Mama właśnie kończyła zaplatać na
jej głowie dwa równe warkocze. Oba zwieńczyła kokardkami zrobionymi z
czerwonych wstążeczek. Dziewczynka pobiegła szczęśliwa do wielkiego lustra w
salonie i przeglądała się dumnie kilka chwil. Przybierała różne pozy i wydymała
swoje małe, dziecięce usteczka. W końcu wygładziła aksamitną, kwiecistą
sukieneczkę, pokiwała głową z uznaniem i ponownie przybiegła do pokoju, gdzie
siedziała jej mama.
– Mamusiu tak bardzo cię kocham! – krzyknęła uradowana i zarzuciła na jej szyję
swoje małe chude rączki, a kobieta obdarzyła jej czoło czułym pocałunkiem.
***
Było już grubo po 21 gdy wyszli
od swoich angielskich znajomych. Po udanym przyjęciu w ogrodzie wszystkim
dopisywały dobre humory, nikomu nie chciało się jeszcze zbierać do domu, ale
późna godzina i malujące się zmęczenie na twarzy dziewczynki sprawiły, że
postanowili wracać. Od domu dzieliło ich zaledwie dwadzieścia pięć minut jazdy
samochodem, ale mała blondynka była tak wyczerpana całym dniem zabaw, że w
trakcie jazdy jej główka bezwiednie opadła na kolana matki. Gdy wreszcie
zaparkowali pod domem, pan Adam poprawił zsuwające mu się z nosa okulary i
przeszedł na tył samochodu. Razem ze swoją żoną, próbowali delikatnie podnieść
dziewczynkę.
– Uważaj na nią – kobieta ostrożnie puściła głowę córeczki i poprawiła jej potargane włoski.
– Oczywiście kochanie, będę strzegł naszego Aniołka jak oka w głowie – wyszczerzył do niej w uśmiechu zęby i ruszył do domu, by zanieść dziecko do łózka.
– Uważaj na nią – kobieta ostrożnie puściła głowę córeczki i poprawiła jej potargane włoski.
– Oczywiście kochanie, będę strzegł naszego Aniołka jak oka w głowie – wyszczerzył do niej w uśmiechu zęby i ruszył do domu, by zanieść dziecko do łózka.
***
Spędzali wakacje w Polsce, w
małej krakowskiej kamienicy. Wyjechali za granicę, gdy Aniela miała zaledwie 8
lat, ale mimo to starali się spędzać z nią wszystkie możliwe święta i dłuższe weekendy
wolne w Polsce, tak by nie zapomniała o tradycjach kraju i dalej miała tutaj
swoich przyjaciół, żeby kiedyś, w lepszych czasach, miała do czego wracać.
Adam, wraz ze swoją żoną, stali w ciężkich, dębowych drzwiach. Mężczyzna obejmował czule kobietę w pasie, a ta oparła głowę na jego ramieniu.
– Spójrz tylko na nich – wyszeptała mężowi do ucha i machnęła ręką w kierunku bawiących się dzieci. – Wyglądają tak uroczo.
On skierował wzrok we wskazanym przez nią ruchem ręką kierunku. Dwójka dziesięcioletnich dzieci ganiała się wesoło po podwórku. Chłopiec już prawie dotknął drobną blondynkę, gdy ta uskoczyła śmiejąc się promiennie.
– Tak, to prawda. – Adam mocniej przytulił żonę. Czasami się zastanawiał, jak to możliwe, że mimo tak częstych rozłąk, nie sposób ich rozdzielić, gdy tylko znów się zobaczą.
– Szkoda, że Lena pojechała do babci. Wtedy dopiero zachowują się, jak prawdziwe papużki nierozłączki. – przytaknęła mężowi i odgarnęła włosy, które wpadały jej do oczu.
Nagle rozpędzona dziewczynka potknęła się o kamień i upadła na kolana. Chłopczyk szybko do niej dobiegł i z przejęciem pytał, czy wszystko jest w porządku. Z jej oczu zaczęły kapać grube, rzęsiste łzy, a z pościeranych kolan leciała delikatna stróżka krwi.
Adam, wraz ze swoją żoną, stali w ciężkich, dębowych drzwiach. Mężczyzna obejmował czule kobietę w pasie, a ta oparła głowę na jego ramieniu.
