12.07.2018

Rozdział 7

                Tuż po uczcie Dumbledore kazał prefektom odprowadzić pierwszorocznych do swoich domów. Aniela nie do końca wiedziała jak ma się zachować, z jednej strony znała już trochę Hogwart i nie potrzebowała oprowadzania, ale z drugiej przecież musiała udawać, że przyjechała tutaj po raz pierwszy, i że to dla niej nowość. Po krótkiej chwili wahania, czując się nieco niezręcznie stanęła w tłumie pierwszorocznych z Gryffindoru. 

– Cześć! Nazywam się Lily Evans i jestem prefektem Gryffindoru. – Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do zgromadzonych. – Pokażę wam teraz jak dostać się do naszej wieży i jak poruszać się po Hogwarcie. Podążajcie za mną i nie zgubcie się.
– Lily! Zaczekaj! – Ledwo wyszli za próg Wielkiej Sali dogonił ich wysoki chłopak. – Pomogę ci.

– Okej… jak chcesz… – Lily spojrzała na niego zdziwiona, po czym machnęła ręką i zaczęła powoli iść. – Tylko chodźmy już, Remusie.

– Oczywiście – chłopak przesłał rudowłosej przepraszający uśmiech. Aniela miała wrażenie, że do niej również się uśmiecha, ale stwierdziła, że musiało jej się coś przewidzieć. Po chwili wyruszyli na wycieczkę po zamku.

– Wieża Gryffindoru znajduje się na siódmym piętrze, rozumiecie więc, że żeby się do niej dostać trzeba pokonać całą masę schodów. – Dziewczyna zaczęła mówić nauczycielskim tonem, a kilka dzieciaków na te słowa wydało z siebie jęk. Aniela cicho parsknęła śmiechem, słysząc ich marudzenie. – Nie martwcie się, to nie są zwykły schody. Zresztą… zaraz sami zobaczycie.
Dwójka prefektów prowadziła ich korytarzami Hogwartu i opowiadała różne historie. Przybliżyła im parę zdań o Godryku Gryffindorze, założycielu ich domu, o spotykanych po drodze duchach, a także parę innych rzeczy dotyczących zamku. Aniela jednak szybko przestała ich słuchać. Dopiero teraz miała tak naprawdę okazję zachwycić się pięknem budynku i świata magii. Niby spędziła w nim już wcześniej ponad trzy miesiące, ale przez dużą część tego czasu musiała się ukrywać przed innymi uczniami i plotkarskimi duchami. A gdy mogła już bez obaw poruszać się po zamku, nie miała na to czasu, bo terminy egzaminów zbliżały się nieubłaganie i większą część dnia spędzała na błoniach, w Pokoju Życzeń albo w bibliotece. Miała swoje utarte szlaki i tajne przejścia i to nimi głównie się posługiwała. 
Teraz widziała zamek w całej okazałości. Wspaniałe obrazy, ruchome schody i całe mnóstwo latających duchów. Dopiero teraz zauważyła, że niektóre ramy były puste, ponieważ ich właściciele byli akurat w odwiedzinach u innych portretów. Wcześniej jakoś nigdy nie zwróciła na to uwagi. Zatrzymała się na kilka sekund przy jednym z nich i przyglądała się temu wszystkiemu jak urzeczona.
­– Phi… Odrobinę prywatności! – Postać z portretu przemówiła do niej surowym tonem, a Aniela odskoczyła jak oparzona.
– Przepraszamy szanowną panią, już sobie idziemy – koło niej nagle pojawił się drugi prefekt Gryffindoru, ukłonił ładnie w stronę obrazu i pociągnął Anielę za sobą w górę schodów. – Nie przejmuj się, niektóre obrazy nie lubią jak się w nie długo patrzy.
  Serio?! Dzięki… –  Aniela uśmiechnęła się do niego promiennie i przyspieszyła kroku, bo zobaczyła, że oddalili się od reszty grupy. 
– Remus Lupin – chłopak wyciągnął do niej dłoń, którą ona szybko uścisnęła. –  Wyglądasz jakby w twojej szkole nie było gadających obrazów. 
– Aniela Weles – mało brakowało a nie udałoby się jej ukryć rozbawienia na twarzy. Doskonale wiedziała, jak nazywa się jej rozmówca i była pewna, że on również wie, kim ona jest, ale postanowiła ciągnąć jego grę. – Są, ale… ale… ale… nie aż tyle co tutaj. 
– Rozumiem… –  Remus wyglądał jakby nie do końca jej dowierzał, a i ona nie była zbyt dumna ze swojej wymówki. Zanotowała w myślach, że musi bardziej uważać na to co mówi i robi, żeby być bardziej wiarygodna jako czarodziejka z innej szkoły. – Weles… coś mi mówi to słowo. To jakaś pisarka? Czarownica? Piosenkarka?
  Zimno… –  pokręciła przecząco głową, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo właśnie stanęli przed portretem Grubej Damy i rudowłosa dziewczyna podała im hasło do przejścia przez portret, i po kilkunastu sekundach znaleźli się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Ponownie niemal otworzyła usta ze zdziwienia i z zapartym tchem podziwiała piękno pomieszczenia. Cały pokój był urządzony w dobrym stylu, znajdował się tutaj kominek, w którym paliły się ogniki i wokół którego stały dwa nieco wytarte fotele. W kilku miejscach porozmieszczane były stoliki i miękkie fotele, przy których na razie prawie nikt nie siedział, ale Lily wytłumaczyła im, że tutaj najczęściej Gryfoni spędzają wspólnie czas na rozmowach albo odrabianiu prac domowych. Czerwone ściany pokryte były gobelinami. Wszystko tworzyło duży i przytulny kącik. Aniela będzie pewna, że będzie jej się miło tutaj spędzać czas. Potem za rudowłosą wspięła się schodami do dormitorium dziewczyn. Trochę się obawiała, że z racji tego, że jest nowa, to przydzielą ją do pokoju z jakimiś pierwszorocznymi, dlatego odetchnęła z ulgą, gdy odczytała tabliczkę na drzwiach:

