lekko licząc 300-350 osób :D
Jeśli chodzi o zachowanie Anieli, to jak widać nie udało mi się pokazać tego, co ona naprawdę czuje. Widzisz, Nel potrzebowała mało czasu, bo była trochę przyzwyczajona do sytuacji jak to wygląda w Polsce. Niby poza ostatnim czasem spędzonym u Zofii nie była tutaj na codzień, ale jej rodzice śledzili doniesienia i ciągle gdzieś w jej świadomości pokutowało przeświadczenie jak wygląda sytuacja tam. Wiesz, czasy PRLu i w ogóle. Ona nie patrzy z góry na ludzi. Ma straszny mętlik w głowie i wiele, wiele uczuć towarzyszyło jej w tmatym momencie, co mogło powodowa, że zachowywała się tak jak się zachowywała Ale jej naprawdę podobały się te przygotowania i była bardziej rozbawiona całą sytuacją niż zła. To że nie zobaczyła kiecki, ja jej się wcale nie dziwię. Początkowo nie miała na to czasu, bo cały czas coś było na jej głowie, pamiętajmy, że jest bardzo zajętą osobą, a potem najzwyczajniej w świecie o tym zapomniała, w końcu spodziewała się co mogła wysłać jej Zofia, bo z sukienkami balowymi było u niej raczej krucho.
Remus jest łasuchem, chociaż może nie wygląda, więc dlatego taki argument na niego podziałał.
Scena Lily i Jamesa, mam nadzieję, że udało mi się oddać klimat tego, i że piosenka faktycznie dopełniła moje myśli :P
Co do fragmentu z Leną, to tak, to ta sama Lena. Co się dalej wydarzy, no cóż... przekonasz się wkrótce. Nie chcę za wiele zdradzać, bo sama nie jestem do końca pewna jak to wszystko poprowadzę (mam pewien pomysł, ale muszę to dobrze dopracować) :P
Ślę ciepłe, świąteczne uściski,
Panna Czarownica
Ahoj!
UsuńWydaje mi się, że wydalenie ze szkoły to już zbyt mocne posunięcie, zważywszy na to, że przecież głownie Syriusz i James pastwili się nad Snape'em, a ich nie wydalono. Ba! James nawet był prefektem naczelnym :P Także mając to na uwadze, stwierdzam, że zawieszenie, szlabany i punkty to w sumie nawet surowa kara :P
Tak, Remus zdecydowanie jest twardym gościem, bez dwóch zdań! :D
O to to! Zazwyczaj tylko Slytherin jest tym domem zła, a przecież byli Śmierciożercy z innych domów i podoba mi się to, że widać to u Ciebie już na poziomie szkoły. Jednak nawet u Rowling (z tego co wiemy ze wspomnień Snape'a), to byli wspomniani tylko kumple Snape'a, a Peter był z Gryffindoru, lub Barty Crouch Jr. z Ravenclawu (chyba, nie jestem pewna :P). Także plus za to :)
Kochana! Mój ostatni rok w akademiku to jeden prysznic na cztery osoby! Toż to Buckingham Palace :D
Teraz jak piszesz o tym, jak ty chciałaś przekazać Anielę, to czytając ten fragment to w sumie trochę to widzę. :P Też możliwe, że mam trochę inne wyobrażenie o tamtych latach, bo wiadomo, że były pustki w sklepach, ale nie wszędzie było tak samo :D
Próbuję sobie tłumaczyć to, że przecież hola hola! Ona ma szesnaście lat! Nawet u siebie nie lubię pewnych bohaterów u siebie, ale ze swojego doświadczenia wiem, że ludzie się zmieniają i mam taką szczerą nadzieję, że już szybko Anielka się wyrobi (to też przez to trochę, że rzadko rozdział, ale ja rozumiem, że u Ciebie z czasem wolnym krucho i naprawdę doceniam to, że udało Ci się naskrobać coś na Święta <3). Dlatego póki co mam takie odczucia, ale wierzę, że będzie fajniejsza i łatwiej odczyta się jej zagmatwane uczucia.