– Spójrz tylko na nich – wyszeptała mężowi do ucha i machnęła ręką w kierunku bawiących się dzieci. – Wyglądają tak uroczo.
On skierował wzrok we wskazanym przez nią ruchem ręką kierunku. Dwójka dziesięcioletnich dzieci ganiała się wesoło po podwórku. Chłopiec już prawie dotknął drobną blondynkę, gdy ta uskoczyła śmiejąc się promiennie.
– Tak, to prawda. – Adam mocniej przytulił żonę. Czasami się zastanawiał, jak to możliwe, że mimo tak częstych rozłąk, nie sposób ich rozdzielić, gdy tylko znów się zobaczą.
– Szkoda, że Lena pojechała do babci. Wtedy dopiero zachowują się, jak prawdziwe papużki nierozłączki. – przytaknęła mężowi i odgarnęła włosy, które wpadały jej do oczu.
Nagle rozpędzona dziewczynka potknęła się o kamień i upadła na kolana. Chłopczyk szybko do niej dobiegł i z przejęciem pytał, czy wszystko jest w porządku. Z jej oczu zaczęły kapać grube, rzęsiste łzy, a z pościeranych kolan leciała delikatna stróżka krwi.
***
Wróciła właśnie ze szkoły i
wkurzona poszła do swojego pokoju. Głośno trzasnęła drzwiami. Jak na
dwunastoletnie dziecko była bardzo charakterna. Pan Bones znowu zwrócił jej
uwagę, że jej akcent jest nieodpowiedni. Przecież nie była angielką. Była
polką, dlaczego on wiecznie się jej o to czepiał? Pełna złości przekładała z
ręki do ręki ołówek i wpatrywała się w lampkę na swoim biurku. Ta nagle zaczęła
świecić intensywnie jasnym światłem, by za chwilę zgasnąć i znów rozbłysnąć. Przerażona
Aniela uciekła z pokoju.
***
Siedziały we dwie na huśtawce i
plotkowały wesoło. Widziały się po raz pierwszy od pół roku, więc miały sobie
naprawdę dużo do opowiedzenia. W tym czasie regularnie wysyłały do siebie
listy, ale to nie to samo co rozmowa twarzą w twarz. Szczególnie, gdy ma się
trzynaście lat i przeżywa pierwsze miłosne dramaty, pierwsze nieudane
przyjaźnie i pierwsze rozczarowania. Lena właśnie opowiadała jej o tym, jak
chciała zacząć tańczyć, ale jej rodzice zbyt mało zarabiali, by mogli sobie na
to pozwolić. Aniela wyczuła, że koleżanka jej trochę zazdrości tego, że na co
dzień żyje w Anglii i nie dotyka jej szarość polskiej codzienności.
– Zgadnij kto to? – gdy wysłuchiwała żali przyjaciółki, ktoś podszedł od tyłu i zakrył jej dłońmi oczy.
– hmmm, kto to może być? – Zaczęła się z nim przekomarzać. – No nie wiem, nie wiem. Może jakiś… hmmm… nie, nie sądzę, żeby to był on. Hmmm? Takie zimne ręcę? Może to jakiś bałwan?
– Zimno – zaśmiał się znajomy głos za jej plecami. Słyszała jak Lena zaczyna się wiercić na bujawce obok. – Baaardzo zimno.
–To nie wiem? Może, mój wredny, mały przyjaciel? Ała – zaczęła rozmasowywać ucho, w które właśnie dostała pstryczka. – Za co to?!
– Za wrednego! Sama jesteś wredna! – Paweł udawał oburzenie. Po czym przytulił je obie.
– Zgadnij kto to? – gdy wysłuchiwała żali przyjaciółki, ktoś podszedł od tyłu i zakrył jej dłońmi oczy.
– hmmm, kto to może być? – Zaczęła się z nim przekomarzać. – No nie wiem, nie wiem. Może jakiś… hmmm… nie, nie sądzę, żeby to był on. Hmmm? Takie zimne ręcę? Może to jakiś bałwan?
– Zimno – zaśmiał się znajomy głos za jej plecami. Słyszała jak Lena zaczyna się wiercić na bujawce obok. – Baaardzo zimno.