Mya Clark
Lily Evans
Alicja Jonhson
Rose Watson
Aniela Weles
***

  No i…?? –  Remus ledwo zdążył dojść do foteli obok kominka, gdy jego koledzy zaczęli zadawać mu pytania i wpatrywać się w niego z wyczekującym spojrzeniem. 
  Echhh…–  Lunatyk opadł z cichym westchnieniem na wolny fotel obok chłopaków. Spodziewał się, że będą go wypytywać, ale myślał, że zrobią to dopiero w dormitorium. Nie był przygotowany na to, że chłopaki będą wyczekiwać go w Pokoju Wspólnym. Specjalnie, zaraz po oprowadzaniu, wymknął się do biblioteki i spędził tam kilka godzin. –  Co i?
  Kurde Remusie, powiedz coś! – James wbił w niego spojrzenie i odgarnął ręką niesforne włosy z twarzy. Widząc, że chłopak nie chce nic powiedzieć wycelował palec w jego stronę. – Czego się dowiedziałeś?
  Nie rozumiem o co wam chodzi. – Postanowił grać na zwłokę, mimo, że dokładnie wiedział o co, a raczej o kogo chłopaki chcą go wypytać. 
Przez chwilę cała trójka wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem, jednak Remus nie ulegał ich spojrzeniom. Siedział spokojnie na fotelu i zamknął na chwilę oczy. Nie chciał wdawać się w polemikę, bo też nie bardzo miał im co powiedzieć, a wiedział, że jak reszta Huncwotów się na coś uprze, to zbyt łatwo nie odpuszczą. Przez chwilę wyrzucał sobie w myślach, że poszedł wtedy pomóc Lily. Owszem, był prefektem, więc oprowadzenie nowych uczniów było poniekąd jego obowiązkiem, ale wiedział doskonale, że rudowłosa sama sobie poradzi i zaoferował jej swoją pomoc właśnie po to, by móc się lepiej przyjrzeć ich nowej koleżance. Liczył, że dowie się od niej czegoś, że będzie miał okazję chwilę porozmawiać, ale niestety nie udało się. Trochę zdziwiło go jej zachowanie przy portretach, ale wytłumaczył to sobie tym, że kobieta odezwała się do jego rozmówczyni znienacka. 
W trakcie gdy tak sobie rozmyślał i rozważał wszystkie okoliczności swojego spotkania z Anielą Weles słyszał jak chłopaki dyskutują o Quidditchu, a Peter pochrapuje cichutko wtulony w swój fotel.
– Ziemia do Luniaka! – Syriusz rzucił podniesionym głosem i szturchnął go delikatnie w ramię. To wystarczyło, by wyrwać go z rozmyślań i obudzić Petera, który poderwał się gwałtownie z fotela, po czym szybko usiadł na niego z powrotem. – Więc? Powiedziała ci coś? Skąd jest? Co tu robi? Cokolwiek?
– Nie… – dopiero teraz Remus zdał sobie sprawę, że poza zapytaniem się jej o imię, nie dowiedział się niczego więcej, nie miał nawet pojęcia ile ma lat. Na oko wydawała się być w ich wieku, ale wiadomo jak to jest. Westchnął cichutko. –  Nie miałem okazji jej zapytać.
– Co? –  James podskoczył na fotelu i przeszył go świdrującym spojrzeniem. –  To po co ty, do cholery, tam poszedłeś?!
– James! – Nagle wszyscy spojrzeli w stronę Petera. Był on ostatnią osobą, którą mogli posądzić o próbę uciszenia Pottera. Chłopak jakby zdał sobie sprawę co właśnie zrobił i na ułamek sekundy skulił się w sobie, ale po chwili znów się wyprostował i już nieco mniej pewnym głosem dorzucił –  Ciszej, nie chcemy, żeby wszyscy nas słyszeli. 
– Dzięki Peter! – Remus uśmiechnął się delikatnie do Glizdogona i splótł palce. Usadowił się wygodniej w fotelu, omiótł opustoszały Pokój Wspólny wzrokiem i zaczął mówić – Jak więc zauważyliście poszedłem pomóc Lily w oprowadzaniu pierwszorocznych… James! Ogarnij się.
– Przepraszam – Rogacz szybko schował znicz do kieszeni spodni i starał się udawać, że nie widzi jak Syriusz posyła mu złośliwy uśmieszek. – Wybacz, już nie będę. Kontynuuj.
– Więc… jak już mówiłem poszedłem pomóc Lily oprowadzać pierwszorocznych, wiecie w końcu jestem prefektem i to część moich… Dobra… Wiem o co wam chodzi, ale wbrew temu co myślicie, nie poszedłem tam, żeby wybadać naszą nową koleżankę. – Znowu westchnął i pokręcił szybko głową. Doskonale wiedział co znaczą te uśmiechy na ustach chłopaków. Mieli trochę racji, ale nie chciał im dać tej satysfakcji. – Zaczęliśmy oprowadzać z Lily uczniów i opowiadać im o historii Hogwartu. Evans starała się ich nie zanudzać i muszę przyznać, że cała jej opowieść była ciekawa.
– Do rzeczy Remusie... – Syriusz udał, że ziewa chcąc popędzić przyjaciela. Nieco ciszej dodał: – Bo nas gwiazdka zastanie…
– Dobra… Próbowałem pogadać z nią pod jednym z portretów, ale szybko mnie zbyła i nie udało mi się za wiele z niej wyciągnąć, dowiedziałem się tylko, że nazywa się Aniela Weles.
– Jakbyśmy nie wiedzieli… – wtrącił się w jego słowa zniecierpliwiony okularnik. Remus tylko zbył go ruchem ręki.
– Potem udało mi się do niej podejść obok wieży Gryffindoru, zamieniliśmy kilka słów i chciałem się jej spytać, z której szkoły do nas przyjechała, ale…
– Ale? – Tym razem to Black wtrącił się w słowa Remusa, który był już wyraźnie wkurzony ciągłym przerywaniem mu przez chłopaków. – No mów!
– Mówiłbym szybciej, gdybyście mi nie przerywali co chwilę. – Lunatyk przez chwilę walczył ze sobą, by nie pokazać im języka, ale powstrzymało go przed tym spojrzenie na zegarek. Wskazówki wskazywały na pierwszą w nocy. Nie miał pojęcia jakim cudem tyle czasu zajęła im ta rozmowa, ale nie chciał już bardziej jej przedłużać i postanowił czym prędzej dokończyć tę historię. Następne słowa wyrzucił z siebie niemal jednym tchem. – Ale nic się nie dowiedziałem, bo Ruda właśnie zaczęła podawać hasło do wieży Gryffindoru i Aniela mi nie odpowiedziała, a potem weszliśmy do Pokoju Wspólnego i w sumie resztę pewnie już widzieliście.
– Cholerna Evans! – Black powiedział to nieco głośniej niż zamierzał, za co dostał kuksańca od Jamesa. – Auuu!