Piosenka jak najbardziej w punkt, ale przyznam, że w sumie, w późniejszych scenach o nich możesz też dawać tą piosenką. Niewątpliwie, to piosenka z cyklu: gdyby postacie były piosenką (oczywiście, wersja Twojego opowiadania, bo te u mnie trochę się różnią :P).
W sumie to tak myślę, że w sumie Lena mogłaby zostać taką suką i się nie zmienić. Nie wiem czemu, ale akurat dla mnie ona wydaje się być takim charakterem, co to się nie zmieni. :P
No ale czekam na Twoją wersję!
Weny i pisz już następny!
Buziaki! :*
Serwus,
UsuńJamesa i Syriusza nie wydalono, to prawda, ale ich pastwienie się nad Snapem miało dużo inny charakter. Chociaż za tą akcję z wierzbą, to kto wie...
Że zacytuję klasyka: "Marian, tu jest jakby luksusowo" (a propos ilości prysznicy).
Aniela ma dosyć trudny okres w życiu, więc i jej humorki są raczej zrozumiałe, w końcu nie każdy w przeciągu powiedzmy roku, traci rodziców, przeżywa tułaczkę po domach dziecka, zawód miłosny, poznanie zapomnianej ciotki, dowiaduje się, że magia istnieje i co więcej, sama posiada magiczne zdolności, każą jej opanować w krótkim okresie materiał z 5 lat, przez co rozstaje się z dopiero co poznaną ciotką, odkrywa, że jej przyjaciółka wcale nie jest taka dobra i miła jak myślała, czwórka chłopaków próbuje odkryć jej tajemnice, z czego jeden, który wydawałoby się, że jej szczerze nienawidzi, rzuca się jej na ratunek i obrywa mocnym zaklęciem. To trochę dużo jak na szesnastolatkę, nie sądzisz? :P
Plus jeszcze Polska nie była wtedy kolorowa.
Tak, gdyby u mnie zrobić serię: gdybym był piosenką, to to jest zdecydowanie utwór Lily i Jamesa i pewnie jeszcze do niej wrócę.
Tobie również weny,
Ślę uściski,
Panna Czarownica
Czy jest jeszcze coś, co mogłabym powiedzieć od siebie, czego nie poruszyła SBlackLady? Chyba tylko to, że w moim akademiku jest 1 prysznic na 5 osób, a nawet kiedy nie ma żadnych imprez to każdego wieczoru jest zajęte non stop od godziny 18 do północy ze
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemnie się czyta. Bardzo cieszy mnie fakt złapania na gorącym uczynku czterech uczniów i żałuję, że nie wszyscy poniosą konsekwencje i karę za swoje okropne zachowanie. Moim skromnym zdaniem wyrzucenie ze szkoły byłoby bardziej odpowiednie i w zupełności zgadzam się z Lily. Pamiętajmy, że nawet jeśli kupno nowej różdżki nie byłoby problemem, to czarowanie bez skończenia przynajmniej 6 klasy jest prawnie zabronione nawet dla dorosłych czarodziejów - postawmy za przykład Hagrida. Jeśli chodzi o przygotowania do balu, to nie odnoszę podobnego do SblackLady wrażenia. No, może wkradło się sporo chaosu w wypowiedziach w scenie przepraszania Lupina, ale rezultat jej był zadowalający. Cieszę się z ocieplenia ich stosunków, w głębi serca mam nadzieję na ich jakiś mały romansik. Sam bal opisany uroczo, świetny fragment o Lily i Jamesie. Czytałam i nie widziałam przed oczami liter, a sam obraz i sama czułam wszystko to, co się wtedy tam działo. Więcej takich pięknych rzeczy! Co do tożsamości osoby spod kaptura, to nie mogę być bardziej zaskoczona, niż jestem w tym momencie. Zupełnie się tego nie spodziewałam... ależ okropna ta Lena. Co tu dużo mówić, Aniela pewnie jest jeszcze bardziej rozwalona psychicznie po tej rewelacji. Mam nadzieję, że doniesie na nią do dyrektora i nie będzie jej kryć. Nie można być lojalnym wobec takich ludzi nawet, jeśli kiedyś byli nam bliscy. Zastanawiam się, czy to było jednorazowe jej pojawienie się w historii, czy wątek będzie rozwijany?