–To nie wiem? Może, mój wredny, mały przyjaciel? Ała – zaczęła rozmasowywać ucho, w które właśnie dostała pstryczka. – Za co to?!
– Za wrednego! Sama jesteś wredna! – Paweł udawał oburzenie. Po czym przytulił je obie.
***
– Kochanie! Podałabyś mi te białe korale? Leżą chyba w
tamtym pudełeczku – mama wskazała ręką w kierunku drewnianej szkatułki,
ozdobionej malunkami kwiatów. Dziewczyna posłusznie podała jej naszyjnik. –
Dziękuję Ci.
– Mamusiu, wyglądasz prześlicznie – Aniela podziwiała kobietę, a ta okręciła się wokół własnej osi. Jej kwiecista sukienka zafalowała. – Na pewno oczarujesz wszystkich.
– Aniołek ma rację – do rozmowy włączył się tata nastolatki, który do tej pory obserwował poczynania żony siedząc na kanapie. – Jak zawsze zjawiskowo, kochanie.
– Dajcie spokój! – Przytuliła do siebie dziewczynę i poczochrała jej włosy. – To już ta godzina?
– Mamo, nie panikuj. – Podała kobiecie płaszcz, a ta uśmiechnęła się z wdzięcznością i ruszyła w stronę drzwi.
– Bądź grzeczna, Aniołku – kobieta ruszyła w stronę drzwi, ale wróciła się by wyściskać dziewczynę.
– Widzimy się rano. Tylko pamiętaj, nie rozrabiaj nadmiernie! – ojciec pogroził jej żartobliwie palcem, po czym złapał ją w ramiona i wirował z nią kilka razy po pokoju. Następnie złapał żonę pod ramię i pobiegli do zaparkowanego nieopodal samochodu. Aniela pomachała im w drzwiach.
To był ostatni raz, gdy ich widziała.
– Mamusiu, wyglądasz prześlicznie – Aniela podziwiała kobietę, a ta okręciła się wokół własnej osi. Jej kwiecista sukienka zafalowała. – Na pewno oczarujesz wszystkich.
– Aniołek ma rację – do rozmowy włączył się tata nastolatki, który do tej pory obserwował poczynania żony siedząc na kanapie. – Jak zawsze zjawiskowo, kochanie.
– Dajcie spokój! – Przytuliła do siebie dziewczynę i poczochrała jej włosy. – To już ta godzina?
– Mamo, nie panikuj. – Podała kobiecie płaszcz, a ta uśmiechnęła się z wdzięcznością i ruszyła w stronę drzwi.
– Bądź grzeczna, Aniołku – kobieta ruszyła w stronę drzwi, ale wróciła się by wyściskać dziewczynę.
– Widzimy się rano. Tylko pamiętaj, nie rozrabiaj nadmiernie! – ojciec pogroził jej żartobliwie palcem, po czym złapał ją w ramiona i wirował z nią kilka razy po pokoju. Następnie złapał żonę pod ramię i pobiegli do zaparkowanego nieopodal samochodu. Aniela pomachała im w drzwiach.
To był ostatni raz, gdy ich widziała.
***
Siedziała
na podłodze w małym, ciasnym pokoju, ozdobionym wyblakłą tapetą, która
miejscami odchodziła od ścian. Koło niej rozrzuconych było kilka zdjęć. Z jednego
spoglądała na nią mała dziewczynka, siedząca na kolanach mężczyzny w ciemnych
okularach. Na kolejnym zdjęciu widziała tego samego mężczyznę, który obejmował
w pasie ładną kobietę prowadzącą wózek. Na jeszcze innym, ta sama trójka, stroiła
dziwne miny do obiektywu aparatu. Następne było fotografią ze ślubu.
– Mamo, tato! Dlaczego? – łkała cicho tuląc do siebie fotografie - Dlaczego Wy?
– Nie placz, bendzie dobzie! – podeszła do niej mała, na oko trzyletnia dziewczynka – zobacys.
– Och! - Aniela objęła dziewczynkę. Z opowieści innych mieszkańców domu dziecka wiedziała, że mimo zaledwie kilku lat, miała bardzo ciężkie życie, a mimo to potrafiła pocieszać innych– Och!