***
                Wczorajszy wieczór upłynął jej na poznawaniu nowych koleżanek. Na początku miała pewne obawy, bo domyślała się, że pozostała czwórka dobrze się zna i chyba nawet przyjaźni, i obawiała się, że będzie się czuła jak piąte koło u wózu. Na szczęście dziewczyny okazały się bardzo miłe i nawet jeśli nie do końca były zadowolone z jej obecności, to starały się tego nie okazywać. Liczyła, że może gdy bliżej się poznają, to się zakolegują. Evans ostrzegła ją przed Huncowatami, a szczególnie przed Jamesem Potterem, ale Nel miała wrażenie, że gdy ta udzielała jej tej wskazówki, to reszta dziewczyn przewróciła wymownie oczami. Nie chciała jednak być wścibska i wypytywać je o co chodzi, stwierdziła, że prędzej czy później sama się dowie. Potem wszystkie cztery udzieliły jej kilka przydatnych rad dotyczących Hogwartu. Trochę też opowiedziała im o sobie. Czuła się nieco głupio, że musi je okłamywać i opowiadać nieprawdziwą historię, którą wymyślił Dumbledore z Moodym, ale rozumiała, że to dla jej dobra, i że znając je raptem od kilku godzin nie może im wyjawić swojego sekretu. Przedstawiła się więc jako Aniela Weles, uczennica Ilvermorny. 
                Rozmawiały ze sobą dobrych kilka godzin. Gdy dziewczyny poszły spać znalazła chwilę na pozachwycanie się dormitorium, które było zupełnie inne niż Pokój Życzeń. Bardzo podobały jej się kotary przy łózkach, czuła się trochę jak księżniczka i doceniła to, że wszystko jest utrzymane w kolorach ich domu. Z delikatnym żalem zauważyła, że pokój ten nie działa tak samo jak jej ówczesna sypialnia i poduszki nie pojawią się same na jej myśl. Potem wymknęła się cicho do Pokoju Wspólnego i chciała udać się na samotny spacer po Hogwarcie, ale szybko się cofnęła, gdyż usłyszała, jak kilku uczniów rozmawia ze sobą w kącie pokoju. Podeszła na palcach nieco bliżej i zaczęła przysłuchiwać się ich rozmowie.
– …pogadać z nią pod jednym z portretów, ale szybko mnie zbyła – przysunęła się nieco bliżej, by dokładnie usłyszeć o czym rozmawiają. Po kolejnych słowach nie miała już wątpliwości, że chodzi o nią. – … i nie udało mi się za wiele z niej wyciągnąć, dowiedziałem się tylko, że nazywa się Aniela Weles.
– Jakbyśmy nie wiedzieli – usłyszała zniecierpliwiony głos jednego z chłopaków. Domyśliła się, że to James albo Syriusz. Zastanawiała się czy nie zostać jeszcze chwilę by wysłuchać reszty historii, ale bała się, że nagle zdecydują się przenieść do swoich dormitoriów i nie chciała zostać zauważona. Postanowiła się wycofać.
                Mimo, że ostatnia położyła się spać, wstała jako pierwsza. Pod prysznicem zastanawiała się czy powinna w razie czego poczekać na swoje współlokatorki i pójść razem na śniadanie, ale z drugiej strony nie chciała im się narzucać. Na szczęście gdy tylko weszła ponownie do dormitorium, dziewczyny już nie spały i same zaproponowały by poszła z nimi na śniadanie. 
                Po śniadaniu od razu udały się na pierwsze zajęcia, których Aniela bardzo nie mogła się doczekać. Był to jeden z jej ulubionych przedmiotów, który postanowiła kontynuować na kolejnych latach nauki. Bała się jednak, że wyjdą tutaj jej braki w wiedzy i ktoś się zorientuję, że nie jest czarownicą, która ostatnie pięć lat spędziła w szkole, bo jej umiejętności są na to zbyt małe. Bała się też, że Slughorn w jakiś sposób ją wyda. Polubiła go na prywatnych lekcjach, zresztą jak prawie wszystkich nauczycieli, ale zdążyła się zorientować, że ten profesor wyjątkowo często mówi za dużo. Pod salą do eliksirów stanęła nieco z boku by ukryć swoje podniecenie i emocje. W końcu to była jej pierwsza prawdziwa lekcja magii! Była ogromnie ciekawa jak to wszystko wygląda.
– Evans, umówisz się ze mną? – Usłyszała jak ktoś rzuca to śmiałe pytanie do jej koleżanki z pokoju. Wychyliła się nieco do przodu by zobaczyć kto to, i tak jak przypuszczała był to jeden z Huncwotów. Teraz już zrozumiała czemu Lily mówiła jej by unikać Jamesa Pottera. Zaśmiała się cicho pod nosem widząc jak na twarzy Rudej najpierw pojawia się rumieniec, a potem przybiera gniewny wyraz twarz. 
– Potter! Ile razy mam Ci mówić, że nie?! – Z tego miejsca ledwo słyszała jak Evans wysyczała te słowa w stronę chłopaka, dostrzegła jednak, że dziewczyna zaraz po ich wypowiedzeniu szybko obróciła się na pięcie.
– Syriusz Black…– Przypatrując się ukradkiem scenie, która rozgrywała się pod salą nawet nie zauważyła jak przed nią wyrosła pozostała trójka Huncwotów. Oblała się delikatnym rumieńcem i spuściła szybko głowę, jakby na czubkach swoich butów zobaczyła coś niezwykle ciekawego. – Miło mi!
– Aniela Weles – ponownie podniosła wzrok na swojego rozmówce i uścisnęła wyciągniętą przez niego dłoń. – Mi również.
– Remusa Lupina już chyba znasz. To jest Peter Pettigrew… – Syriusz po kolei wskazywał na swoich kompanów, a Aniela ściskała wyciągnięte przez nich dłonie. –  O, a ten uroczy młodzieniec to James Potter.
– James Potter, miło mi. – Chłopak ukłonił się w jej stronę – Huncwoci zawsze do usług!
– Huncwoci… spróbuję zapamiętać. – Aniela z całych sił starała się zachować powagę, jednak było to dosyć trudne, bo doskonale wiedziała, kim jest cała czwórka. Dostrzegła też, że Lupin jest zniecierpliwiony i nerwowo spogląda w stronę drzwi od klasy. Nieco ją to zastanowiło, ale nie miała okazji by powiedzieć nic więcej, bo profesor Slughorn zaprosił ich do środka. 
                Na początku nauczyciel pogratulował im dobrze zdanych SUMów, potem opowiedział po krótce o tym, czym będą zajmować się w ciągu najbliższego roku szkolnego i rzucił kilka słów na temat swojego Klubu Ślimaka. Po tym wszyscy zabrali się do pracy. Dzisiaj mieli uwarzyć eliksir rozśmieszający. Jak stwierdził Slughorn – doskonały na rozgrzewkę. Gdy wszyscy zajmowali się pracą profesor przechadzał się między ich stanowiskami patrząc jak sobie radzą i czasami zadając jakieś drobne pytania, albo udzielając rad. Kilka razy zdążył też pochwalić Lily Evans i Severusa Snape ze Slytherinu, z którym Gryffindor miał zajęcia z eliksirów. Każdej pochwale skierowanej w stronę tego chłopaka towarzyszył cichy chichot dwójki Huncwotów 
– Doskonale ,panno Weles – Aniela właśnie rozrzucała po powierzchni wywaru włosy pufka, gdy podszedł do niej nauczyciel. Zobaczyła jak Ruda się do niej uśmiecha. Sama mimowolnie uśmiechnełą się na tę pochwałę. – Doskonale jak zawsze.
– Jak zawsze? – Te słowa profesora nie umknęły uwadze Syriusza. Nel bała się, że to już koniec, że teraz wszystko się wyda. Już chciała otworzyć usta, gdy głos ponownie zabrał Slughorn. 
– Tak panie Black, jak zawsze. Dostałem informację o umiejętnościach panny Weles od madame Brasser, nauczycielki eliksirów w Ilvermorny. Poza tym widziałem umiejętności Anieli w zeszłym roku, gdy byłem z wizytą w tamtejszej szkole… – Anieli spadł kamień z serca, gdy usłyszała tłumaczenie profesora. Była naprawdę pod wrażeniem tego, jak ładnie z tego wybrnął.  Była ciekawa czy faktycznie dziwnym trafem Horacy był w zeszłym roku z wizytą w tamtejszej szkole, czy też była to wymyślona na szybko wymówka. Miała jednak nieodparte wrażenie, że cały czas ktoś się jej przygląda, delikatnie odwróciła głowę i zobaczyła uważne spojrzenie Remusa.
– Rozumiem panie profesorze. – Black wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu. – Coś czuję, że nasza kochana Lily i Smark… znaczy się Severus będą mieli konkurencje. 
– Zaiste… – Slughorn poprawił swoje okulary i wsadził rękę do kieszeni spodni. Po chwili namysłu przybrał groźny wyraz twarzy i wygrzmiał – Dlaczego ja się panu tłumaczę, panie Black? Minus 5 punktów dla Gryffindoru za pana arogancję!
Z gardeł Gryfonów wydobył się cichy jęk, a Ślizgoni zachichotali. Część uczniów spojrzała z wyrzutem na Blacka. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił i gdy tylko Horacy Slughorn się odwrócił przesłał w powietrzu całusa jednej z uczennic.