Dobra, kończę. I tak nie mogę się mierzyć z SBlackLady na długość komentarza, więc nawet nie będę się starać. Życzę dużo czasu wolnego na pisanie i weny, a nam tutaj szybciutko kolejnego wpisu. Pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
Tam po "północy" miało być "xd", ale autokorekta w telefonie wiedziała lepiej, co chciałam napisać :/
UsuńStrasznie burżujskie macie te akademiki, ja nie wiem jak tak można ;)
UsuńPowtórzę to, ale ja też żałuję, że tylko czwórkę udało się złapać, jednak biorąc pod uwagę okoliczności złapania, to to i tak bardzo dużo. Co do kary, też się długo nad tym zastanawiałam, ale zauważ, że nie wskazałam ile lat mieli złapani uczniowie, otóż byli oni na 5-7 roku nauki. Wiem, że czarowanie poza szkołą przez niepełnoletnich czarodziejów i bez skończenia 6 klasy jest prawnie zabronione, ale nie oszukujmy się, takie osoby nic sobie z prawa nie robią i na pewno jakoś by to obeszli. Poza tym tak jak wspomniałam w słowach Anieli: dzięki zawieszeniu, a nie wydaleniu, Dumbledore będzie miał na nich oko. I to główna motywacja jego decyzji.
Bardzo się cieszę, że masz inne zdanie od SBlackLady co do przygotowań do balu, bałam się, że faktycznie może Aniela wyszła tam na zarozumiałam, bo ja sama tego nie widziałam, ale wiadomo, jak to jest jak się samemu coś tworzy. Często widzimy to co chcemy widzieć ;).
Chaos w scenie z Lupinem był zamierzony, bo przedstawiał chaos rozgrywający się w głowie Leny. Scena Jamesa i Lily - mega miło mi to czytać, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cieszą mnie Twoje słowa <3.
Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć Cię Leną. Czy jeszcze się pojawi? Na pewno będzie się gdzieś tam przewijać, w końcu przez wiele lat odgrywała dla Anieli ważną rolę w życiu. A to czy doniesienie na nią do dyrektora to się jeszcze waham, ale to całkiem możliwe.
Również pozdrawiam serdecznie, i mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się u Ciebie (strasznie zaniedbałam inne historie przez brak czasu).
Ślę uściski,
Panna Czarownica
No to ja zacznę od tego, że bardzo mi smutno, iż nigdy nie mieszkałam w akademiku i raczej się na to nie zanosi, ale w mojej trzyosobowej studenckiej prowincji też jest jedna łazienka i mój współlokator spędza w niej dwa razy więcej czasu, niż ja i moja współlokatorka razem wzięte... :O
OdpowiedzUsuńNo ale dobra, teraz o rozdziale :D
Choć nie wiem, od czego zacząć, tak dużo myśli kotłuje mi się w głowie.
Dobra, zacznę od Remusa i Anieli.
Jejciu, niby się pogodzili, ale jakoś Remus wciąż mnie wkurza. No bo kurde. Podchodzi do niego dziewczyna i pyta, jak się czuje. Pyta szczerze, bo się martwi, bo ma wyrzuty sumienia. A on od razu do niej tak oschle?! No co za idiota! Ten mądry Remus to idiota! Dalej. Aniela go przeprasza (nie zliczę nawet ile razy), bo ma za co. Może oceniła go zbyt pochopnie, ale w sumie on sam siebie w złym świetle przedstawił. I uważam, że oprócz jakiegoś tak "okej, zgoda", też powinien przeprosić, bo naprawdę niefajnie wobec niej się czasem zachowywał i oprócz heroicznego rzucenia się przed nią, by nie oberwała zaklęciem, powinien jednak powiedzieć to jedno magiczne słowo, to naprawdę nic nie kosztuje.