– Nie plac! – mała wdrapała się jej na kolana i dała żółtego tulipana. Aniela mogłaby przysiąc, że wcześniej nie widziała go w jej rękach.
– Mamo, tato! Dlaczego? – łkała cicho tuląc do siebie fotografie - Dlaczego Wy?
– Nie placz, bendzie dobzie! – podeszła do niej mała, na oko trzyletnia dziewczynka – zobacys.
– Och! - Aniela objęła dziewczynkę. Z opowieści innych mieszkańców domu dziecka wiedziała, że mimo zaledwie kilku lat, miała bardzo ciężkie życie, a mimo to potrafiła pocieszać innych– Och!
– Nie plac! – mała wdrapała się jej na kolana i dała żółtego tulipana. Aniela mogłaby przysiąc, że wcześniej nie widziała go w jej rękach.
***
Paweł
głaskał ją po plecach w uspokajającym geście, a Lena siedziała u jej stóp.
Wiedziała, że na tę dwójkę zawsze może liczyć. Skoro ich przyjaźń przetrwała
jej kilkuletni pobyt w Anglii, to przetrwa już wszystko.
– Wiem, że to głupio zabrzmi, ale zobacz są też plusy tej sytuacji! – próbowała ją nieporadnie pocieszać przyjaciółka.
– Plusy? Jakie plusy do cholery! – wychrypiała piętnastolatka, a Paweł mocniej ją objął.
– Ciii – starał się ją uspokoić.
– No wiesz… Wiem, że to głupio zabrzmi, ale…, ale… - Lena objęła jej kolana rękami i jąkała się dalej – No! Zawsze mogli Cię zostawić w sierocińcu w Anglii! A tak chociaż jesteś z nami! Tu w Krakowie.
Nel słysząc to wybuchnęła jeszcze większym płaczem, a Paweł zgromił przyjaciółkę wzrokiem.
– No co? – wzruszyła ta ramionami – Prawdę mówię.
– Wiem, że to głupio zabrzmi, ale zobacz są też plusy tej sytuacji! – próbowała ją nieporadnie pocieszać przyjaciółka.
– Plusy? Jakie plusy do cholery! – wychrypiała piętnastolatka, a Paweł mocniej ją objął.
– Ciii – starał się ją uspokoić.
– No wiesz… Wiem, że to głupio zabrzmi, ale…, ale… - Lena objęła jej kolana rękami i jąkała się dalej – No! Zawsze mogli Cię zostawić w sierocińcu w Anglii! A tak chociaż jesteś z nami! Tu w Krakowie.
Nel słysząc to wybuchnęła jeszcze większym płaczem, a Paweł zgromił przyjaciółkę wzrokiem.
– No co? – wzruszyła ta ramionami – Prawdę mówię.
***
– Aniela
Weles! – surowy głos ich opiekunki rozszedł się po jadalni – WELES!
– Jestem! – odpowiedziała pewnym głosem dziewczyna i podniosła się z miejsca.
– Za mną – kobieta obróciła się na pięcie, a Aniela czym prędzej pognała za nią. Odprowadzały ją dziesiątki osób, jedni patrzyli na nią z wyraźnym zaciekawieniem, inni kręcili głową wystraszeni. Ona jednak postanowiła na to nie zwracać uwagi i dumnie wyprostowała pierś. W myślach jednak robiła szybki rachunek sumienia i bała się, że coś przeskrobała. Gdy weszła do gabinetu zobaczyła szczupłą brunetkę siedzącą przy biurku. Nigdy wcześniej jej tu nie widziała. Na dźwięk otwieranych drzwi kobieta odwróciła się. Miała nie więcej niż 30 lat.
– Panno Weles, to jest pani Zofia Stokłosa. – dziewczyna lustrowała kobietę wzrokiem, a ta pod naporem jej spojrzenia nieco się przygarbiła. Opiekunka kontynuowała surowym głosem. – Pani Zofia jest siostrą twojego ojca i twoim najbliższym krewnym, wreszcie udało nam się z kimś takim skontaktować.
– Nie rozumiem?