***
Po eliksirach czekała ich lekcja transmutacji z profesor McGonagall. Nie spieszyła się przy wychodzeniu z klasy, miała nadzieję, że może jej współlokatorki do niej podejdą i razem wybiorą się na kolejne zajęcia, nic takiego jednak nie miało miejsca. Samotnie więc udała się na pierwsze piętro, trochę się zdziwiła, bo wcześniej ćwiczyła z Minerwą w małym pokoiku, a ta sala była ogromnym pomieszczeniem w kształcie koła. Wewnątrz znajdowało się kilka rzędów długich ławek, na wprost wejścia, na samym końcu klasy znajdowała się katedra, biurko i wysokie drewniane krzesło, na którym już zasiadała profesor. Tym co najbardziej urzekło Anielę były klatki z magicznymi stworzeniami. Dziewczyna zajęła wolne miejsce obok Alicji i przyglądała im się zachwycona. Pełno było tutaj zwierząt różnej wielkości i postury. Część z nich rozpoznawała. Zwierzę, które znajdywało się w jednej z klatek po lewej stronie wyglądem przypominało fretkę i szczerzyło swoje kły w stronę uczniów. Pamiętała z zajęć z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, że to wozak. Udało jej się też dostrzec nieśmiałka i ocicata, ale większość zwierząt była dla niej nieznana. Najbardziej spodobało jej się zwierzątko w czwartej klatce po prawej. Przypominało trochę mały pomponik, było niewielkie, miało różowo-zielone puchate włosy i śmiesznie obijało się o całą klatkę.
Po kilku słowach wprowadzenia wszyscy szybko zabrali się do pracy i zaczęli ćwiczyć przemianę kamieni, które znajdowały się na ich stanowiskach w butelkę na wodę. Aniela była przerażona, bo nie do końca wiedziała co ma robić. Patrzyła ukradkiem jakie gesty wykonuje Alicja i starała się ją naśladować. Nie szło jej jednak najlepiej. Po kilkunastu minutach prób zniecierpliwiona rozejrzała się po klasie, by zobaczyć jak radzą sobie inni. Większości szło zdecydowanie lepiej niż jej, ale na przykład Puchonka siedząca dwa rzędy ławek dalej zupełnie sobie nie radziła. 
– Brawo panie Black! 5 punktów dla Gryffindoru! – Aniela odwróciła się w stronę ławki, przy której ćwiczyli Huncwoci, zauważyła, że Syriusz trzyma w swojej dłoni piękną, szklaną butelkę barwy kobaltowej. Wszyscy patrzyli się na niego z podziwem, a James po chwili również przemienił swój kamień i chłopaki przybili sobie piątki, po czym ukłonili się szarmancko w stronę Minerwy, która tylko pokręciła wymownie głową. 
– Do usług pani profesor! – Chłopaki wydawali się być bardzo pewni siebie. Nel dostrzegła, że zaczęli rozglądać się po klasie i spojrzenie Pottera zatrzymało się chwilę na niej. Speszona wróciła do ćwiczeń. 
Wykonywała delikatnie ruchy różdżką i powtarzała pod nosem inktancję, ale na niewiele się to zdawało. Jej kamień zmienił jedynie kształt na nieco bardziej przypominający butelkę, ale nie dało się ukryć, że dalej był to tylko kamień. Widziała, że już coraz większej ilości uczniów, w tym siedzącej obok niej Alicji udało się poprawnie wykonać ćwiczenie. Była już naprawdę bardzo zniecierpliwiona. Jej ruchy były coraz bardziej nerwowe. 
– Musisz robić to bardziej delikatnie. – Koło niej nagle pojawił się Potter. Poprawił szybko swoje okulary i zaprezentował jej jak powinna wykonać ruch ręką. – Zobacz, dokładnie tak. 
– I powinnaś trochę wyraźniej wypowiadać słowa. – Obok okularnika stanął drugi Huncwot i uśmiechnął się do niej zawadiacko. – Reponere. Re-po-NERE! Powtórz za mną.
– Re-po-NEre – Aniela powtórzyła za Syriuszem, ale ten pokręcił przecząco głową. Spróbowała jeszcze raz. – Re-po-NERE!
– Teraz było dobrze, jeszcze tylko ruch ręką. Popatrz na Jamesa. – Chłopaki zaczęli zataczać w powietrzu odpowiednie ruchy ręką i dodali kolejne słowa zaklęcia. – Właśnie tak, spróbuj z nami.
– Re-po-NERE – Aniela skupiła wszystkie swoje myśli na kamieniu i powtarzała tak jak chłopaki. James złapał ją za nadgarstek i nieco inaczej ułożył jej rękę. Próbowali jeszcze kilka minut, aż w końcu przed Anielą zamiast kamienia pojawiła się butelka. Nie była ona tak kształtna jak Huncwotów, ale dziewczyna i tak była szczęśliwa, że jej się udało. Uśmiechnęła się promiennie w ich stronę. – Dziękuję!
– Brawo, panno Weles. – Obok nich odezwała się profesor McGonagall, która od jakiegoś czasu przyglądała się całej scenie. – Potter, Black, muszę przyznać, że jestem dumna z waszej postawy. Za pomoc nowej koleżance każdy z was dostaje po 1 punkcie dla Gryffindoru. 
– Do usług pani profesor! – Chłopaki powiedzieli to równocześnie, a reszta sali zaczęła bić im brawa. Może jednak nie będzie, aż tak źle.