A później, gdy zobaczył ją w tej kiecce? No co? Zazdrosny? No wiadomo, zazdrosny. I znowu ten oschły ton? Tak się traktuje fajne, miłe dziewczyny? Nie, Remusie, tak się nie traktuje fajnych i miłych dziewczyn. Ogarnij się, Lupin, bo wskoczę zaraz do komputera i będę Cię straszyć po nocach!
Zaczęłam trochę od dupy strony, ale musiałam, przepraszam! Teraz powrócę do samego początku rozdziału.
Kara chyba jest taka w sam raz. Aniela ma rację, Dumbledore może mieć oko na tych uczniów, a poza Hogwartem i tak mogą robić różne złe rzeczy, albo nawet i gorsze i w sumie nawet magii do tego nie potrzeba.
Tak jak i SBlackLady cieszę się, że wśród napastników byli też uczniowie innych domów, a przynajmniej jeden uczeń. Naprawdę nie przepadam za Slytherinem, ale jednak wiadomo, że nie wszyscy Ślizgoni są "be", a ja nie lubię tego stereotypowego stwierdzenia, że "co złego to na pewno Slytherin", więc tu dostajesz u mnie plusika :D
I jeszcze chciałam powiedzieć, że drugi plusik za to, że w poprzednim rozdziale pokazałaś, że Huncwoci to nie tylko do kawałów lgną, tylko mimo całej tej rozrabiackiej otoczki mają dobre serduszka i wiedzą, że gdy drugiemu dzieje się krzywda, to stają w jego obronie <3 Dzięki temu robi mi się cieplutko na sercu <3
A teraz sam bal!
Co do samych przygotowań, to tak nie naskoczę na Anielę jak koleżanka powyżej, choć tak trochę też nie rozumiem, że z jednej strony niby daje się wciągnąć w ten cały wir, z drugiej strony sobie nic nie robi z przygotowań. Ale tutaj jest dość podobna do mnie. Pamiętam, jak przed samą studniówką tak paplałam o tym, jak się pomaluję, jakie paznokcie, jaka fryzura, jaka kiecka, jakie buty, a w sam dzień przygotowań po prostu wstałam, wykąpałam się, zrobiłam co trzeba i jeszcze siedziałam sobie i czekałam na partnera, więc cóż, naprawdę istnieją takie dziewczyny jak Aniela :P :D
No i też rozumiałam ją w kwestii sukienki, że jednak nie spodziewała się niczego, co mogłoby ją zaskoczyć, więc nie spieszyła się z otwarciem paczki od Zofii. W podobnych sytuacjach też tak często mam :P
UsuńJak zwykle opisy wyszły Ci świetnie :D Ja chyba nigdy nie pomyślałabym, żeby opisać wygląd sztućców, więc łap kolejnego plusika :P :D
Co do Lily i Jamesa...
Oczywiście włączyłam muzykę, a koniec końców tak się w nią wsłuchałam, że zapomniałam, że miałam czytać i czytałam gdy podkład muzyczny się już skończył ;) Miałaś rację, tego trzeba było posłuchać.
Kurczę, ale ten ich taniec był uroczy! I jeszcze te przemyślenia Lily... <3 I, kurczę, z jednej strony żałuję, że choć raz nie zaryzykowała i się nie zgodziła na tą randkę. W końcu co jej szkodzi? Ale z drugiej strony James choć raz mógł użyć innych słów! Raz! Nosz, kurczaki! I miejsce drugie w byciu nieogarniętym w temacie dziewczyn ląduje na barkach... Jamesa Pottera!
No... Leny bym się nie spodziewała! Już prędzej tego chłopaka, ale nie jej :O Zaskoczyłaś mnie! :D Kurczę, szkoda mi Nel, widać, że może nie tyle była naiwna, co jednak... Nawet nie wiem jak to określić. Ufna? Naprawdę brakuje mi określenia na jej osobę w tym akurat przypadku.