– Musimy jeszcze dopełnić formalności, ale najprawdopodobniej pani Stokłosa zostanie Twoim opiekunem prawnym – wskazała jej ręką na krzesło, a ona posłusznie usiadła. – Spakuj swoje rzeczy, pojedziesz teraz z panią Zofią do jej domu, przydzielimy wam kuratora, który sprawdzi, czy między wami budują się poprawne relacje.
Aniela pokiwała posłusznie głową i oszołomiona wyszła z pomieszczenia. Nigdy wcześniej nie słyszała, by jej rodzice mieli jakąś rodzinę. Przez dwa lata tułała się po domach dziecka, a teraz nagle okazuje się, że ma zamieszkać z obcą kobietą, która podaje się za jej ciotkę. Z jednej strony była pewna obaw, a z drugiej czuła jakąś dziwną radość. Weszła powoli do łazienki i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Spojrzała na kran i w tej samej chwili zaczęła z niego lecieć woda.
– Jestem! – odpowiedziała pewnym głosem dziewczyna i podniosła się z miejsca.
– Za mną – kobieta obróciła się na pięcie, a Aniela czym prędzej pognała za nią. Odprowadzały ją dziesiątki osób, jedni patrzyli na nią z wyraźnym zaciekawieniem, inni kręcili głową wystraszeni. Ona jednak postanowiła na to nie zwracać uwagi i dumnie wyprostowała pierś. W myślach jednak robiła szybki rachunek sumienia i bała się, że coś przeskrobała. Gdy weszła do gabinetu zobaczyła szczupłą brunetkę siedzącą przy biurku. Nigdy wcześniej jej tu nie widziała. Na dźwięk otwieranych drzwi kobieta odwróciła się. Miała nie więcej niż 30 lat.
– Panno Weles, to jest pani Zofia Stokłosa. – dziewczyna lustrowała kobietę wzrokiem, a ta pod naporem jej spojrzenia nieco się przygarbiła. Opiekunka kontynuowała surowym głosem. – Pani Zofia jest siostrą twojego ojca i twoim najbliższym krewnym, wreszcie udało nam się z kimś takim skontaktować.
– Nie rozumiem?
– Musimy jeszcze dopełnić formalności, ale najprawdopodobniej pani Stokłosa zostanie Twoim opiekunem prawnym – wskazała jej ręką na krzesło, a ona posłusznie usiadła. – Spakuj swoje rzeczy, pojedziesz teraz z panią Zofią do jej domu, przydzielimy wam kuratora, który sprawdzi, czy między wami budują się poprawne relacje.
Aniela pokiwała posłusznie głową i oszołomiona wyszła z pomieszczenia. Nigdy wcześniej nie słyszała, by jej rodzice mieli jakąś rodzinę. Przez dwa lata tułała się po domach dziecka, a teraz nagle okazuje się, że ma zamieszkać z obcą kobietą, która podaje się za jej ciotkę. Z jednej strony była pewna obaw, a z drugiej czuła jakąś dziwną radość. Weszła powoli do łazienki i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Spojrzała na kran i w tej samej chwili zaczęła z niego lecieć woda.
Jeej! Tyle lat czekałam, żeby przeczytać w końcu coś Twojego i doczekałam się!
OdpowiedzUsuńProlog z pewnością dobrze wprowadza do tego, co szykujesz na potem, więc nie mogę się doczekać aż pojawią się pierwsze rozdziały i już więcej będę wiedziała o Amelii.
Czytając wspomnienia z dzieciństwa panny Weles, czułam beztroską radość. Widać, że była bardzo szczęśliwa i kochana, szkoda, że jej rodzice umarli i domyślam się, że pewnie wtedy jej dzieciństwo się zakończyło.
Jestem też ciekawa, co wymyśliłaś w kwestii tych wszystkich dziwnych rzeczy, które się z nią dzieją (tzn. ja to wiem, co mniej więcej się stanie, ale chodzi mi o to, dlaczego tak się właśnie dzieje).
Do następnego i weny!
SBlackLady
Jak się cieszę, że tu trafiłam! Po rozdziale 10 postanowiłam zabrać się za pozostałe posty i jestem zachwycona :D <3 Tak lekki styl, tak łatwo się to czyta, że bycie na tym blogu to czysta przyjemność :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło czytać Twoje słowa i gorąco zachęcam do lektury pozostałych rozdziałów!
Usuńślę uściski,
Panna Czarownica