***
                Powoli końca dobiegał pierwszy tydzień szkoły. Nel starała się zbytnio nie narzucać swoim koleżankom z pokoju. Wszystkie zachowywały się wobec niej dobrze,i czasami udawało się im porozmawiać, miała jednak wrażenie, że nie starają się zbytnio z nią zakolegować. Było jej trochę przykro, bo liczyła, że szybciej uda jej się znaleźć kogoś, z kim będzie mogła się zaprzyjaźnić. Znajdywaniu przyjaciół z pewnością nie sprzyjało to, że chodziła na posiłki z samego rana, gdy Wielka Sala była jeszcze niemal pusta, albo przemykała się ukradkiem do kuchni i jadała tylko w towarzystwie skrzatów. Robiła tak, bo miała dziwne wrażenie, że Huncwoci czegoś od niej chcą i podświadomie starała się ich unikać. Wydawali się mili, ale też zadziwiająco dociekliwi. Niemniej, brakowało jej kogoś z kim mogłaby porozmawiać. Brakowało jej też Zofii, Marcina, Piotrka i Leny. Napisała list do Zofii, ale wciąż nie dostała odpowiedzi. Chciała też napisać do swoich przyjaciół z Krakowa, ale nie bardzo wiedziała co ma w nim zawrzeć. Na wakacyjną naukę do Hogwartu wyjechała niemal bez słowa, a potem, gdy tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego chciała się z nimi pożegnać, rodzice Leny powiedzieli, że dziewczyna wyjechała, a z Piotrkiem zamieniła tylko kilka słów. Zresztą, nie wiedziała też, jak miałaby im wysłać ten list. Na pewno zdziwiliby się, gdyby  nagle w ich okno zapukała sowa, a ciotki nie chciała w to angażować. Stwierdziła, że odezwie się do nich za jakiś czas. 
                Tego dnia stwierdziła, że posiedzi trochę w Pokoju Wspólnym i odrobi część prac domowych. Nauczyciele od początku ich nie oszczędzali, więc trochę się tego nazbierało. Zaraz po powrocie z zajęć znalazła miejsce niedaleko kominka. Gdy skończyła pisać esej na transmutację przeciągnęła się w fotelu i rozejrzała uważnie po pomieszczeniu. Część czarodziejów grała w szachy, część tak jak ona siedziała i odrabiała pracę domowe. W rogu pomieszczenia na kilku fotelach siedzieli Huncwoci i dziewczyny z jej pokoju. Patrzyła jak rozmawiają, jak Syriusz uśmiecha się promiennie do Rose, James bawi się włosami Lily, która co chwila strąca jego rękę, Remus chyba coś czytał, Mya odrabiała prace domową, a Peter przysypiał w fotelu. Brakowało tam tylko Alicji. Nel nie chciała być wścibska, więc po chwili znów wróciła do samotnego odrabiania pracy domowej. 
– Hej! Aniela! Chodź do nas. –Mya zawołała do niej. Spojrzała ponownie w ich stronę, dziewczyny machały do niej, nawet Peter przebudził się na chwilę. – Dawaj, chodź.
– Nie chcę wam przeszkadzać. – Aniela nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zaskoczyło ją to zaproszenie i trochę obawiała się pytań chłopaków. Zauważyła, że tamci zaczęli się naradzać. Nagle Rose wyjęła różdżkę i przywołała do siebie jej rzeczy, a Syriusz z Jamesem podbiegli do niej, wzięli ją na ręce i usadzili między Evans i Clark. 
– Nie przeszkadzasz. – Remus uśmiechnął się do niej znad swojej książki, gdy oniemiała wróciła do siebie. 
– No panno Weles, znamy się już od tygodnia, a my jeszcze nic o tobie nie wiemy. Czas najwyższy się zapoznać. – Black zwrócił się w jej stronę poważnym głosem. Gdy reszta zobaczyła jej zdziwioną minę parsknęła śmiechem. 
– Aniela, nie rób takiej miny. Opowiedz nam coś o sobie. – Lily wykonała zachęcający gest ręką. 
– Od przedszkola nie lubiłam się przedstawiać. – Blondynka jęknęła w odpowiedzi i usiadła po turecku na fotelu. Część z nich miała zdziwione miny. 
– To już coś wiemy. – Po tych słowach rudowłosej reszta miała jeszcze bardziej zdziwiony wyraz twarzy. – Jest mugolką, przedszkole to takie miejsce dla mugolskich dzieci, do którego chodzą przed rozpoczęciem szkoły. Trochę się tam bawią, uczą pisać, czytać. No wiecie…
– Tak… rozumiemy – okularnik odpowiedział mało przekonującym głosem i zmienił swoje ułożenie w fotelu. – To skoro nie lubisz opowiadać o sobie, to może my zaczniemy. My w czwórkę to Huncwoci, ale to już chyba zdążyliśmy ci powiedzieć, mieszkamy w jednym dormitorium i czasami dbamy o rozrywkę całego Hogwartu. 
– Ta… rozrywkę. – Rosie wymamrotała pod nosem, ale Potter nic sobie z tego nie zrobił. 
– Jak pewnie widzisz za mną i Syriuszem szaleje pół szkoły, tylko Evans nie chce się ze mną umówić. – Mówiąc to chłopaki przybili sobie piątkę, Remus uderzył się otwartą dłonią w czoło, a Syriusz wypiął dumnie pierś. – Właśnie Evans, może wreszcie się ze mną umówisz?
– Potter! – Lily rzuciła do niego wkurzonym głosem, ale Aniela miała nieodparte wrażenie, że towarzyszył temu wszystkiemu delikatny rumieniec.
Po kolei wszyscy opowiedzieli jej kilka słów o sobie. Dowiedziała się, że Black pochodzi ze szlachetnej rodziny, ale odkąd trafił do Gryffindoru i zaprzyjaźnił się z Potterem, jego stosunki z rodziną znacznie się pogorszyły, nie chciał się zbytnio wdawać w szczegóły, ale zwróciła uwagę, że gdy wspomina o swoich rodzicach czy bratu mimowolnie zaciska pięść. Od jakiegoś czasu spędzają razem z Potterem każde wakacje i są niemal nierozłączni. Remus niewiele mówił o sobie, to z opowieści reszty dowiedziała się, że jest czarodziejem półkrwi, że nie ma nikogo, i że raczej jest tym spokojniejszym z Huncwotów. Peter tak jak wcześniej przypuszczała był bardzo nieśmiały i raczej znajdowała się w cieniu pozostałej trójki, ale też sprawił miłe wrażenie. Dziewczyny z kolei nie mówiły za wiele o sobie, bo większość rzeczy zdążyły jej powiedzieć podczas ich pierwszego spotkania. Gawędzili wesoło kilkadziesiąt minut, towarzyszyło temu mnóstwo śmiechu i przekomarzania się. Nel była pod wrażeniem tego jak ta cała grupa dobrze się dogaduję, i jak świetnie się ze sobą zgrali. W międzyczasie dołączyła do nich też Alicja ze swoim chłopakiem, Frankiem. Wreszcie przyszedł czas na Anielę.
– No dobra, niech wam będzie. Teraz ja czynię swoją powinność. A więc cóż… hmmm – Aniela podrapała się po głowie próbując jakoś rozpocząć swoją prezentację. – Więc, nazywam się Aniela Weles, ale to już chyba wiecie. 
– Zgadza się. Masz bardzo ciekawe nazwisko. – Remus podniósł wzrok znad swojej książki, a reszta łącznie z blondynką spojrzała na niego zdziwiona. – Weles to jeden ze słowiańskich bogów. Według ich mitologii był to bóg magii, przysiąg i bogactwa. 
– Oooo… Luniaczek odrobił pracę domową. – Chłopaki rzucili nieco kąśliwie w stronę kolegi, ale Aniela była naprawdę pod wrażeniem. Spojrzała na niego niepewnie, a on puścił jej oczko i wrócił do swojej książki. Czuła, że ten chłopak to prawdziwa zagadka. 
– Tak… zgadza się, Weles jest jednym z bogów słowiańskich, więc pewnie teraz już nie zdziwi was, że pochodzę z Polski. Moi rodzice jednak większą część życia spędzili za granica, a gdy wszyscy dostawaliśmy listy do szkół, to akurat przebywaliśmy w Ugandzie i dlatego zaczęłam naukę w Uagadou. – Nie wiedziała, że aż tak łatwo przyjdzie jej kłamanie i wymyślanie swojego życiorysu. Tak samo jak gdy przedstawiała się dziewczynom, tak i teraz czuła się nieco nieswojo. Chciała się z nimi zakumplować, a budowanie relacji na kłamstwie nigdy nie było najlepszym pomysłem. – Jednak po pierwszym roku przenieśliśmy się do Stanów Zjednoczonych i trafiłam do Ilvermorny. Mimo, że rodzice przenosili się potem w inne miejsca, to tam już zostałam i zdałam SUMy. Jednak jak widzicie, poziom edukacji był trochę inny i dlatego mam braki z niektórych przedmiotów.
– Nie jest źle… – Mya poklepała ją pokrzepiająco po ramieniu. – W razie czego, zawsze możemy ci pomóc. 
– Dzięki. – Nel nie była przyzwyczajona do tego, że ludzie chcą jej pomagać i jej twarz przybrała szkarłatny odcień. – Wracając… potem z pewnych przyczyn musiałam wrócić do Polski i w ten sposób po wakacjach rozpoczęłam naukę tutaj. Mój… hmmm… przyjaciel mojej ciotki pomógł mi załatwić wszystkie formalności i o to jestem.