No i jestem bardzo ciekawa, kto przysłuchiwał się tej rozmowie... Syriusz lub Remus? Nikt inny nie przychodzi mi do głowy... :O
Kochana, jestem na bieżąco! I z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! :D <3
Pozdrawiam serdecznie! :*
Buziaczki! :*
Ada
Hahaha, ciekawa dyskusja o akademikach nam wyszła widzę. Powiem Ci, że ja miałam bardzo krótki epizod mieszkania w aka (po kalkulacjach wyszło, że to nie ma sensu), ale wspominam miło i ludzie byli super! A te łazienki, to cóż... ja tutaj jestem twardy zawodnik, i nie takie rzeczy robi się chociażby na żaglach (o, może jakoś w to opowiadanie wpletę moją kolejną miłość)!
UsuńJak ja się cieszę, że Remus Cię wkurza, to znaczy, że mój zamysł na niego wychodzi mi nadwyraz dobrze i wszystko idzie tak jak ma iść. Na pocieszenie powiem, że już coraz mniej wkurzjąego Remusa będzie i się wszystko powoli zacznie wyjaśniać.
A co do tej sukienki, to Aniela wyglądała niezwykle zjawiskowo, więc no cóż... zazdrosny był, zresztą on tam dosyć jednoznacznie wskazał w swoich przemyśleniach dlaczego nie ma dla niego dobrej kandydatki na bal :P
Aniela mimo że w świecie magii w sumie dopiero raczkuje, to ma dobrze wytworzony zmysł obserwacji i kojarzenia faktów, więc jej uwaga o Dumbledore była słuszna. Muszę uczciwie przyznać, że to, że wskazałam z jakich domów uczniowie byli podsunięto mi w komentarzach, w początkowym zamyśle nie chciałam na to zwracać uwagi, ale potem stwierdziłam, że kurczę może jednak faktycznie dobrze pokazać, że nie tylko Slytherin niedobrymi uczniami stoi. Ale coś mi się wydaję, że też pokażę tych miłych Ślizgonów, strzeżcie się :D
Co do przygotowań, to już to wcześniej opisywałam, ale to też kwestia czasów w jakich przyszło im żyć. aniela ostatnie kilka miesięcy miała ciężkie, dodatkowo spędziła je w Polsce, gdzie jak wiadomo panował głęboki PRL, więc nie spodziewała się niczego spektakularnego po swojej sukience. Nie chciała za bardzo poddać się temu, bo czuła się w porównaniu do dziewczyn trochę jak taka szara myszka.
Prawda, że ta piosenka jest rewelacyjna? Zakochałam się w niej od pierwszego usłyszenia, a polecam też posłuchać innych. James jest tylko Jamesem, chciałby być poważny, jednak ma w sobie dużo z Huncwota, dlatego nie mógł się powstrzymać z tym pytaniem. Zresztą on nie wiedział co się teraz dzieje w głowie Evans. A co do Lily, to cóż, albo zaakceptuje to, że James jest Huncwotem, albo poczeka, aż wydorośleje. Zobaczymy ;)
Ha! Czyli jednak zaskoczyłam. Otóż, już raz byłaś blisko z tą Leną, nie wiem czy pamiętasz rozdział, w którym opisywałam Quidditcha, tam Nel kogoś zobaczyła i wtedy zasugetowałaś, że może to ona ;). Starałam się tutaj ten wątek budować z napięciem i podsuwać wskazówki czytelnikom i zobaczyć co z tego wyjdzie.
A co do tego, kto podsłuchał rozmowę, to zgadłaś. jeden z tych dwóch panów :)
Mam nadzieję, że w ciągu najbliższego tygodnia, góra dwóch coś wstawię, ale nie obiecuję, bo wiadomo, sesja idzie, zaliczenia, te sprawy.
Ślę uściski,
Panna Czarownica
Pamiętam ten rozdział o quidditchu :O A mimo wszystko jakoś nie połączyłam faktów. Nie wiem, czemu O.o Może gdybym czytała w mniejszych odstępach czasowych, to bym bardziej połączyła dwa do dwóch.
UsuńA co do Remusa, to w ogóle mnie intryguje, bo tu chciał iść z Anielą na bal i w ogóle, a tak jakoś nie wyobrażam sobie, że przy ich wcześniejszych relacjach podszedłby do niej i ją zaprosił :P :D Ale cóż, życie lubi zaskakiwać :D
Buziaki! :*