***
                Po tym jak dziewczyny poszły do swojego dormitorium, chłopaki również postanowili przenieść się do pokoju, by tam móc spokojnie porozmawiać. 
– I co sądzicie? – Syriusz nerwowo chodził po pokoju.
– Co masz na myśli? – James ułożył się wygodnie na łóżku i odłożył swoje okulary na szafkę obok.
– No o tej całej Anieli… – zaczerpnął powietrza i dodał – Nie wiem, ale coś mi tutaj nie pasuję. 
– Co ci nie pasuje? 
– No nie wiem, ta jej historia. Trzy razy zmieniać szkołę? To jest jakieś niedorzeczne. I jeszcze ta bajeczka o różnych poziomach nauki – zaczerpnął zdenerwowany powietrza. – Moim zdaniem to się kupy nie trzyma. 
– Myślę, że przesadzasz. Przecież będąc w Stanach nie mogła się jeszcze teleportować, a skoro jest mugolką, to jak inaczej mogłaby się widywać z rodzicami? – Remus wyszedł z łazienki i powiedział jak zwykle spokojnym głosem –Myślę, że każdy na jej miejscu chciałby się czasami widywać z rodzicami. 
– Nie każdy. – Syriusz usiadł zrezygnowany na łóżku – nie każdy…
– Oj Łapciu, nie bierz tego do siebie. – James rzuciła poduszkę w stronę chłopaka – Remus ma rację, chyba za bardzo się tym przejmujesz. Pomyślmy lepiej o jakimś kawale, w końcu to już tydzień, a my jeszcze nic nie zrobiliśmy. 
                Na te słowa wszyscy wyraźnie się ożywili. Nawet Remus usiadł na swoim łóżku. Przez następne kilkadziesiąt minut rozważali dokładnie wszystkie za przeciw, planowali co, i kiedy planują wykonać oraz przeglądali swoje zapasy magicznych przyrządów. Gdyby ktoś teraz wszedł do ich pokoju z pewnością zorientowałby się, że Huncwoci coś knują. Cały pokój zaśmiecony był pomiętymi kartkami i papierkami po słodyczach różnych rodzajów. 
                Po przenalizowaniu planu działania zasiedli w czwórkę na jednym łóżku i otworzyli mapę Huncwotów. Przeglądali się jej niedbale, gdy po chwili jeden z elementów przykuł ich uwagę. 
– No proszę, proszę… – Syriusz rzuciła sarkastycznie i spojrzał na zegarek, który wskazywał północ – Panna Weles w gabinecie dyrektora. 

7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Nawet nie wiesz, jak to cudownie mało wiedzieć :D
    W niektórych momentach tak jak mówiłaś jest pitu pitu, ale na szczęście nie nudziłam się czytając, więc dobrze Ci to wyszło :)

    Też trochę szybko poleciało to zakolegowanie się, ale jednak jak się mieszka razem, je razem, chodzi na zajęcia razem, to jednak ten proces musi być szybszy.
    Jak mi się spodobała ta dociekliwość Huncwotów :D
    Trochę nie leży mi ta relacja James-Lily. Tzn. spodziewałam się słynnego: Evans, umówisz się ze mną? i to jest ok., ale jednak jej reakcja jest zbyt nerwowa. (fakt w piątej części zareagowała na Jamesa bardzo nerwowo, ale jednak ją wkurzył, a tu była chyba tylko ta zaczepka, więc może powinna zareagować jakoś bardziej na zasadzie, że była zirytowana?).
    Czego to James i Syriusz nie zrobią, żeby osiągnąć jakiś cel? :D Oczywiście, rozumiem wyciągnąć pomocną dłoń do koleżanki, ale jednak w tym przypadku to było takie wzięcie pod skrzydła i to było takie urocze <3

    Remus znakomicie odrobił pracę domową z tym nazwiskiem Weles :D Hmmm... Ciekawe skąd ty to wzięłaś? :D
    Bardzo mi się spodobała treść z jego punktu widzenia. Jestem bardzo ciekawska i tak jak w przypadku Marcina oraz Zofii, chciałabym jakiś moment z punktu widzenia na przykład hm... Lily i Jamesa? Syriusza? :D
    Może nie jako w opowiadaniu, ale miniaturka jakaś? :D

    To mnie zaciekawiłaś z tym, że Aniela siedzi tak późno u Dumbledore'a. Jestem bardzo ciekawa, czy wiadomo już coś więcej :D Aah. I odnoszę wrażenie, że jej nazwisko ma coś wspólnego z tym, co jej się przytrafiło, ale to takie moje przypuszczenia.

    Spodziewałam się czegoś gorszego, tak szczerze mówiąc, ale powinnam już się przyzwyczaić, że jesteś strasznie samokrytyczna :)
    Rozdział bardzo fajny. Fakt, treść, która wydaje się być pitu pitu, ale czuć potencjał, że wyniknie z tego coś fajnego :)

    Czekam na kolejny :) Obym nie musiała czekać tak długo, jak na ten rozdział :D

    Pozdrawiam i weny życzę!
    Buziaki!
    SBlackLady


    http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem!

      Więc tak, jeśli chodzi o to zakolegowanie się, to oni się jeszcze nie zakumplowali, zawołali ją bo są jej ciekawi, starali się czegoś dowiedzieć, proces kolegowania się będzie następował powoli i jeszcze chwilę potrwa nim będą mieć się za kolegów.

      Co do relacji Lily i Jamesa to już Ci to tłumaczyłam, że ona nie do końca tak wygląda, zresztą wiesz, to wszystko opisane było z perspektywy Anieli, która jakieś tam zdanie o tym sobie wyrobiła. Może reakcje jej wydają Ci się nieco przesadzone, ale zapewniam, że w rzeczywistości tak nie jest. Pamiętaj, że jesteśmy już na szóstym roku, oni powoli (szczególnie Huncowci :D ) dorastają, zachodzą w nich jakieś przemiany, więc to wszystko też będzie ewoluować.
      Cieszę się, że wyłapałaś, że zagranie Jamesa i Syriusza miało trochę na celu przybliżenie się do prawdy o Anieli, ale mimo wszystko zrobili to też ze względu na swoje dobre maniery i bycie szarmanckimi mężczyznami. W końcu to prawdziwi dżentelmeni.


      Opowiadania z punktu widzenia innych też będą się co jakiś czas pojawiać, ale to wszystko potrzebuje nieco czasu i większego rozwoju akcji. na razie skupiam się na tych, którzy są tutaj najważniejsi.

      Remus to Twoja zasługa i dobrze o tym wiemy i bardzo Ci za to dziękuję :)


      To co robiła u dyrektora już niedługo się wyjaśni, a na razie pozostawię Cię trochę w uczuciu niepewności, tka jak Ty mi zawsze robisz :D


      Uczciwie przyznaję, że nieco bałam się otwierać Twój komentarz, bo bałam się, że zjedziesz mnie od góry do dołu, że co to ma w ogóle być, że takie pitu pitu to aż wstyd pokazywać, ale jak widzę może faktycznie jestem nieco zbyt krytyczna?


      Dziękuję za wszystkie słowa i obiecuję, że następny rozdział pojawi się szybciej niż ten.


      Również pozdrawiam i śle uściski!


      Panna Czarownica

      Usuń
  2. Ja dzisiaj króciutko, mam nadzieję, że nie zapomnę o niczym istotnym.
    Ten rozdział był pełen takich cudownie uroczych momentów. Lily denerwująca się na Jamesa to od dzisiaj chyba mój ulubiony motyw, chociaż coś tak czuję, że jej upór nie będzie trwał wiecznie i po którymś kolejnym "umówisz się ze mną" Lily w końcu się zgodzi. Już widzę tę zszokowaną minę (a potem podskoki pod sam sufit z radości?) Jamesa w takim momencie (:
    Remus kochany ujmuje za serduszko. Bardzo mnie rozczula jego zachowanie ogółem, a względem Anieli to już w ogóle. To jak szuka z nią kontaktu, jak hamuje chłopaków, żeby jej tak nie maglowali... No chyba nie mógłby już być bardziej uroczy. Mam nadzieję, że im dalej w las, tym takich sytuacji będzie jeszcze więcej, słodyczy nigdy dosyć (:
    Spodobało mi się bardzo, że chociaż na chwilę wyciągnęłaś do akcji Severusa, że nie ograniczasz się tak stricte do Gryffindoru, ale pojawiają się też bohaterowie innych domów. A skoro o tym mowa to nie mogę się już doczekać jakiegoś meczu Quidditcha - wiem, że to dopiero początek roku, ale absolutnie nie obraziłabym się, gdybyś postanowiła rozegrać wkrótce jakiś mecz (:
    Bardzo fajnie zakończyłaś ten rozdział, pozostawiając nam pole do namysłu, co też zrobią Huncwoci w sprawie znalezienia na mapie nazwiska Anieli u Dombledore'a, bo to, że nie zostawią ten sprawy samej sobie, to więcej niż pewne. Czekam więc na rozwinięcie tej akcji w następnym rozdziale, a Tobie życzę dużo weny i czasu na pisanie; nie przepracowuj się w wakacje, bo to już prawie grzech (:
    Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia życzę
    ~ c.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję za komentarz :)

      co do Lily i Jamesa, to masz rację, jej upór nie będzie trwał wiecznie, ale jeszcze trochę podobnych scen myślę, że ujrzysz :)
      Muszę przyznać, że o ile zawsze uwielbiałam Jamesa i Lily, to im jestem starsza, tym bardziej zwracam uwagę na innych bohaterów i tym bardziej lubię Remusa. Od długiego czasu to on jest moim ulubionym Huncwotem, więc staram się go opisywać tak jak go widzę, a że widzę go jako takiego uroczego, szarmanckiego młodzieńca, który staje w obronie innych i ma w sobie tę nutę szaleństwa i bycia zawadiackim, ale równocześnie jest bardzo rozsądny, wie jak jego życie potraktowało i stara się brać na to poprawkę oceniając innych, to takie są efekty :D

      Co do bohaterów innych domów, to nie da się ukryć, że nie samym Gryffindorem Hogwart żyje i co jakiś czas pewnie tacy będą się pojawiać. Raczej nikt nie będzie jednym z głównych bohaterów, ale na dalszych planach na pewno co jakiś czas o kimś wspomnę. Mecz Quidditcha? Planuję w następnym albo jeszcze następnym rozdziale, także Twoje życzenie zostanie spełnione ;)

      A Huncowci jak to Huncowci, będą jak zawsze dociekliwi, w końcu Aniela swoim zachowaniem coraz bardziej ich intryguuje.


      Oj chciałabym się nie przepracowywać, ale niestety praktyki, magisterka, itp. nie wybierają, a że jestem osobą, która nie umie usiedzieć w miejscu to zamiast znaleźć czas na odpoczynek dokładam sobie kolejnych zajęć.

      Mam nadzieję, że Tobie uda się odpocząć, w końcu wakacje od tego są ;)


      Również pozdrawiam, śle uściski,


      Panna Czarownica

      Usuń
  3. Kochana, przepraszam za taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że wybaczysz. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że zaległości mam wszędzie od Waszych opowiadań począwszy, poprzez własne pisanie i aż do życia osobistego. (A to niby w wakacje człowiek ma więcej wolnego czasu - w życiu nie słyszałam większej bzdury!)

    A jeśli chodzi o rozdział... bardzo się cieszę, że Aniela weszła już na całego w życie Hogwartu. Zastanawiałam się do jakiego domu trafi, w sumie obstawiałam Ravenclaw, ale wtedy nie byłoby pewnie tylu okazji do opisywania Lily i Huncwotów. Dobrze, że dziewczyny chcą się zakolegować. Wydaje mi się, że potrzebują trochę czasu, ale w końcu może się narodzić między nimi przyjaźń. Z drugiej strony Huncwoci. Chłopcy są bystrzy i dociekliwi. Chciałabym, żeby poznali prawdę o Anieli, ciekawam, co by wtedy zrobili. Bardzo fajnie z resztą zachowali się na lekcji. Pomogli, zamiast się nabijać. Czy u Ciebie Huncwoci już od razu są nieco dojrzalsi? No i Remus. On w tej notce jest przeuroczy! Zainteresowany, uprzejmy, ale nie nachalny. Nie wiem czemu, ale czytając tą notkę pomyślałam, że byliby ładną parą ❤

    Znów przepraszam, ale dziś już nie mam sił na taki komentarz z prawdziwego zdarzenia, a chciałam zostawić po sobie ślad i nie odkładać tego znów na za kilka dni. Nie wiem, co Ty tam mówiłaś SBlackLady, ale mi rozdział naprawdę się podobał. To, że nie ma tam wartkiej akcji wcale nie przeszkadza w miłym odbiorze. Taki luz też jest potrzebny czytelnikowi, żeby się zrelaksować przy lekturze. Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak czekałam na Twój komentarz, ale oczywiście wybaczam wszystko, bo doskonale rozumiem. Sama też tonę w morzu rzeczy, które powinnam zrobić na wczoraj.
      Co do Ravenclawu to SBlackLady też mnie do tego namawiała i nawet przez chwilę to rozważałam, ale jednak ten Gryffindor i Huncowci są mi bardzo potrzebni i po prostu musiała tam trafić. Co prawda możliwe, że Ravenclaw też się tutaj pojawi na trochę dłużej, bo mam jeden pomysł, który nawet zasugerowałam bardzo delikatnie, ale ciągle się waham czy jest dobry i czy go wprowadzać.
      Dziewczyny są dobre, miłe i koleżeńskie i mimo, że trzymają trochę Anielę na dystans (co może nie do końca tutaj widać), to pewnie prędzej czy później się zakumplują z Anielą, tylko jak to napisałaś potrzeba na to czasu.

      Huncowoci na pewno będą chcieli poznać prawdę o Anieli, bo ona bardzo ich intryguje, ale na pewno to potrwa i kto wie, czy im się to uda. Co do tego czy są nieco dojrzalsi, to uczciwie przyznam, że to chyba wyjdzie dopiero w trakcie pisania. Są już na 6 roku, więc nie są dzieciakami, są całkiem rozsądni, ale chyba dalej jest w nich ten ułamek dziecinności i bycia prawdziwym rozrabiakom. Nie wiem jak dobrze odpowiedzieć na to pytanie, bo to się jeszcze cały czas klaruje. Na pewno nie będą już dziecinni, ale czy są dojrzalsi? No cóż, okaże się ;)

      Remus jak już wspominałam jest ostatnio jednym z moich ulubionych Huncwotów i staram się go opisywać tak jak go widzę. Aniela intryguje również jego, czasami widzi on więcej niż koledzy, ale czy byliby ładną parą? Mają zdecydowanie różne temperamenty i w Hogwarcie jest cała masa facetów i dziewczyn, więc dyplomatycznie powiem, kto wie...


      Doskonale Cię rozumiem, że nie masz siły i cieszę, się że naskrobałaś te kilkanaście zdań, bardzo sobie to cenię <3

      SBlackLady wysłuchiwała mojego lamentowania jak to bardzo mi nie wyszło, i jak to tutaj się nic nie dzieje, ale jak widzę, chyba jednak nie jest, aż tak źle, za co serdecznie dziękuję.


      Śle uściski,

      Panna Czarownica

      Usuń
  4. Witam ponownie! Rozdział przeczytałam już do południa, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, by skomentować.

    Zacznę od tego, że tak cudownie opisałaś wygląd Hogwartu, że aż się poczułam, jakbym ponownie "Kamień Filozoficzny" czytała <3 Awwwww! Naprawdę. Cieszę się, że nie wyszłaś z założenia "przecież wszyscy Hogwart znają" i nie pominęłaś tych opisów, bo nadały cudowny klimat, fajnie wprowadziły w czasy szkolne.
    Jestem bardzo ciekawa, czy Huncwotami kieruje tylko i wyłącznie czysta ciekawość czy może węszą jakiś spisek...? Niby historia Anieli jest spójna, a jednak... dość mocno naciągana. No i Luniaczek faktycznie odrobił pracę domową, jeśli chodzi o jej nazwisko :D (wciąż ich shippuję)
    Końskie zaloty Jamesa do Lily... Och, to mi się chyba nigdy nie znudzi :P Uwielbiam jak ona się tak na niego złości :D Uwielbiam, uwielbiam :D
    Jestem też bardzo ciekawa, co Aniela robi tak późno u dyrektora? Czyżby pogawędka? Jeśli tak, to na jaki temat?

    Widzimy się pod następnym rozdziałem!
    Pozdrawiam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic